SEVILLA-REAL 2-1 Lekcja futbolu w Sewilli i koniec marzeń o Lidze

Sevilla Real Madryt 2-1 2014 liga hiszpańska   Recenzję z poprzedniego meczu Realu zakończyłem słowami „jeśli…”, tymczasem z wielkiej chmury mały deszcz – niepotrzebne było pisanie, że margines błędu się skończył, nie wolno więcej gubić punktów i teraz każdy z 9 pozostałych meczów jest jak finał. Królewscy oblali już pierwszy egzamin – po marnym występie przegrali w Sewilli i w niespełna tydzień roztrwonili wysiłek ostatnich 5 miesięcy. Tym razem już nie zwalą winy na sędziego – grali katastrofalnie i mocno zredukowali swoje szanse na wygranie ligi. Matematycznie to nadal możliwe, ale z taką jakością gry ostateczne zwycięstwo trzeba by uznać za cud. Tym bardziej, że Atlético i odrodzona Barcelona nie zwalniają tempa. Real, który tydzień temu miał 4 i 3 punkty przewagi nad rywalami, teraz traci do nich odpowiednio 2 i 3 oczka.
   Zastanawiałem się, czy jest sens dokładnie opisywać grę Królewskich i powtarzać to, co wielokrotnie podkreślałem, ale w końcu po to prowadzę blog poświęcony tej drużynie, by przeprowadzać analizy, podsumowania i dzielić się wrażeniami. Chwalić, gdy jest za co, i uczciwie przyznawać, gdy jest źle. Tak robi prawdziwy, zatroskany kibic, a nie bezrozumny, zaślepiony fanatyk. Po opisie meczu spróbuję ocenić poszczególnych graczy i podsumować dotychczasowy dorobek trenera. Sezon się wprawdzie nie skończył, ale pewne wnioski są oczywiste i nie trzeba z nimi czekać, aż pogrzebiemy szanse na wszystkich frontach.
   Mecz z Sevillą był niemal identyczny, jak wszystkie spotkania Los Blancos z mocnymi, dynamicznymi i stosującymi pressing ekipami – 20-30 minut dobrej gry i walenie głową w mur przez resztę spotkania. Zaczęło się obiecująco – od huraganowych ataków Realu i 6 strzałów w pierwszym kwadransie. Mecz był szybki i otwarty. Strzelał głównie Benzema, ale nie trafiał w bramkę. W 14 minucie swoją szansę wykorzystał Cristiano Ronaldo zdobywając z rzutu wolnego swojego 27 gola w lidze i 43 w sezonie. Dopisało mu szczęście, bo nie najlepiej uderzona piłka odbiła się od zawodnika w murze i zmyliła bramkarza. Prowadzenie mogło dać nieźle grającym gościom spokój i komfort, ale cieszyli się nim zaledwie 5 minut. Po błędzie Xabiego Alonso piłkę przejęli gospodarze i z szybkością błyskawicy w przewadze liczebnej pomknęli na bramkę Lópeza, a perfekcyjnie rozegraną kontrę wykończył Carlos Bacca. Zrobiło się 1-1 i tempo gry nieco siadło. Po kilku minutach Real otrząsnął się z letargu i zaczął towrzyć kolejne szanse, ale strzały Bale’a i Illarry nie były skuteczne. Zawodnicy chybiali, bądź na ich drodze stawał dobrze dysponowany Beto. W ostatniej minucie 1 połowy po sprytnym zagraniu Illarry Cristiano wprawdzie przelobował golkipera, lecz odbita od słupka piłka zatrzymała się tuż przed linią bramkową.
   Po przerwie stało się coś niezrozumiałego. Real zaczął grać ospale i bez pomysłu, nie tworząc dobrych sytuacji. Sevilla zamknęła się w polu karnym i pozwoliła gościom rozgrywać piłkę wiedząc, że atak pozycyjny to pięta Achillesowa Realu. Madrytczycy leniwie klepali między sobą w środku boiska, co pewien czas oddając strzały wysoko w trybuny (w czym celował Bale i Alonso) lub posyłając bezproduktywne wrzutki, które padały łupem wysokich obrońców Sevilli. Królewscy podejmowali złe decyzje, nie potrafili przyspieszyć, zagrać nieszablonowo i zmienić nieskutecznej taktyki. Wykazali słabe przygotowanie kondycyjne i zero boiskowej inteligencji. Illarra grał w swoim stylu czyli głównie do tyłu, Xabi nie grał nic, Bale dalej niemiłosiernie pudłował, a Marcelo w dobrych sytuacjach bał się uderzać i podawał… do obrońców gospodarzy. Jedyne zagrożenie stwarzał CR7, ale i on był daleki od swojej najlepszej dyspozycji (oddał 1 dobry strzał). Benzema chyba w ogóle nie grał w 2 połowie, bo trudno go było zauważyć. Zachęceni tą bezradnością gospodarze wyprowadzali groźne kontry, przypominające te Realu z czasów Mourinho. Po jednej z nich w 72 minucie Rakitić ośmieszył obronę Królewskich, a Bacca dopełnił formalności strzelając na 2-1. Trudno winić Lópeza, jednak strzał był w środek bramki i bramkarz powinien spisać się lepiej. Nie zmienia to obrazu spotkania, w którym Real grał na połowie rywala i posiadał inicjatywę (z czego zupełnie nic nie wynikało), ale to Sevilla grała zespołowo, wygrywała pojedynki indywidualne, była szybsza, mądrzejsza i znacznie dojrzalsza. Pokazała światu, że nie trzeba się obawiać Królewskich – wystarczy ustawić autobus w polu karnym i wyprowadzać dynamiczne kontry. Tylko tyle.
   Po stracie bramki niewiele się zmieniło – Królewscy próbowali w ten sam sposób co wcześniej czyli niemrawo i nieudolnie, a ich gry po prostu nie dało się oglądać. Ancelotti zamiast pójść va banque – zdjąć obrońcę i wzmocnić siłę ataku, nie zrobił kompletnie nic! Siła spokoju – siedział sobie i żuł gumę. Zareagował… w 90 minucie, co zakrawa na ponury żart. Na ostatnie sekundy wpuścił Moratę, ale nie za obrońcę – zdjął Modricia, najjaśniejszy punkt drużyny. Nic tylko pogratulować. W efekcie madrytczycy przegrali tracąc nie tylko 3 punkty, ale pozbawiając złudzeń swoich sympatyków, że są dobrą drużyną. Nie są – Real to zlepek indywidualności i przepłacanych gwiazd, które może i rozstrzygają w meczach ze słabeuszami, lecz są bezradne wobec dobrze zorganizowanych ekip. Zdobyliśmy 1 punkt (na 12 możliwych) z Barceloną i Atlético (za Mourinho w ostatnim, najsłabszym sezonie, Real zdobył 10/12), oraz w sumie 8 na 24 w meczach z drużynami top5 Primera División. To najlepszy komentarz. Niewygodną prawdę przesłoniły mecze ze średniakami w 2014 roku i pobity w nich rekord bez puszczonej bramki oraz niezłe spotkania z Atlético w Copa del Rey i z Schalke w Lidze Mistrzów. Z Atlético były 2 rykoszety, potem 2 karne i bezradność przez resztę wygranego już meczu. Z Schalke w Niemczech Real rozgerał swoje najlepsze spotkanie, ale Niemcy grali futbol otwarty, pozwalający brylować szybkim napastnikom Królewskich, i popełniali przy tym sporo prostych błędów. Gdy jednak Blancos trafiają na szybkie, stosujące mocny pressing drużyny, gubią się i nie potrafią wygrać. To niepokoi wobec starcia z Borussią, która nawet bez Lewandowskiego jest nieobliczalna i groźna. Wierzę, że chłopaki się pozbierają i nie zagrają już więcej na poziomie z Sewilli, bo to był poziom polskiej ligi, a nie ekipy walczącej o mistrzostwo Hiszpanii. Klasowa drużyna reaguje – po porażce się podnosi i nie przegrywa 2 razy z rzędu. Barcelona po wpadce z Valencią ograła Sevillę 4-1 na jej terenie, a po kompromitacji w Valladolid wygrała nastepny mecz 7-0. Real nawalił i sami zawodnicy wiedzą to najlepiej. Muszą się odrodzić (również psychicznie) i wysoko wygrać w sobotę z Rayo Vallecano, bo potem kolejny trudny wyjazd – na Anoeta do San Sebastian, gdzie gospodarze nie zwykli przegrywać. Są na 6 miejscu (punkt za Sevillą) i walczą o Ligę Mistrzów.

   Teraz obiecane wcześniej moje subiektywne oceny gry poszczególnych zawodników Realu w skali 0-5:

Diego López 2
Wbrew pozorom nie napracował się wiele. Strzały Sevilli na ogół mijały bramkę, a te celne wpadły. W obu przypadkach to wina obrony, ale na pewno powinien zachować się lepiej, zwłaszcza przy 2 bramce. Strzał był prosto w niego. López ostatnio gra poprawnie, ale bez błysku, który cechował go w poprzednim sezonie. Należy oczekiwać więcej.
Daniel Carvajal 2,5
Dobrze, że włącza się w akcje ofensywne, ale wtedy brakuje go w obronie. Z Barçą nie upilnował Iniesty, tutaj uciekł mu Bacca i strzelił gola. Jednak i tak gra o niebo lepiej od Arbeloi, z którego w ofensywie nie ma żadnego pożytku. Większość dośrodkowań Carvajala była słabej jakości, ten element do poprawy, reszta może być. Potrzebne lepsze zgranie z Bale’m.
Pepe 1,5
Na jego konto należy zapisać rozstrzygające trafienie Sevilli. Najpierw ośmieszył go Rakitić, potem przegonił Bacca. Poza tym bez rażących błędów, ale do ideału daleko. Powinien lepiej i szybciej rozprowadzać akcje, bywały też mecze, gdy Pepe strzelał bramki. Bez tej akcji bramkowej ocena byłaby o 1 wyższa.
Raphaël Varane 3
Najpewniejszy z obrońców, chociaż przy bramce też się nie popisał. Zaliczył w miarę dobry występ, może bez błysku, ale też bez poważnych wpadek. Miał najwięcej odbiorów – 9, i najmniej strat – 4. Brawo.
Marcelo 1
Bardzo słaby występ Brazylijczyka. Lubię jego rajdy do przodu, tak grają nowocześni obrońcy, ale z racji rozgrywania wyłącznie lewą nogą jest przewidywalny i przeciwnicy wiedzą, czego się spodziewać. Stąd aż 8 strat i słaba gra w defensywie. Marcelo zwykle nadrabiał to grą z przodu, lecz dzisiaj był wyjątkowo nieskuteczny. Podejmował fatalne decyzje, będąc w czystych sytuacjach nie strzelał, na siłę szukał partnerów, a jego podania były niecelne. Brawa za ambicję i nic więcej.
Luka Modrić 3
Luka zagrał dość poprawny mecz, chociaż daleko mu do formy z początku roku. Jednak i tak pozostaje jedynym (obok nieobecnego dziś Di Maríi) zawodnikiem środka pola z ciągiem na bramkę, a nie tendencją do zwalniania gry i cofania piłek. Nie boi się dryblingów i walki 1 na 1. Grał nieźle, ale nie bardzo miał z kim rozgrywać przy szczelnych zasiekach gospodarzy.
Xabi Alonso 0,5
Generał tym razem nie sprostał zadaniu i grał jak szeregowy. Podobnie jak 3 dni temu, czyli nijako. Ponieważ to kluczowy rozgrywający, jego słaba postawa oznacza kłopoty Realu. Bask nie nadążał za tempem meczu, nie zarządzał grą, nie wrzucał dokładnych piłek, nie inspirował swą postawą, nie wykazał się kreatywnością, do tego zawalił bramkę, a jeśli strzelał to panu Bogu w okno. W tym aspekcie gorszy był tylko Gareth.
Asier Illarramendi 2,5
O Asierze pisałem wiele razy, że to najgorszy transfer sezonu, ale uparcie lansowany przez trenera, który ma na ławce lepszego technicznie i bardziej kreatywnego Casemiro. Illarra gra, jakby się bał zrobić coś więcej niż bezpiecznie podać do najbliższego zawodnika lub zagrać piłkę do tyłu. Nie tego oczekujemy od zawodników środka pola, którzy mają kreować grę. Tym razem jego postawa była ciut lepsza niż zwykle, bo przeciwnicy zostawiali mu sporo wolnego miejsca (jakby się go nie obawiali). Bask tego nie wykorzystał – tylko raz odważnie ruszył i oddał strzał (niecelny). W 45 minucie wykonał też jedno niestandardowe podanie do Cristiano, po którym omal nie padła bramka. mimo wszystko od zawodnika za 30 mln mamy prawo oczekiwać znacznie więcej, i to już teraz, a nie za kilka lat. Dużo lepiej i odważniej grał w poprzednim klubie.
Isco 1,5
Widząc bezradność Illarry w 2 połowie z niecierpliwością czekałem na wejście Isco, ktory ma lepszy drybling, odwagę, szybkość i dobre pomysły. Isco wszedł w 67 minucie i… zniknął. W zasadzie ta zmiana nie odmieniła meczu, a zawodnik po raz kolejny zawiódł oczekiwania. Szkoda.
Gareth Bale 1,5
Gareth bardzo się starał, ale tego dnia nic mu nie wychodziło. Dobrze, że przynajmniej próbował, ale przecież nie za to Florentino zapłacił 91 mln. Wprawdzie nie wybiegał rozpędzony z piłką boza boisko jak w niedzielę na Bernabéu, ale jego zwody nie wychodziły, piłka odskakiwała przy przyjęciu, dośrodkowania nie trafiały, zaś decyzje nie zawsze były słuszne. Osobna sprawa to strzały Bale’a – wiemy, jak świetnie Walijczyk potrafi uderzyć, tymczasem jego 5 mocnych petard tylko budziło gołębie na dachu. Można chybić, ale dlaczego tak bardzo? Po koncercie Neymara, który mija przeciwników jak tyczki, celnie podaje i strzela bramki, przykro było patrzeć na występ gwiazdy Realu. Oby ten dołek formy szybko minął, bo Bale nie ma zmiennika (kontuzja Jesé), a za te pieniądze można było mieć Rakiticia, Bakkę i Reyesa, którzy rozmontowali Królewskich, a jeszcze by w kasie trochę zostało. Jedno zdanie komentatora było wymowne: „zawodnik za miliony gra jak piłkarz za tysiące”.
Karim Benzema 1,5
Najpierw plusy – niezły pierwszy kwadrans Francuza, wychodzenie na pozycje, strzały – kiepskiej jakości, ale jednak. Potem postawa coraz słabsza, a w 2 połowie Real grał bez środkowego napastnika. Karim jakby się pod ziemię zapadł. Nie było go tam, gdzie być powinien, nie angażował się w akcje, nie strzelał, nie istniał. Po lawinie pochwał za niedzielę, gdy strzelił 2 gole (ale zmarnował kolejne setki), dzisiaj wrócił stary Benzema – bezbarwny, słaby, nie zasługujący na grę w tak wielkim klubie. Zupełnie bez ikry.
Cristiano Ronaldo 3
Cristiano Ronaldo nawet gdy nie jest w formie (a ostatnio nie jest), to i tak jest decydujący. Co by było bez niego? Dzisiaj zagrał nie najlepiej jak na swoje możliwości (14 strat, 0 odbiorów), ale i tak oddał 8 strzałów, w tym 5 celnych. Zdobył bramkę (szczęśliwą, ale jednak), zaliczył poprzeczkę, a raz Beto cudem obronił jego uderzenie. To jednak i tak za mało, od Portugalczyka można i trzeba oczekiwać więcej. Niepotrzebne nerwy, gestykulacja i padanie w sytuacjach stykowych zamiast walki do końca, zbytni egoizm. To stare grzechy, lecz mimo to i tak zawodnik meczu. To tylko świadczy, jak słabo grała reszta.
Trener Carlo Ancelotti 2
Włoch się nie popisał. Wystawił jedyny możliwy skład, jednak w ogóle nie reagował na boiskowe wydarzenia, a czekanie z ofensywną zmianą do 90 minuty z litości pominę milczeniem. Czego bronił – przegranej 1-2? Denerwuje mnie brak emocji na jego twarzy i ciągłe zadowolenie („graliśmy dobrze tylko zabrakło równowagi”), podczas gdy należy nazywać rzeczy po imieniu i eliminować problemy, nie udawać, że ich nie ma. Szerszą ocenę trenera i analizę jego pracy zostawiam na kolejny artukuł, bo ten jest już wystarczająco długi i chyba nikt nie dotrwał do tego miejsca. Podsumuję całość pozytywnie, jak kibic fanatyk, a nie kibic realista:
   Real rozegrał słabe spotkanie w Sewilli, ale każdemu to się może zdarzyć. To nadal Real – drużyna wielka i potężna, która po porażkach się podnosi silniejsza i zjednoczona. Królewscy rozgrywają znakomity sezon – są w przebudowie, z nowym trenerem i nowym systemem gry, do którego dopiero się przyzwyczajają, a jednak nadal liczą się w walce o wszystkie trzy tytuły. Zagrają w finale Pucharu Króla, mają spore szanse na półfinał Ligi Mistrzów i do końca walczą o mistrzostwo kraju. To całkiem nieźle jak na pierwszy sezon pod wodzą nowego szkoleniowca. W tych ostatnich rozgrywkach było już lepiej, ale walka trwa i Real nie złożył broni. Trzymajmy kciuki, by koszmar z Sewilli nie powrócił, bo nadal są 24 punkty do zdobycia. Zawodnicy muszą szybko wyjść z dołka, uwierzyć w siebie i zagrać na miarę swoich wielkich możliwości. To, co widzieliśmy na Ramón Sánchez Pizjuán, to nie był Real Madryt.

Na koniec, jako ciekawostka, kilka cytatów znalezionych w Internecie, pisanych na gorąco po meczu (wybrałem różne wypowiedzi, niekoniecznie te, z którymi się w pełni utożsamiam):

To spotkanie nie miało absolutnie żadnych pozytywów. Zero umiejętności gry w ataku pozycyjnym, no bo i kim mamy grać w takim ataku? Ronaldo? Balem? Tak naprawdę o żadnym piłkarzu nie można powiedzieć, żeby zagrał chociaż poprawne spotkanie. Xabi Alonso nie był dziś nie do poznania. Modrić nie wprowadził żadnego elementu zaskoczenia, boczni obrońcy podłączali się do akcji ofensywnych jakby mieli przywiązane kule u nóg, a środkowi mimo nielicznych sytuacji Sevilli i tak dopuścili do straty dwóch bramek. Zwalanie całej winy na Lopeza jest tutaj co najmniej śmieszne, chociaż i on nie zachwycił. Isco wszedł i tyle go było widać. Dla mnie ten piłkarz to jakieś nieporozumienie. Mimo jego trudnej sytuacji nie widzę w nim żadnej sportowej złości, chęci do zaznaczenia swojej obecności na boisku. No chyba, że mówimy o bezsensownym dryblingu i kolejnych stratach. W takich chwilach brakuje właśnie „drewniaka” Khediry, który niejednokrotnie potrafił zaskakiwać nieszablonowymi wejściami w pole karne. Piłkarze powinni się wstydzić. W 4 dni zmarnotrawili sukces, na który pracowali cały sezon. Walka o Ligę stała się bardzo skomplikowana, a o Lidze Mistrzów w takiej dyspozycji możemy tylko pomarzyć. Osobiście największe nadzieje wiąże z Pucharem Króla, gdzie będzie się liczyła dyspozycja dnia.

Niektórzy chyba zbyt wcześnie odlecieli w chmury po wygranych ze słabiusieńkim Schalke. Ostatnie mecze boleśnie zweryfikowały możliwości Realu. Polityka klubu jest odzwierciedleniem wyników osiąganych na boisku. Futbol to gra zespołowa, liczy się zespół, a w Realu mam wrażenie zbyt dużo jest indywidualności, które bardziej dbają o to, aby dobrze wyglądać na boisku niż dobrze grać i zdobywać puchary. Dla nich liczy się sława, pieniądze, medialność, poklask i bujanie się fajnymi furami ze swoimi modelkami. Po co się starać, skoro co miesiąc na konto wpływa kilka milionów euro niezależnie czy gra jest dobra czy nie.

Pisałem to na początku sezonu, że słono zapłacimy za sprzedaż jednocześnie Kaki i Özila. My nie mamy ławki rezerwowej. Dlaczego nie gra Casemiro? Walczymy na 3 frontach, a mamy ławkę rezerwowych na poziomie średniaka europejskiego. Jak my chcemy walczyć z Bayernem, który ma 18 piłkarzy na światowym poziomie?

Moim zdaniem Real w tym sezonie pod względem gry jest najsłabszy od 5 lat;) nikt niestety ich sie nie boi bo prezentują bardzo prosty i przewidywalny styl gry;) Mourinho może i wygrał mniej niż powinien, ale trafił na najlepszą drużynę w historii. Obecnie Barcelona gra przynajmniej o dwa poziomy gorzej niż nawet rok temu. Nie wspomnę już o kontuzji Messiego. Bo gdyby nie ona, to Real już od niedzieli byłby poza ligą…. Real teraz jest pod formą. Taki okres w czasie sezonu przeżywa każda drużyna….

Kocham Real, ale jestem wściekły na tę ekipę. Zmarnować taką szansę, zafundować wielkiego „doła” wszystkim kibicom, no i odbudować umarłą już prawie Barcę – być może na kilka kolejnych sezonów. Oto ich dzieło.

Najgorszy sezon Barçy w lidze od kilku lat a my i tak ogladamy im plecy. Nie jest szałowo ale nie ma co się załamywać, pierwszy rok pracy Ancelottiego więc nie ma co oczekiwać cudów, zespół jest jednak w fazie budowy nowej taktyki gry. Widać że gra opiera się teraz na wymianie piłki między graczami, ale jeszcze nie jest to tak dobrze poukładane. Widać to zresztą po kontratakach które nie są już perfekcyjne jak w poprzednich sezonach. Wiadomo że coś kosztem czegoś. Od początku byłem sceptycznie nastawiony do tego sezonu (sezonu, nie trenera!!!) bo ciężko jest przejść w 2 miesiące z taktyki polegajacej na kontrach na grę piłką. Potrzeba czasu i zespół Carlo będę oceniał dopiero w następnym sezonie. W tym sezonie jeszcze nic nie jest przesądzone, może być potrójna korona bo to wciąż możliwe, ale może być potrójne nic i… nic się nie stanie. Dajmy im czas.

Oglądam Real już od 5-6 lat. I co roku jest to samo. Niby jest nieźle, czasem jest super, ale na koniec Barça wygrywa lige, a LM Bayern albo ktoś inny. Mentalnie Real to lipa. Piłkarze nie mają głowy do wygrywania. Zawsze jak pojawi się pierwsza przeszkoda, Ramos/Pepe dostają czerwo, a Krycha strzela z 40 metrów. Na jakieś Celty czy Osasuny jest ok, ale pierwszy rywal równy technicznie i jest po zawodach. Tam psycholog jest potrzebny a nie trener.

Za wcześnie na takie osądy, ale uważam, że w tym momencie sezon jest rozstrzygnięty, w lidze Barça i Atlético nie dadzą nam dojść do głosu, w LM może i przejdziemy BVB, ale następny przeciwnik typu Bayern, Chelsea czy Barça skarcą naszą drużynę „mistrzów”. Niestety, ale wydaje mi się, że Ancelotti nie nadaje się tutaj, a to co mówił Mourinho o ambicjach piłkarzy to jest chyba jednak prawda. Po raz kolejny Bale zagrał bardzo źle, za te 100 mln euro można było ściągnąć np. Luisa Suareza i Pogbę, a zostałby u nas Özil, czy wyszlibyśmy na tym źle? 100 mln poszło z wiatrem, a przydatność Bale’a w meczach z lepszymi jest znikoma. Kiedy transfery Realu będą przeprowadzane z głową?

Bacca dał Benzemie pokaz skuteczności. Real od paru lat ma związane nogi w meczach z największymi. To chyba wina mentalności „galácticos”. Sevilla była krótko przy piłce ale nawet w minutę pokazała więcej zaangażowania i przemyślanej gry niż my przez 45 minut.

Atak? wybaczcie ale Benzema powinien się pożegnać z tym klubem 2 lata temu, jak w końcu strzeli to wszyscy purkają z zachwytu, że strzela, ale prawda jest taka, że to co strzela MUSI strzelić napastnik na miarę klubu tej klasy. Niezbędne kupno NAPASTNIKA na miarę RM, coś w stylu dzika Suareza, który będzie ładował bramy 8 na 10, jak już się znajdzie przed bramkarzem.

Póki Real nie będzie miał odpowiedniego defensywnego pomocnika, to najważniejsze mecze sezonu będą tak wyglądać. Odpowiedniego czyli: kogoś kto jest szybki, ruchliwy, zwrotny, silny fizycznie, nie boi się wejść w kontakt fizyczny, potrafi odebrać piłkę poprzez wyprzedzenie. Jako że to liga hiszpańska to powinien mieć też dobrą technikę i rozegranie.
A u nas jest wolny Alonso który co prawda potrafi rozebrać ale w szybkiej grze obronnej nie wyrabia. On dobiega do rywala, staje i czeka co tamten zrobi. A tu potrzeba kogoś bardziej bezpośredniego. Stąd wynikają też błędy stoperów bo rywal w strefie Alonso ma za dużo czasu i miejsca, może zagrywać jak chce. Khedira zresztą podobnie, mistrzem odbioru też nie jest, szybkość i zwrotność ma słabą, technikę również. To nie przypadek że w takich meczach najlepszy jest Angel bo: jest ruchliwy, nie odpuszcza, szybko reaguje, biega, nie kalkuluje tylko walczy o piłkę. Nam potrzeba kogoś takiego na defensywnym pomocniku.

Na czym polega taktyka siwego pana? Chyba na tym,ze przegrywajac Ronaldo walczy z 5 rywalami, bo koledzy są jeszcze na swojej połowie… A może na tym, że na średnią drużynę jaką jest Sevilla wystawiamy 3 defensywnych pomocników… Prysł czar wielkiego trenera, którego szejkowie pogonili w PSG, bo nie dało się patrzeć na ich grę, mimo że szejkowie zmontowali mu pakę… Najlepsze jest to, że mimo tego wszystkiego gdybyśmy mieli KLASOWEGO napastnika, i tak bylibyśmy na czele.. Ile okazji potrzebuje ten wirtuoz, żeby strzelić gola? Ile razy mogliśmy mieć po kilkunastu minutach ustawiony mecz? Prioryttetem powinien byc napastnik, a my kupujemy gościa, który gra bo musi, a dla lepszego od niego szuka się miejsca na boisku…

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: