REAL-ELCHE 3-0 Na Bernabeu wynik lepszy od gry

REal Madryt Elche 3-0 primera division   Piłkarze Realu przed meczem z Elche mieli tydzień wolnego. To pierwsza taka sytuacja w tym roku. Wydawało się, że spragnieni gry rzucą się na słabego przecież rywala i bez problemu wbiją mu 5 czy 6 bramek, jak to zwykli czynić w poprzednich meczach z tą drużyną. Tymczasem oglądając niemrawą grę wypoczętych zawodników Ancelottiego przecierałem oczy ze zdumienia. Wyglądali jak wybudzeni z głębokiego snu. O pierwszej połowie wypada napisać, że się odbyła. Ospałe akcje, niedbałe zagrania, niecelne podania, słabe dryblingi (w których celował Bale), brak tempa, nieporadność w wyprowadzaniu akcji. Aż szkoda to komentować, bo poziom zaprezentowany przez madrytczyków woła o pomstę do nieba. Poza próbującym coś zdziałać Di Maríą reszta przez wiekszość spotkania grała koszmarnie i oglądanie tych żałosnych popisów było prawdziwą męczarnią. Szczęście uśmiechnęło się do Królewskich w 34 minucie, kiedy to bramkę na 1-0 strzelił Illarramendi. To dopiero jego pierwsze trafienie ligowe w Realu (wcześniej strzelił gola w Pucharze Króla). Uderzenie było słabe, ale rykoszet zmylił bramkarza gości. Wcześniej powinien być odgwizdany spalony Benzemy i akcji bramkowej by nie było. Nie zmienia to faktu, że zastępujący Modricia Illarra rozegrał marne spotkanie, to zresztą nic nowego – od początku sezonu jest zachowawczy, gra konwencjonalnie, bez błysku i na ogół podaje do najbliższego zawodnika. To za mało jak na niemal 40-milionowy transfer. Ale w pierwszej połowie nie on jeden nie wiedział, co robić z piłką.
   Po zmianie stron wcale nie było lepiej, a przecież przeciwnik był wyjątkowo słaby. Diego López mógł siąść na trybunach bo zawodnicy Elche nie przeprowadzili ani jednej zakończonej groźnym strzałem akcji. Popisy nieporadności Królewskich trwały do 72 minuty, kiedy to błysnął wcześniej mało widoczny Gareth Bale. Z 30 metrów huknął jak z armaty w samo okienko bramki Herrery i zrobiło się 2-0. To właśnie dla takich bramek sprowadzono go na Bernabéu. Cudowny gol, dawno tu nie widziany. Napisałbym, że to wisienka na torcie, ale wcześniejsza gra Los Blancos to raczej ciasto z dużym zakalcem niż tort. Jedynie ostatnie 15 minut mogło się podobać. Madrytczycy grali pewniej i nawet stwarzali sytuacje bramkowe, które jednak popisowo marnowali. Mogły paść kolejne 3 lub 4 bramki – padła tylko jedna po najlepszej akcji spotkania. Kontratak rozegrany w dobrym tempie, który w ładnym stylu wykończył dopiero co wprowadzony na boisko Isco. To dobra wiadomość dla zawodnika nie mogącego odnaleźć formy z początku sezonu. Może to trafienie pozwoli mu się przełamać i wrócić do pierwszego składu.
   Ostatecznie więc Real wygrał 3-0 więc na wynik nie można narzekać. Na styl prezentowany przez zawodników już jak najbardziej tak. Skoro grając słabo można wygrać 3-0, co byłoby, gdyby zawodnicy zaprezentowali królewski poziom? Może to jednak tylko zasłona dymna przed środowym meczem Ligi Mistrzów w Gelsenkirchen? Zobaczymy. Na szczęście wtedy już do składu wrócą Cristiano Ronaldo i Luka Modrić. Dzisiejsze zwycięstwo pozwoliło Realowi wrócić na pozycję lidera Primera División, a był to już 26 mecz z rzędu bez porażki.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: