
Po zmianie stron wcale nie było lepiej, a przecież przeciwnik był wyjątkowo słaby. Diego López mógł siąść na trybunach bo zawodnicy Elche nie przeprowadzili ani jednej zakończonej groźnym strzałem akcji. Popisy nieporadności Królewskich trwały do 72 minuty, kiedy to błysnął wcześniej mało widoczny Gareth Bale. Z 30 metrów huknął jak z armaty w samo okienko bramki Herrery i zrobiło się 2-0. To właśnie dla takich bramek sprowadzono go na Bernabéu. Cudowny gol, dawno tu nie widziany. Napisałbym, że to wisienka na torcie, ale wcześniejsza gra Los Blancos to raczej ciasto z dużym zakalcem niż tort. Jedynie ostatnie 15 minut mogło się podobać. Madrytczycy grali pewniej i nawet stwarzali sytuacje bramkowe, które jednak popisowo marnowali. Mogły paść kolejne 3 lub 4 bramki – padła tylko jedna po najlepszej akcji spotkania. Kontratak rozegrany w dobrym tempie, który w ładnym stylu wykończył dopiero co wprowadzony na boisko Isco. To dobra wiadomość dla zawodnika nie mogącego odnaleźć formy z początku sezonu. Może to trafienie pozwoli mu się przełamać i wrócić do pierwszego składu.
Ostatecznie więc Real wygrał 3-0 więc na wynik nie można narzekać. Na styl prezentowany przez zawodników już jak najbardziej tak. Skoro grając słabo można wygrać 3-0, co byłoby, gdyby zawodnicy zaprezentowali królewski poziom? Może to jednak tylko zasłona dymna przed środowym meczem Ligi Mistrzów w Gelsenkirchen? Zobaczymy. Na szczęście wtedy już do składu wrócą Cristiano Ronaldo i Luka Modrić. Dzisiejsze zwycięstwo pozwoliło Realowi wrócić na pozycję lidera Primera División, a był to już 26 mecz z rzędu bez porażki.