OBERSCHLESIEN I

Oberschlesien I 2013 debiut recenzjaOBERSCHLESIEN
I
2013

Powstały w Piekarach Śląskich zespół Oberschlesien wypłynął na szersze wody w polsatowskim programie Must Be The Music, gdzie zajął 2 miejsce prezentując pod tytułem Jo chca cover utworu Ich will niemieckiego zespołu Rammstein. Ponieważ uwielbiam Rammstein (zwłaszcza wczesne albumy), z niecierpliwością czekałem na debiutancki album rodzimej kapeli. Pytanie było tylko jedno – czy śląscy muzycy wyjdą z cienia Niemców? Nie wyszli. Najpierw mnie wkurzało, że ktoś tak bezczelnie kopiuje Rammstein i za brak własnej tożsamości należy się Oberschlesien duży minus. Ale ponieważ robią to świetnie – trudno nie docenić ich muzyki. Industrialny metal na debiutanckiej płycie zespołu broni się znakomicie. To najlepsza od lat płyta Rammstein, tyle że nagrana po polsku. A raczej po „ślunsku”, bo Oberschlesien nie kryje swoich narodowościowych zapędów. Jeśli więc zaakceptujemy śpiewane lokalną gwarą teksty (nie do końca zrozumiałe dla „obcych” z innych części Polski), to cała reszta jest bez zarzutu. Notabene Rammstein też trudno polubić, jeśli wkurza nas język niemiecki, ale przecież oni tylko wtedy brzmią autentycznie, zaś utwory śpiewane po angielsku trudno nazwać udanymi. Jakby ktoś mimo wszystko miał wątpliwości co do wzorców Oberschlesien, grupa umieściła na płycie aż 3 covery Rammstein – poza wspomnianym wyżej Jo chca również Szola (Spiel mit mir) Żryj (Spring), te 2 nawet lepsze od niemieckich oryginałów.
   Nie będę ukrywał, że lubię takie granie, a melodeklamacje i niski głos Michała Stawińskiego idealnie pasują do śląskiej gwary i motorycznego tanz metalu prezentowanego przez zespół. Ciężkie riffy, dobre melodie, nośne refreny – wszystko to powoduje, że jestem w stanie darować muzykom brak oryginalności. W końcu z Oberschlesien – przepraszam, z Górnego Śląska pochodzi wiele świetnych polskich kapel (SBB, Kat, Dżem), tylko żadna z nich aż tak wyraźnie nie manifestowała lokalnego patriotyzmu (którym przesiąknięta jest strona liryczna omawianej płyty). Jednak nie wnikam głęboko w teksty (podobnie jak nie robiłem tego u Rammstein) – każdy może śpiewać, o czym chce, a tutaj i tak nie wszystko da się zrozumieć. Dla mnie ważniejsze jest samo granie, a ono mi wyjątkowo podchodzi. Warto dodać, że w poszczególne nagrania muzycy umiejętnie wplatają różne tradycyjne motywy, jak np. fragmenty modlitwy czy kołysanki. Widać, że panowie czują się niezwykle swodobnie w tym, co robią, zaś swój krążek dopracowali w najdrobniejszych szczegółach. Gorąco polecam. Jeśli tylko zaakceptujecie muzyczną wtórność zespołu i pozbędziecie się związanych z tym uprzedzeń – trudno będzie się Wam uwolnić od tej muzyki. Richter, Oberschlesien, PowstaniecFusballoki to moje ulubione kawałki, ale zapewniam, że pozostałym też niczego nie brakuje.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: