ESPANYOL-REAL 0-1 Powtórka z rozrywki w ćwierćfinale Copa del Rey

Espanyol Real 0-1 ćwierćfinał Copa Rey 2014   Copa del Rey czyli rozgrywki o Puchar Króla wkraczają w decydującą fazę. Pierwsze ćwierćfinałowe spotkanie z Espanyolem Real Madryt rozegrał na Cornell?-El Prat w Barcelonie, gdzie tydzień wcześniej wygrał 1-0 w meczu ligowym. Teraz powtórzył swój wynik i jest zdecydowanym faworytem do awansu, choć decydujące starcie odbędzie się za tydzień na Bernabéu. Mecz przebiegał pod dyktando gości, którzy kontrolowali wydarzenia boiskowe i przez długi czas nie dopuszczali Katalończyków pod własną bramkę. Właściwie pierwszy groźny strzał Espanyolu miał miejsce w 54 minucie, kiedy to García minął Ramosa i minimalnie chybił, ale dopiero rozprężenie madrytczyków w ostatnim kwadransie spowodowało zamieszanie pod bramką Casillasa. Tak to bywa, gdy zamiast dobić rywala broni się skromnej, jednobramkowej zaliczki. Na szczęście kapitan Królewskich był dobrze dysponowany i uchronił drużynę od straty gola broniąc w sytuacji sam na sam z Córdobą.
   To już 6 mecz z rzędu, w którym Real nie traci gola – jeśli Granada w sobotę nie trafi na Bernabéu, Ancelotti i jego ekipa wyrównają klubowy rekord. To bardzo miła zmiana dziurawej jak sito defensywy z początku rozgrywek. Niestety nie da się tego samego powiedzieć o przedniej formacji. Poza aktywnym jak zwykle Modriciem, reszta grała poniżej własnych możliwości. Nie zachwycił Bale i nie zmienia tego asysta przy bramce Benzemy w 25 minucie. Oddał niezły strzał z wolnego i niewiele więcej. Benzema zdobył gola, ale poza tym nie był zbyt aktywny, do tego zaczął grać samolubnie, co dotychczas było domeną Cristiano Ronaldo. Jego strzały były słabe, a w sytuacji 2 na 1 powinien podać do świetnie ustawionego Portugalczyka i tym samym zamknąć mecz. Pod warunkiem, że CR7 by trafił, bo ten element dzisiaj u niego zawodził. Poza niezłym strzałem w słupek, reszta była czytelna lub bardzo niecelna, i to w pozornie łatwych sytuacjach. Co jednak powiedzieć o Arbeloi, który 2 razy w sytuacji sam na sam z bramkarzem zachował się jak młodziak z okręgówki, a nie zawodnik królewskiego klubu? Zamiast huknąć jak z armaty, lekko podał piłkę Casilli. Poza tym, jak to ma w zwyczaju, zagrywał głównie do tyłu, unikał dryblingów i szukał faulu, co chwila padając na murawę. Szkoda słów. W efekcie mimo optycznej przewagi Realu i kilku czystych sytuacji bramkowych, Blancos musieli do końca drżeć o wynik. Na szczęście dowieźli go do końca.
   Nie chcę się powtarzać, bo przecież drużyna wygrała i znów grała na zero z tyłu, ale forma zawodników coraz bardziej mnie niepokoi. To wciąż nie jest to. Real nadal nie gra swodobnie, nadal nie ma pomysłu na swoje ataki, a wyprowadzanie piłki z własnego pola woła o pomstę do nieba. Dawno nie widziałem tylu prostych, niewymuszonych strat. Nie zostało wiele czasu, by to poprawić. Taka gra może na Espanyol wystarczy (też ledwo), ale na silnych i dobrze zorganizowanych przeciwników już raczej nie. Bez poprawy dokładności podań, bez zwiększenia tempa gry i jej urozmaicenia, nie bardzo widzę Real wygrywający trofea. Ale może muszę iść do okulisty? Oby…
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: