
Z niezrozumiałych dla mnie powodów trener nie dokonał w przerwie żadnych istotnych zmian. Wprawdzie Xabiego Alonso zastąpił Illarramendi, ale to nie była zmiana ofensywna, zresztą Bask grał całkiem poprawne spotkanie. Widocznie Ancelotti byl zadowolony, skoro niedawno wynik 0-0 z trzecioligowcem też go satsfakcjonował. Zareagował dopiero po kolejnym zmarnowanym kwadransie, kiedy bezbarwnych Isco i Di Maríę zastąpili Jesé i Bale. Młody Hiszpan już w pierwszej akcji mógł zdobyć prowadzenie, jednak uderzył za lekko. Chwilę później, w 67 minucie, doskonale obsłużył Benzemę, który otworzył wynik meczu. Od tego momentu Real kontrolował boiskowe wydarzenia i nie pozwolił gościom nawet na honorowe trafienie. Z pewnością na nie zasłużyli, ale skoro Charles Dias zmarnował dwie okazje sam na sam z Lópezem, to trudno oczekiwać cudu. Tymczasem w 82 minucie po zagraniu Carvajala swoje trafienie odnotował niewidoczny dotąd Cristiano Ronaldo. Dobrze grał Bale, który 2 niezłe strzały uzupełnił znakomitą asystą w 92 minucie, kiedy to CR7 ustalił wynik meczu na 3-0. Warto dodać, że było to 20 trafienie Cristiano Ronaldo w Primera Division, a zarazem jego gol nr 400 w całej dotychczasowej karierze. Tak więc ostateczny wynik całkiem przyzwoity, znacznie lepszy od gry w przekroju całego spotkania. Przypomnę, że w 1 połowie był tylko 1 celny strzał, w drugiej 8 – niemal wszystkie po wejściu zmienników.
Real więc planowo pokonał rywala i dobrze rozpoczął 2014 rok. Do poprawy nadal wiele, a w styczniu przed drużyną wyjątkowo dużo spotkań (liga i Puchar Króla). Ważny będzie występ za tydzień w Barcelonie z Espanyolem, z którym swój jedyny mecz przegrało Atlético. Zwycięstwo pozwoliłoby Królewskim wreszcie zbliżyć się do prowadzących 5 punktami rywali, którzy grają ze sobą w bezpośrednim meczu.