ROBBIE WILLIAMS
Swings Both Ways
2013
Zaskoczenie? Chyba nie. Wielu popularnych artystów romansuje ze swingiem, a w przypadku Wiiliamsa to już drugie podejście do tematu – album Swing When You?re Winning z 2001 roku przez 6 tygodni utrzymywał się na szczycie brytyjskiej listy przebojów. Spieszę więc donieść, że nowa płyta jest jeszcze lepsza, a artyście towarzyszą tacy wykonawcy, jak Michael Bublé, Kelly Clarkson, Lily Allen czy Rufus Wainwright. „Początkowo planowałem, żeby nowa płyta była podobna do poprzedniej, ale szybko sobie uświadomiłem, że to właściwie nie jest to, czego chciałem. Dlatego jest inna, tym razem to nie same covery. Miałem w zanadrzu pewne piosenki, które chciałem pokazać światu, a które przy odrobinie szczęścia mogłyby stać się częścią czyjegoś życia”.
Można go lubić lub nie, ale jednemu nie da się zaprzeczyć: Robbie Williams w swingującym wcieleniu ma wyjątkowo dużo wdzięku. Jest wyluzowany, wszyscy tu się świetnie bawią i ten nastrój udziela się słuchaczowi. Bo przecież to niby żadna sztuka odśpiewać kilka nieśmiertelnych klasycznych kawałków (np. takiego Dream A Little Dream po prostu nie da się zepsuć), ale nie każdemu to pasuje i nie każdy potrafi zrobić to z klasą. Robbiemu się udało. Swings Both Ways to album na świąteczny wieczór, na imprezę czy do auta – wszędzie się sprawdzi. Nawet jeśli nieco kiczowaty, a niektóre kawałki nie do końca przekonują (jak choćby niepotrzebny romans z operą na samym końcu). Nie szkodzi. Plusów jest znacznie więcej, a przy takim Go Gentle (jeden z 6 nowych utworów) noga sama chodzi. Szczerze mówiąc wolę takie piosenki niż przesadnie romatyczne oblicze artysty. W obu jest jednak wiarygodny, a orkiestra i jazzowe instrumentarium pasują jak ulał. Z duetów najlepiej wypada Soda Pop z Michaelem Bublé, z coverów polecam Minnie The Moocher. Dla wielbicieli klimatów sprzed kilku dekad pozycja obowiązkowa.
Można go lubić lub nie, ale jednemu nie da się zaprzeczyć: Robbie Williams w swingującym wcieleniu ma wyjątkowo dużo wdzięku. Jest wyluzowany, wszyscy tu się świetnie bawią i ten nastrój udziela się słuchaczowi. Bo przecież to niby żadna sztuka odśpiewać kilka nieśmiertelnych klasycznych kawałków (np. takiego Dream A Little Dream po prostu nie da się zepsuć), ale nie każdemu to pasuje i nie każdy potrafi zrobić to z klasą. Robbiemu się udało. Swings Both Ways to album na świąteczny wieczór, na imprezę czy do auta – wszędzie się sprawdzi. Nawet jeśli nieco kiczowaty, a niektóre kawałki nie do końca przekonują (jak choćby niepotrzebny romans z operą na samym końcu). Nie szkodzi. Plusów jest znacznie więcej, a przy takim Go Gentle (jeden z 6 nowych utworów) noga sama chodzi. Szczerze mówiąc wolę takie piosenki niż przesadnie romatyczne oblicze artysty. W obu jest jednak wiarygodny, a orkiestra i jazzowe instrumentarium pasują jak ulał. Z duetów najlepiej wypada Soda Pop z Michaelem Bublé, z coverów polecam Minnie The Moocher. Dla wielbicieli klimatów sprzed kilku dekad pozycja obowiązkowa.