IRON MASK Fifth Son Of Winterdoom

Iron Mask Fifth Son Winterdoom recenzjaIRON MASK
Fifth Son Of Winterdoom
2013
altaltaltaltalt

Belgijska metalowa formacja Iron Mask nie jest dobrze znana w Polsce. Tę zaległość można nadrobić zapoznając się z jej najnowszym dziełem, płytą Fifth Son Of Winterdoom. Mimo zaledwie 11 lat działalności skład zespołu kilkakrotnie się zmieniał, dlatego też trudno porównywać nowy krążek do debiutanckiego Revenge Is My Name i następującego po nim Hordes Of The Brave. Niby to nadal klasyczny power metal, ale ten power chyba gdzieś uleciał po drodze. Dwie wspomniane płyty to metalowe petardy z zabójczym tempem grania, podczas gdy teraz Iron Mask oferuje większą różnorodność i odjazd w kierunku nieco łatwiejszych melodii. Co kto lubi – mnie akurat ta zmiana odpowiada, jednak w takiej sytuacji trudno zachować spójność stylistyczną i jej brak trochę przeszkadza.
   Dla każdego coś miłego – tak mógłbym podsumować nową propozycję Iron Mask. Wprawdzie trudno będzie zadowolić wielbicieli pierwszych płyt, bo te szybkie numery (Like A Lion In A Cage, Run To Me, Eagle Of Fire, The Picture Of Dorian Grey) nie mają odpowiedniej dawki ognia, ale już miłośnicy melodyjnego grania pokochają Angel Eyes czy Demon Soul, zwolennicy sabbathowskiego brzmienia docenią Only One Commandment czy Reconquista 1492, z kolei wszystkich pogodzi świetny hitowy Rock Religion. Jesli do tego dodamy epicki, 10-minutowy utwór tytułowy, wychodzi całkiem przyzwoity album, który może nie powala na kolana, ale zawiera wystarczająco dużo dobrego grania na przyzwoitym poziomie, by poświęcić mu chwilę uwagi. Tych zaś, którym zabraknie pazura, odsyłam do starszych płyt Iron Mask z początku kariery. Tam będzie pazur, brak jednak rozpoznawalnych melodii. No cóż, nie można mieć wszystkiego…
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: