KEN HENSLEY & LIVE FIRE Trouble

Ken Hensley Live Fire Trouble recenzja Uriah HeepKEN HENSLEY & LIVE FIRE
Trouble
2013

Ken Hensley. Ręka do góry, kto zna to nazwisko. Nie widzę, nie słyszę… A Uriah Heep? No, teraz już lepiej… W najlepszych czasach tej zasłużonej kapeli Hensley nie tylko grał na klawiszach (brzmienie jego hammondów determinowało styl grupy), ale przede wszystkim był głównym kompozytorem, a niektóre klasyki nawet śpiewał (Lady In Black, Look At Yourself). Czy może więc dziwić, że nagrane z własnym zespołem Live Fire solowe utwory artysty brzmią identycznie? I w zasadzie to, co napisałem, może wystarczyć za całą recenzję. Miłośnicy Uriah Heep odnajdą się doskonale w tych nagraniach, a cała reszta nie ma tu czego szukać. Trudno nawet byłoby zauważyć, że album Trouble nie powstał w latach 70/80. Kompozycje są klasycznie skonstruowane, klawisze wcale nie dominują, ale słychać je w odpowiedniej ilości, wszystko jest na miejscu, nie ma żadnych zaskoczeń ani specjalnych rozczarowań. Niby nic wielkiego, poszczególne utwory głowy nie urywają, ale stanowią miłą wycieczkę w lata świetności hard rocka w nieco lżejszym wydaniu. Problemem może być jednostajność – większość nagrań jest podobna i to trochę nuży, niemniej początek może się podobać. Ready To Die, mocno „hammondowy” It czy tytułowy Trouble to numery, które z powodzeniem można by umieścić na płytach Uriah Heep. Gdyby wszystkie były tak dobre…
   Hensley Ameryki nie odkrywa, ale jest szczery i autentyczny w tym, co robi, a robi to całkiem nieźle. Tak na mocne 2 gwiazdki, bo trochę to zbyt monotonne na więcej, jednak lubię Uriah Heep i cieszy mnie takie granie w dzisiejszym, zupełnie innym świecie. Warto posłuchać.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: