W 13 kolejce rozgrywek Primera Division Real Madryt podejmował na Bernabéu Real Sociedad San Sebastian, i – podobnie jak kilka dni wcześniej z Sevillą, urządził sobie prawdziwą goleadę. Pierwsza połowa spotkania była perfekcyjna w wykonaniu Królewskich. Nie dopuszczali przeciwnika pod własne pole karne, sami grając szybko i skutecznie. Widać było zapał, chęć do gry, pressing i walkę na całym boisku. Real ewidentnie załapał rytm, a 4 bramki strzelone rywalowi to tylko minimalny wymiar kary. Ostre strzelanie rozpoczął będący w wyśmienitej formie Cristiano Ronaldo wykorzystując podanie Benzmy. W 18 minucie trafienie zaliczył Francuz, zaś niedługo później ponownie Cristiano, wykorzystując rzut karny (podyktowany za zagranie ręką po jego strzale). W 36 minucie swojego pierwszego gola w sezonie zdobył Sami Khedira po podaniu Bale’a. Sytuacji było więcej (m.in. Cristiano zaliczył poprzeczkę), a gra Blancos naprawdę mogła się podobać.
Druga połowa to już zupełnie inny mecz. Real zadowolony z wysokiego prowadzenia nie forsował tempa, grał wolniej i mniej kreatywnie, zaś do pracy wzięli się goście. Sam Griezmann miał 3 znakomite sytuacje, z których wykorzystał tylko jedną, zdobywając honorowe trafienie. Gospodarze mieli spotkanie pod kontrolą, ale szkoda, że nie stać Królewskich na 90 minut pełnego zaangażowania. Drugą połowę odpuścili, zaś trener nie reagował i dopiero w samej końcówce wymienił Khedirę (Isco) i niewidocznego Beznemę (Morata). Szkoda, że tak późno, bo kiedy młody wychowanek Królewskich ma się ogrywać, jeśli nawet w zupełnie bezpiecznych meczach dostaje zaledwie 10 minut. Notabene Morata po podaniu Cristiano miał stuprocentową okazję na gola, którą zmarnował w stylu niegodnym swego wielkiego talentu. Gdy wszedł na boisko było już 5-1, bo w 76 minucie wspaniałym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Cristiano Ronaldo, kompletując swego 19 hat-tricka w Realu i strzelając swoją 16 bramkę ligową w tym sezonie. To facet z innego świata.
Real rozegrał kompletną pierwszą połowę i przyzwoitą drugą – czyli w sumie naprawdę dobre spotkanie, którego oglądanie sprawiało przyjemność, a to wcale nie norma w obecnym sezonie. Formę z Bernabéu trzeba jeszcze przenieść na mecze wyjazdowe i wtedy wszystko będzie na miejscu.
Druga połowa to już zupełnie inny mecz. Real zadowolony z wysokiego prowadzenia nie forsował tempa, grał wolniej i mniej kreatywnie, zaś do pracy wzięli się goście. Sam Griezmann miał 3 znakomite sytuacje, z których wykorzystał tylko jedną, zdobywając honorowe trafienie. Gospodarze mieli spotkanie pod kontrolą, ale szkoda, że nie stać Królewskich na 90 minut pełnego zaangażowania. Drugą połowę odpuścili, zaś trener nie reagował i dopiero w samej końcówce wymienił Khedirę (Isco) i niewidocznego Beznemę (Morata). Szkoda, że tak późno, bo kiedy młody wychowanek Królewskich ma się ogrywać, jeśli nawet w zupełnie bezpiecznych meczach dostaje zaledwie 10 minut. Notabene Morata po podaniu Cristiano miał stuprocentową okazję na gola, którą zmarnował w stylu niegodnym swego wielkiego talentu. Gdy wszedł na boisko było już 5-1, bo w 76 minucie wspaniałym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Cristiano Ronaldo, kompletując swego 19 hat-tricka w Realu i strzelając swoją 16 bramkę ligową w tym sezonie. To facet z innego świata.
Real rozegrał kompletną pierwszą połowę i przyzwoitą drugą – czyli w sumie naprawdę dobre spotkanie, którego oglądanie sprawiało przyjemność, a to wcale nie norma w obecnym sezonie. Formę z Bernabéu trzeba jeszcze przenieść na mecze wyjazdowe i wtedy wszystko będzie na miejscu.