RIDES
Can’t Get Enough
2013
Can’t Get Enough – świetny tytuł. Pasuje jak ulał do biografii panów tworzących grupę The Rides. Gitarzyści Stephen Stills i Kenny Wayne Shephard oraz klawiszowiec Barry Goldberg rzeczywiście nie mają dość, są nienasyceni. Najważniejszy jest ten pierwszy pan. To on w 1968 roku wraz Alem Kooperem i Mikem Bloomfieldem wydał słynny, klasyczny już dziś album bluesowy Super Session. Magię tamtej sesji słychać nawet po 45 latach, gdy się tylko włączy te nagrania. Legenda amerykańskiej gitary Stephen Stills postanowił wrócić do idei i przywołać klimat Super Sesji. Do współpracy zaprosił jej uczestnika, klawiszowca Barry’ego Goldberga, a w miejsce nieżyjącego Bloomfielda młodszego kolegę Kenny’ego Wayne’a Shepharda. I co z tego, że dwaj panowie są w okolicach 70-tki, skoro wymiatają lepiej od wielu młodzieniaszków?
Album Can’t Get Enough to solidna porcja klasycznego blues rocka, zawierająca zarówno autorskie kompozycje muzyków, jak też brawurowo wykonane covery utworów innych wielkich. Prym wiedzie wolne, 7-minutowe bluesisko Muddy Watersa Honey Bee, świetnie wypada dynamiczna wersja Search And Destroy z repertuary Iggy’ego Popa i jego The Stooges, wreszcie ostry rockowy numer Neila Younga Rockin’ In The Free World, zagrany dość podobnie do oryginału. Jest jeszcze znakomity numer Word Game, niepublikowany kawałek grupy Buffalo Sprinfield z czasów, gdy Stills tam grał. Poza coverami są dobre utwory autorskie, jak choćby mocny opener Roadhouse. Mógłbym dalej wymieniać, ale po co? To muzyka ze znakiem jakości. Płyta z wielką klasą. Może nie ma magii Super Session, ale ma wystarczająco dużo mocy, by zadziwić słuchacza. Lepiej nie patrzeć w kalendarz, bo stare wygi potrafią czasem zagrać tak energetycznie, że młodzi mogą tylko pozazdrościć. Warsztatowo perfekcyjna płyta, jazda obowiązkowa dla miłośników bluesa. Liczę na ciąg dalszy….
Album Can’t Get Enough to solidna porcja klasycznego blues rocka, zawierająca zarówno autorskie kompozycje muzyków, jak też brawurowo wykonane covery utworów innych wielkich. Prym wiedzie wolne, 7-minutowe bluesisko Muddy Watersa Honey Bee, świetnie wypada dynamiczna wersja Search And Destroy z repertuary Iggy’ego Popa i jego The Stooges, wreszcie ostry rockowy numer Neila Younga Rockin’ In The Free World, zagrany dość podobnie do oryginału. Jest jeszcze znakomity numer Word Game, niepublikowany kawałek grupy Buffalo Sprinfield z czasów, gdy Stills tam grał. Poza coverami są dobre utwory autorskie, jak choćby mocny opener Roadhouse. Mógłbym dalej wymieniać, ale po co? To muzyka ze znakiem jakości. Płyta z wielką klasą. Może nie ma magii Super Session, ale ma wystarczająco dużo mocy, by zadziwić słuchacza. Lepiej nie patrzeć w kalendarz, bo stare wygi potrafią czasem zagrać tak energetycznie, że młodzi mogą tylko pozazdrościć. Warsztatowo perfekcyjna płyta, jazda obowiązkowa dla miłośników bluesa. Liczę na ciąg dalszy….