Dzisiaj nastąpiło oficjalne ogłoszenie tego, o czym wszyscy wiedzą od 2 tygodni, czyli od momentu zwolnienia Waldemara Fornalika. Nowym selekcjonerem kadry narodowej został Adam Nawałka, obecny trener Górnika Zabrze i wielki faworyt mediów, zarazem boiskowy kolega z reprezentacji obecnego prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka. Zamienił stryjek siekierkę na kijek, można by powiedzieć po tej decyzji, trudno bowiem uwierzyć, że kolejny polski szkoleniowiec tak odmieni drużynę narodową, że ta zacznie regularnie wygrywać i będzie się liczyć w Europie. Po raz kolejny okazało się, że kumoterstwo kwitnie w najlepsze. Nie chcę zarzucać Bońkowi złych intencji ani też nie zamierzam deprecjonować wartości szkoleniowca, którego Górnik przewodzi Ekstraklasie. Nie w tym rzecz. Za Fornalika Ruch Chorzów także grał świetnie i nie miało to żadnego przełożenia na wyniki reprezentacji. Fornalik eksperymentował, wciąż zmieniał skład i tak naprawdę nie zbudował solidnych podstaw drużyny, chociaż na pewno nie bał się stawiać na młodych i potrafił bez trudu i często z sensem wypowiedzieć kilka zdań, co już było postępem w stosunku do gburowatego Smudy. Jednak liczą się wyniki, a te nie nadeszły, mimo sukcesów polskich zawodników w klubach zagranicznych. Czy Nawałka będzie lepszy? Czy ma wiedzę inną niż Fornalik? Albo magiczną różdżkę? Czas pokaże, ale szczerze wątpię. Jedyna szansa nowego selekcjonera na wypełnienie powierzonej mu misji czyli awansu do Mistrzostw Europy 2016 to zmiana systemu rozgrywek. Teraz w finałowym turnieju będą grały aż 24 drużyny. Trudno sobie wyobrazić, by w tak szerokim gronie zabrakło Polski, jednego z największych krajów Starego Kontynentu. Automatycznie awansują po 2 drużyny z grupy, trzecia zagra w barażach. Zadanie więc nie jest przesadnie trudne, jednak poczekajmy do losowania grup.
Nie jestem fanem polskiej myśli szkoleniowej, bo jest stara i niewiele warta. Polskich trenerów nie zatrudniają piłkarskie potęgi, a prowadzone przez nich polskie kluby co roku kompromitują się w rozgrywkach pucharowych. Tegoroczny przykład Legii jest aż nadto wymowny. Jednak skoro nie stać nas na zagranicznego trenera z uznanym nazwiskiem, a to niestety fakt – nie stać nas, to może lepiej, że zatrudniono Polaka, znającego polskich piłkarzy i polskie realia. Trzeba dać mu kredyt zaufania, jak każdemu nowemu szkoleniowcowi co 2 lata. Życzę mu dużo szczęścia, bo tylko ono zagwarantuje powodzenie.
Nie jestem fanem polskiej myśli szkoleniowej, bo jest stara i niewiele warta. Polskich trenerów nie zatrudniają piłkarskie potęgi, a prowadzone przez nich polskie kluby co roku kompromitują się w rozgrywkach pucharowych. Tegoroczny przykład Legii jest aż nadto wymowny. Jednak skoro nie stać nas na zagranicznego trenera z uznanym nazwiskiem, a to niestety fakt – nie stać nas, to może lepiej, że zatrudniono Polaka, znającego polskich piłkarzy i polskie realia. Trzeba dać mu kredyt zaufania, jak każdemu nowemu szkoleniowcowi co 2 lata. Życzę mu dużo szczęścia, bo tylko ono zagwarantuje powodzenie.