SEBASTIAN RIEDEL CREE
Wyjdź
2013
Syn Ryszarda Riedla Sebastian praktycznie nie miał wyjścia. Gdy 20 lat temu założył własną kapelę Cree (pomysłodawcą nazwy był zafascynowany historią Indian ojciec), z góry było wiadomo, jaką muzykę będzie grał. Nikt tylko nie mógł przewidzieć tragedii, jaka wydarzyła się rok później…. Syn legendarnego wokalisty grupy Dżem poszedł w ślady ojca i w najlepszy możliwy sposób oddaje hołd jego pamięci – nagrywając coraz doskonalsze bluesrockowe piosenki. Najnowszy album Cree to z pewnością najbardziej dojrzałe dzieło w jego karierze, a rola Sebastiana jest podkreślona zmianą nazwy widniejącej na okładce. To już nie Cree, to Sebastian Riedel Cree. Komenatrz niepotrzebny.
Muzyka zawarta na płycie Wyjdź… urzeka od pierwszej do ostatniej minuty. Tekstami Darka Duszy, brzmieniem, które szlifował sam Andrew Jackson (znany m.in. ze współpracy z Pink Floyd), a przede wszystkim melodiami. „Staraliśmy się, żeby w każdym aspekcie jej tworzenia pojawiło się coś nowego. Otworzyliśmy się na zupełnie nowe rejony dla Cree, co słychać w tytułowym „Wyjdź” – to chyba najmocniejszy utwór w historii zespołu, czy „Moja halucynacja”, która ociera się o klimaty punk rocka.” Dokładnie taki jest ten album. Różnorodny, bogaty w pomysły i dobre melodie. Przebojowy opener Ja wiem i Ty to wiesz, mocny i zadziorny Biuro ludzi znalezionych, rockowy Czego chcesz ode mnie, akustyczna ballada Wierzyć chcę w marzenia z przepiękną, chwytającą za serce solówką gitarową, ostry jak brzytwa numer tytułowy, genialnie niespokojny Moje halucynacje, delikatny i zwiewny Szaman, czarujący klimatami i tęskną gitarą jak w najlepszych kawałkach Dżemu. To tylko proste rockowe kawałki, nic więcej, ale jak świetnie zagrane. Oczywiście są też momenty słabsze, bo każdy krążek takie miewa (singlowy, bezpłciowy kawałek Jestem tu dla Ciebie można przeboleć, podobnie jak trochę nijaką balladę Wieczne pytania, ale Być nie mogę utrzymany w rytmie… reggae to już poważny zgrzyt), jednak tych dobrych jest wystarczająco dużo, by przyznać wysoką ocenę.
Cree nagrywał dość rzadko (to dopiero 6 album w ich dyskografii), ale ostatnio nabrał tempa i oby je utrzymał. Nie mam nic przeciwko, by co roku dostawać nowe kompozycje. Sebastian jest w formie, a gdzieś tam w zaświatach tata słucha i szeroko się uśmiecha.
Muzyka zawarta na płycie Wyjdź… urzeka od pierwszej do ostatniej minuty. Tekstami Darka Duszy, brzmieniem, które szlifował sam Andrew Jackson (znany m.in. ze współpracy z Pink Floyd), a przede wszystkim melodiami. „Staraliśmy się, żeby w każdym aspekcie jej tworzenia pojawiło się coś nowego. Otworzyliśmy się na zupełnie nowe rejony dla Cree, co słychać w tytułowym „Wyjdź” – to chyba najmocniejszy utwór w historii zespołu, czy „Moja halucynacja”, która ociera się o klimaty punk rocka.” Dokładnie taki jest ten album. Różnorodny, bogaty w pomysły i dobre melodie. Przebojowy opener Ja wiem i Ty to wiesz, mocny i zadziorny Biuro ludzi znalezionych, rockowy Czego chcesz ode mnie, akustyczna ballada Wierzyć chcę w marzenia z przepiękną, chwytającą za serce solówką gitarową, ostry jak brzytwa numer tytułowy, genialnie niespokojny Moje halucynacje, delikatny i zwiewny Szaman, czarujący klimatami i tęskną gitarą jak w najlepszych kawałkach Dżemu. To tylko proste rockowe kawałki, nic więcej, ale jak świetnie zagrane. Oczywiście są też momenty słabsze, bo każdy krążek takie miewa (singlowy, bezpłciowy kawałek Jestem tu dla Ciebie można przeboleć, podobnie jak trochę nijaką balladę Wieczne pytania, ale Być nie mogę utrzymany w rytmie… reggae to już poważny zgrzyt), jednak tych dobrych jest wystarczająco dużo, by przyznać wysoką ocenę.
Cree nagrywał dość rzadko (to dopiero 6 album w ich dyskografii), ale ostatnio nabrał tempa i oby je utrzymał. Nie mam nic przeciwko, by co roku dostawać nowe kompozycje. Sebastian jest w formie, a gdzieś tam w zaświatach tata słucha i szeroko się uśmiecha.