NINE INCH NAILS Hesitation Marks

Nine Inch Nails Hesitation Marks recenzja ReznorNINE INCH NAILS
Hesitation Marks
2013
altaltaltaltalt

Z recenzowaniem nowych dokonań kultowych wykonawców jest pewien kłopot – skoro są znani i swą twórczością zasłużyli, by być tu gdzie są, trudno ich krytykować, bo zawsze znajdą się fani broniący swych idoli i dowodzący, że słaba płyta nie jest słaba. Rzecz gustu. Nie da się ukryć, że Trent Reznor to bardzo znana i zarazem bardzo kontrowersyjna postać w świecie rocka, a jego Nine Inch Nails to kapela kultowa. W pewnych kręgach na pewno. „Wszystko przeżyłem, wszystkiego próbowałem”, śpiewa Reznor w piosence Everything i ma wiele racji. Narkotyki, depresja, kłótnie z wytwórnią, odwyk, wreszcie małżeństwo i stablilizacja. Na jak długo – zobaczymy. Reznor to niespokojna dusza i trudno wyobrazić go sobie w roli przykładnego męża i ojca. Dla nas najważniejsze, że po 5 latach przerwy znów wszedł do studia i nagrał nową płytę swojej najważniejszej formacji (bo przecież nie jedynej, w jakiej działa – jest jeszcze projekt How To Destroy Angels).
   Hesitation Marks trudno jednoznacznie ocenić. Industrialne, mechaniczne brzmienia, mało żywych instrumentów na rzecz serwowanej obficie elektroniki, transowe granie z elementami trip-hopu i ambientu momentami jest w stanie się obronić. Niestety tylko momentami. Delikatne trip-hopowe Find My Way to jakby połaczenie Beatlesów z Massive Attack. Jedna z ładniejszych piosenek zespołu, ale przecież nie za ballady kochamy NIN. Z pozostałych kompozycji polecam szczególnie singlowy hit Came Back Haunted (Wróciłem nawiedzony – to chyba refleksja po odwyku) i mocny, przebojowy, utrzymany w dawnym stylu Everything. Może coś bym jeszcze dorzucił, ale całość materiału nie porywa. Rozczarowuje. Disappointed – taki tytuł ma nawet jeden z utworów. Niezwykle trafny tytuł. Swoistą autorefleksją popisał się Reznor w Copy Of A, gdzie śpiewa, że jest kopią kopii, że się powtarza, wszystko już było, jest cieniem własnego cienia. Nic dodać, nic ująć. Hesitation Marks to kopia Nine Inch Nails. Intrygująca, ale nie do końca udana. Mało czadu, mało ognia, mało siły. Nie wystarczy monotonny rytm, by było dobrze. Elektroniczna perkusja czy syntezator nie zastąpią emocji. Tych mi tutaj zdecydowanie brakuje. Niewielką ilość świetnych numerów wynagradza znakomita produkcja albumu. Wszystko świetnie brzmi i puszczone głośno potrafi uzależnić, ale to norma w przypadku NIN. Mimo wszystko dobrze, że powrócili.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: