STING The Last Ship

Sting Last Ship recenzja musicalSTING
The Last Ship
2013
altaltaltaltalt

Dzisiaj premiera nowego albumu Stinga. Internet zagotuje się od zachwytów i pochwał, no bo przecież wszyscy uwielbiają dawnego frontmana grupy Police. Sam go lubię bo to miły facet i ostatnio upodobał sobie Polskę, którą odwiedza często i chętnie. Zamiast jednak bezmyślnie chwalić jego dokonania, wystąpię przed szereg i pozwolę sobie na osobistą refleksję. Płyta mi się nie podoba, jest nudna jak falki z olejem, a wszystkim uważającym inaczej proponuję sięgnąć po pierwsze trzy albumy Stinga. Jeśli The Last Ship jest dobry – to jak ocenić The Dream Of The Blue Turtles czy Nothing Like The Sun? Skali zabraknie….
Najpierw kilka faktów. The Last Ship to pierwszy autorski album Stinga od 10 lat. W międzyczasie artysta wydał krążek Songs From The Labyrinth poświęcony twórczości renesansowego kompozytora Johna Dowlanda oraz typowo zimową płytę z pastorałkami If On A Winters Night… Sukces tej ostatniej w Polsce utwierdził mnie w przekonaniu, że przy pewnych nazwiskach zawartość nie ma znaczenia. Mogłaby tam być sama cisza, a ludzie i tak kupią. Taką pozycję ma Sting, ale też trzeba uczciwie przyznać, że solidnie na nią zapracował. Nie bez znaczenia jest wytwórnia, która wydała te krążki – flirtu z klasyczną Deutsche Grammophon dopełnił album Symphonicities z orkiestrowymi aranżacjami jego wielkich hitów. Aż nie do wiary, że ten facet był kiedyś rockowym wokalistą….
The Last Ship zawiera kompozycje z  przygotowywanego przez muzyka musicalu o upadku przemysłu stoczniowego w Newcastle, stąd też nieco inny charakter utworów. Smętne zawodzenie, folkowe aranżacje, zamiast śpiewu – melodeklamacje: tak prezentuje się nowy Sting. Chcecie posłuchać fajnych piosenek – sięgnijcie po starsze albumy. To, co dostajemy na The Last Ship, trudno nawet nazwać piosenkami, bo piosenki wypada zaśpiewać. Może w musicalu te kompozycje się sprawdzą, ale ci, którzy kochają artystę za Moon Over Bourbon Street, Be Still My Beating Heart czy Fragile, nie mają tu czego szukać. Wiem, że i tak się świetnie sprzeda, tak już po prostu jest, ale dla mnie to spore rozczarowanie. Wprawdzie po 3 markotnych krążkach wydanych przez Deutsche Grammophon wiele nie oczekiwałem od nowego, ale jednak liczyłem na choć jedną dobrą piosenkę. Taką, jakich kiedyś było kilka na każdym albumie, którą można zapamiętać i wpisać do kanonu. Po 10 latach posuchy wypadałoby coś takiego stworzyć, a nie tylko odcinać kupony od przeszłości. Okazało się, że droga, którą podąża były wokalista Police, jest dla mnie kompletnie niezrozumiała. Ale to on jest artystą, nie ja. Ja po prostu już go nie chcę słuchać.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: