ANNIHILATOR Feast

Annihilator Feast recenzjaANNIHILATOR
Feast
2013
altaltaltaltalt

Wielokrotnie podkreślałem, że nie przepadam za thrash metalem (delikatnie mówiąc), ale nie mogę przejść obojętnie obok nowej płyty zespołu Annihilator, który zawsze lubiłem i ceniłem. Może niekoniecznie za te najszybsze kawałki, a takich właśnie na nowym krążku jest bardzo dużo. Feast daje mocnego kopa przynosząc 8 czadowych utworów i jedną balladę, która pasuje tu jak kwiatek do kożucha, więc ją przemilczę skupiając się na tym, co należy. Najlepszą wizytówką wydawnictwa jest otwierające je Deadlock – nagranie udostępnione przed premierą, by ludzie wiedzieli, czego oczekiwać. Szybka galopada, ostre riffy, thrash metal w czystej postaci, jak na wczesnych krążkach Metalliki czy Slayera. Taki jest ten krążek – wściekły i bezkompromisowy, a jednocześnie znośny dla ludzi lubiących heavy metal, a nie tylko gitarowe wyścigi. Niezły wokal, cały zestaw znakomitych solówek gitarowych oraz zmiany tempa i niespodzianki, jak choćby funkujący w stylu Red Hot Chili Peppers motyw w No Surrender czy spokojny początek Fight The World, przypominający środkową partię Master Of Puppets Metalliki. Takie smaczki zdecydowanie podnoszą wartość krążka. To nie jest bezmyślne thrashowe łojenie tylko zróżnicowany stylistycznie album z momentami wytchnienia i dobrej melodii wśród szybkich i ostrych jak brzytwa numerów. Najlepszym przykładem jest zamykający Feast ponad 8-minutowy utwór One Falls, Two Rise, z delikatnym wstępem, stopniowym narastaniem tempa aż do piekielnego uderzenia i ostrej jazdy bez trzymanki niemal do samego końca. O świetnej produkcji całości materiału nie ma co wspominać, bo to oczywistość.
   W specjalnej, ekskluzywnej edycji albumu otrzymujemy bonusowy krążek z 15 starymi klasycznymi kompozycjami zespołu, które zostały ponownie nagrane i brzmią bardziej współcześnie. Te kawałki nic się nie zestarzały! Ich zamieszczenie to zabieg dość ryzykowny, bo – co tu dużo ukrywać, są znacznie lepsze od większości nowego materiału. Ale to w końcu utwory wyselekcjonowane z kilkunastu płyt grupy, coś w rodzaju best of, więc muszą robić wrażenie. Tę wersję Feast szczególnie polecam.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: