INTERSTATE BLUES Two Thousand Miles Away

Interstate Blues Two Thousand Miles Away recenzjaINTERSTATE BLUES
Two Thousand Miles Away
2013
altaltaltaltalt

Kalifornijski Interstate Blues działa od 15 lat, wydał właśnie swój 10 album, a próżno szukać na polskich stronach informacji o tej kapeli. Dziwi to tym bardziej, że muzycy od kilku lat nagrywają naprawdę dobre albumy, mocno zakorzenione w klasycznej, bluesowej stylistyce, z wyrazistym wokalem i rozbudowanymi partiami gitarowymi. Jamie Purpora, autor, gitarzysta, wokalista i generalnie główna postać tria z Miasta Aniołów, na swoim najnowszym krążku poszedł dalej – blues jest tu jedynie hasłem, punktem wyjścia stricte hardrockowych kompozycji. Two Thousand Miles Away to wyjątkowo ciężka płyta, która powinna zadowolić fanów mocnego, mięsistego grania.
   Już sam opener, szybki i dynamiczny Adrenaline Twelve wgniata w fotel i potem nie bardzo jest kiedy się z tego fotela dźwignąć. 7-mniutowa kompozycja tytułowa Two Thousand Miles Away to prawdziwa rockowa perełka, początkowo senna i leniwa, by następnie rozwinąć się w ognisty numer okraszony siarczystymi solówkami i zakończony akustyczną kodą. Te kilkadziesiąt sekund to jedyna chwila wytchnienia, bo od czadowego Do You Think About It? ostra jazda zaczyna się od nowa i trwa aż do najszybszego kawałka No Sacrifice No Remorse. Jeśli będziecie narzekać na niektóre melodie, doceńcie pracę gitary. Panowie, czapki z głów.
   Nie wiem, czy jest sens porównywać muzykę Interstate Blues do innych kapel. Są w niej echa Sabbathów i Zeppelinów, słychać inspirację ZZ Top oraz kapelami typu Van Halen (świetny instrumental Far From Home), pobrzmiewa Jimi Hendrix czy nawet Deep Purple (covery Voodoo Child czy Lazy były na wcześniejszych krążkach). Ja słyszę sporo nawiązań do niedocenianego w Polsce Gov’t Mule, ale w sumie mniejsza o to. Ważne, że to świetny zespół i wydał kolejny znakomity krążek. A na deser panowie zaproponowali coś z rockowej klasyki – cover przeboju UFO Doctor Doctor, zagrany z przytupem i werwą, chociaż dość podobnie do oryginału. Może to nie było niezbędne, ale ukłon w stronę nieco zapomnianych weteranów zawsze cieszy, bo może kogoś natchnie do odkurzenia klasyki. Ktoś pamięta tę grupę w ogóle?
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: