BATTLE BEAST Battle Beast

Battle Beast recenzja 2013BATTLE BEAST
Battle Beast
2013

altaltaltaltalt

Nazwa Battle Beast po zwycięstwie grupy w Metal Battle Contest w trakcie Wacken Open Air w 2010 roku (jeden z największych na świecie festiwalu muzyki metalowej, odbywający się corocznie w Niemczech) nie powinna być obca fanom mocnego grania, jednak chyba wciąż zbyt mało osób ją kojarzy. Wymienię więc inne nazwy: Accept, Iron Maiden, Judas Priest, Lordi, Manowar, Nightwish…. Teraz lepiej? Elementy ich twórczości są stale obecne w muzyce Battle Beast. Niedawna trasa u boku Nightwish wzmogła zainteresowanie kapelą, która właśnie wydała swój drugi album. Jeszcze lepszy i jeszcze bardziej przebojowy niż debiutancki Steel z 2012 roku. Zmieniła się wokalistka (Nitte Vallo zastąpiła równie dynamiczna, lecz o szerszych możliwościach głosowych Noora Louhimo), lecz muzyka pozostała taka sama. To nadal melodyjny i przebojowy heavy metal, czy też jak kto woli – power metal, który od dawna jest domeną Niemców, ale jak widać nie tylko. Udo Dirkschneider mógłby tylko pomarzyć o takim krążku. Czadowe riffy, pulsujący bas, solidna sekcja rytmiczna, znakomity wokal i świetne brzmienie – to krótka charakterystyka Battle Beast.
Słuchając nowych utworów Bitewnej Bestii (batalistyczna atmosfera to nieodłączny atrybut Battle Beast) usiłowałem przypomnieć sobie inny album, z którego praktycznie każdy kawałek mógłby stać się metalowym hitem. Przesadzam? Nie do końca. Może wściekle galopującym Fight, Kill, Die czy Raven byłoby nieco trudniej, ale reszta ma wielki potencjał i zadowoli fanów rytmicznego rockowego grania. Okazuje się, że można stworzyć kilka podobnych numerów, które wcale nie nudzą, a na koncercie wywołają euforię. Mięsiste riffy i nośne refreny – to pozornie takie łatwe, ale mało komu udaje się tak dobrze jak Battle Beast. Dlaczego? Bo rzadko kiedy melodie są tak dobre. Finowie nie odkrywają Ameryki, nie tworzą muzycznych łamańców – stawiają na prostotę grania i w ich przypadku to się doskonale sprawdza. Battle Beast to nie album wybitny, ale kawał solidnego rockowego rzemiosła, którego wysłuchanie wywołuje szerokiego banana na twarzy. Z potencjalnych hitów szczególnie polecam Let It Roar, Out Of Control, Over The Top Black Ninja.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: