
W przerwie Mourinho musiał udzielić srogiej reprymendy swoim graczom, gdyż po gwizdku zaczęli grać znacznie lepiej. W efekcie drugiego gola strzelił Callejón zwiększając szansę na wywiezienie z Anoeta kompletu punktów. Chwilę później zagranie ręką Khediry w polu karnym i zrobiło się 1-2. Kontaktowy gol ożywił gospodarzy i znów zaczęło się kotłować pod bramką Lópeza, w efekcie czego kolejny gol był tylko kwestią czasu. Obrona Królewskich pozbawiona swoich filarów jest dziurawa jak ser szwajcarski i w 78 minucie dała się powtórnie zaskoczyć (tym razem Griezmannowi). Przypomniał się mecz z Barceloną, w którym gospodarze przegrywali 0-2, by ostatecznie pokonać Katalończyków 3-2 (to jedyna obok Królewskich drużyna, której to się udało w tym sezonie). Jednak Real to drużyna z charakterem, a w drugiej połowie na boisku zameldowali się Di María i Özil, więc jej siła uderzeniowa znacznie wzrosła. Właśnie Özil 2 minuty po bramce gospodarzy rozegrał popisową akcję z Khedirą, a ten strzelił gola numer 3. To jednak nie był koniec emocji, bowiem gospodarze grali do końca i rzutem na taśmę wyrównali w 93 minucie za sprawą główki Xabiego Prieto. Świetny mecz na Anoeta pogodził obu rywali i Baskowie, aby zagrać w Lidze Mistrzów, muszą liczyć na zwycięstwo w ostatnim meczu przy jednoczesnej stracie punktów Valencii. Dodam, że Sociedad oddał 25 strzałów na bramkę Realu Madryt (12 celnych). Trudno mi przypomnieć sobie przeciwnika, który grałby przeciwko Królewskim z taką intensywnością. Z kolei Real oddał 4 celne strzały (na 10 w ogóle), ale 3 z nich zamienił na bramkę. To też sztuka.
Udostępnij