HUGH LAURIE
Didn’t It Rain
2013
Nie wyobrażam sobie, by ktoś nie lubił doktora House’a. Czy ta sympatia przeniesie się także na muzykę? Hugh Laurie uraczył właśnie słuchaczy kolejną porcją bluesowej terapii. Jego drugi solowy album, na którym aktor śpiewa oraz gra na gitarze i fortepianie, jest przepełniony nowoorleańskim klimatem i odkurza klasyki gatunku, ale niekoniecznie te z pierwszej półki. Wśród artystów, których kompozycje przypomina, znajdziemy zarównio pionierów gatunku, jak i twórców bardziej współczesnych (Alan Price, Dr. John). W nagraniach towarzyszyli mu legenda bluesa, laureat Grammy Taj Mahal (Vicksburg Blues), wokalistka z Gwatemali Gaby Moreno oraz soulowa piosenkarka Jean McClain. Akurat numer Taj Mahala mnie kompletnie nie rusza, ale obie panie są gwiazdami pierwszej wielkości, którym Hugh oddaje niemal co drugą kompozycję. McClain znakomicie wypada w I Hate A Man Like You (Hugh gra na fortepianie) i intrygująco w Send Me To The 'Lectric Chair. Gaby zachwyca w delikatnym The Weed Smokers Dream i czaruje w argentyńskim tango Kiss Of Fire w duecie z bardziej stonowanym Hugh. Z kolei obie panie dają popis w gospelowej kompozycji tytułowej.
Szczerze mówiąc wolę śpiew Moreno od popisów wokalnych autora płyty, który jednak dostraja się do klimatu w Junkers Blues, pięknie swinguje w Evenin’ i przechodzi sam siebie w One For My Baby Franka Sinatry. Co jednak najważniejsze, Laurie udowadnia, że nagranie pierwszej płyty nie było jedynie kaprysem. On naprawdę jest niezwykle wszechstronny – jest nie tylko utalentowanym aktorem, ale i dobrym muzykiem. Może nie śpiewa wybitnie, lecz gra naprawdę wybornie. Album Didn’t It Rain z dęciakami, klarnetem, delikatnym fortepianem oraz zapachem cygara trzymanego w jednej i smakiem whiskey w drugiej ręce, spodoba się nie tylko jego fanom, ale powinien usatysfakcjonować wielbicieli klasycznego, starego bluesa. Jest spójny, ma specyficzny klimat i naprawdę raduje uszy. Także moje, chociaż to nie do końca moja muzyka. Duży szacunek dla tego pana.
Szczerze mówiąc wolę śpiew Moreno od popisów wokalnych autora płyty, który jednak dostraja się do klimatu w Junkers Blues, pięknie swinguje w Evenin’ i przechodzi sam siebie w One For My Baby Franka Sinatry. Co jednak najważniejsze, Laurie udowadnia, że nagranie pierwszej płyty nie było jedynie kaprysem. On naprawdę jest niezwykle wszechstronny – jest nie tylko utalentowanym aktorem, ale i dobrym muzykiem. Może nie śpiewa wybitnie, lecz gra naprawdę wybornie. Album Didn’t It Rain z dęciakami, klarnetem, delikatnym fortepianem oraz zapachem cygara trzymanego w jednej i smakiem whiskey w drugiej ręce, spodoba się nie tylko jego fanom, ale powinien usatysfakcjonować wielbicieli klasycznego, starego bluesa. Jest spójny, ma specyficzny klimat i naprawdę raduje uszy. Także moje, chociaż to nie do końca moja muzyka. Duży szacunek dla tego pana.