W Londynie na Wembley, w niemieckim finale Ligi Mistrzów, Bayern Monachium rzutem na taśmę pokonał rewelację rozgrywek, Borussię Dortmund 2-1, strzelając zwycięską bramkę tuż przed końcem spotkania. Mecz był niezwykle emocjonujący i stał na bardzo wysokim poziomie. Skazywana na pożarcie Borussia w pierwszym kwadransie dyktowała warunki, spychając Bawarczyków do rozpaczliwej obrony. Swoje szanse na zdobycie gola miał Robert Lewandowski, ale jego strzały efektownie bronił Neuer. Później swoje szanse miał Bayern, który stopniowo odzyskiwał panowanie nad boiskowymi wydarzeniami, ale znakomicie spisywał się Weidenfeller. Mimo dobrych sytuacji Lewego i Robbena do przerwy nie padła żadna bramka, jednak mecz mógł się podobać. Był szybki i otwarty, znacznie lepiej prezentowali się zawodnicy z Dortmundu, grający żywiołowo i widowiskowo. W drugiej połowie gra się wyrównała, zaś w 60 minucie wynik otworzył Mario Mandżukić, wykorzystując znakomite podanie Robbena. Kilka minut później wyrównał Ilkay Gundogan, wykorzystując rzut karny po faulu Dantego (który notabene powinien wylecieć z boiska). Chwilę później powinno być 2-1 dla Bayernu lecz piłkę z pustej bramki wybił Marcel Schmelzer. W 78 minucie czerwoną kartkę powinien zobaczyć Lewandowski, który nadepnął leżącego Boatenga, jednak sędzia był tego dnia niezwykle łaskawy. Rozstrzygnięcie przyszło w 89 minucie, gdy fantastyczną indywidualną akcję celnym strzałem zakończył Arjen Robben, najlepszy piłkarz spotkania.
To trzeci finał Bawarczyków w ostatnich 4 sezonach. Poprzednie dwa przegrali: w 2010 roku z Interem prowadzonym wówczas przez Jose Mourinho, w 2012 na własnym stadionie niespodziewanie ulegli Chelsea. Do trzech razy sztuka. Gratulacje dla Bayernu, który rzeczywiście imponował w tych rozgrywkach, a lanie spuszczone Barcelonie w półfinale (7-0 w dwumeczu) będzie długo pamiętane. Bayern był najlepiej poukładaną drużyną tych rozgrywek. Z kolei Borussia grała najładniejszy, radosny futbol. Na zakończenie przypomnę, że dla trenera Juppa Heynckesa był to drugi Puchar Mistrzów w karierze. Pierwszy zdobył w 1998 roku z Realem Madryt, pokonując w finale Juventus Turyn.
To trzeci finał Bawarczyków w ostatnich 4 sezonach. Poprzednie dwa przegrali: w 2010 roku z Interem prowadzonym wówczas przez Jose Mourinho, w 2012 na własnym stadionie niespodziewanie ulegli Chelsea. Do trzech razy sztuka. Gratulacje dla Bayernu, który rzeczywiście imponował w tych rozgrywkach, a lanie spuszczone Barcelonie w półfinale (7-0 w dwumeczu) będzie długo pamiętane. Bayern był najlepiej poukładaną drużyną tych rozgrywek. Z kolei Borussia grała najładniejszy, radosny futbol. Na zakończenie przypomnę, że dla trenera Juppa Heynckesa był to drugi Puchar Mistrzów w karierze. Pierwszy zdobył w 1998 roku z Realem Madryt, pokonując w finale Juventus Turyn.