ROB ZOMBIE
Venomous Rat Regeneration Vendor
2013
Przyznam, że Rob Zombie dotychczas jakoś nie trafiał do mnie ze swoją twórczością. Ponieważ jednak to wielobarwna i nietuzinkowa postać (jest nie tylko heavymetalowcem, ale twórcą komiksów, pisarzem i reżyserem), uznałem, że warto dać mu kolejną szansę i wsłuchałem się w jego najnowszy krążek. Venomous Rat Regeneration Vendor został wydany pod koniec kwietnia, 4 dni po premierze autorskiego filmu Roba (scenariusz i reżyseria) Lords Of Salem. O ile jednak film wynudził mnie kompletnie i dobrze wpasowuje się w poprzednie porąbane obrazy autora (Dom 1000 trupów, Bękarty diabła, Halloween), o tyle płyta zaskakuje pozytywnie. To nadal takie samo granie, jak na poprzednich wydawnictwach – zahaczająca o klimaty Marilyn Manson mieszanka metalu, industrialu i rock’n’rolla, ale tym razem kompozycje są dużo ciekawsze od tych z poprzedniego wydawnictwa Hellbilly Deluxe 2: Noble Jackals, Penny Dreadfuls And The Systematic Dehumanization Of Cool. W obu zresztą przypadkach muzyka jest równie pokręcona jak tytuły krążków. A skojarzenia z Mansonem i jego grupą nie dziwią, skoro w nagraniach wziął udział Ginger Fish, jej były członek.
Formę muzyka najlepiej obrazują utwory z początku płyty. Pierwszy – Teenage Nosferatu Pussy (tytuł w stylu tego pana, a nawiązania do horrorów częste i oczywiste) poraża ciężarem i sabbathowskim klimatem, singlowy Dead City Radio And The New Gods Of Supertown przyspiesza i czaruje rytmem, z kolei Revelation Revolution to murowany kandydat na kolejny rockowy hit. Oczywiście nie cały czas jest tak dobrze, ale to wciąż muzyka ze znakiem jakości. Są tu interesujące eksperymenty – posłuchajcie choćby Rock And Roll (In A Black Hole), a także cudze kompozycje (nieźle zrobiony cover słynnego hitu We’re An American Band grupy Grand Funk Railroad). „Myślę, że na nowym albumie po raz pierwszy udało mi się połączyć przeszłość z przyszłością. Stare czasy White Zombie, z tym co robię teraz. Myślę, że fani obu tych okresów zgodzą się, ze jest to perfekcyjne połączenie tych dwóch światów”, tak o swoim nowym dziele mówił sam artysta. I trudno się z nim nie zgodzić skoro właśnie wydał swój najlepszy krążek.
Formę muzyka najlepiej obrazują utwory z początku płyty. Pierwszy – Teenage Nosferatu Pussy (tytuł w stylu tego pana, a nawiązania do horrorów częste i oczywiste) poraża ciężarem i sabbathowskim klimatem, singlowy Dead City Radio And The New Gods Of Supertown przyspiesza i czaruje rytmem, z kolei Revelation Revolution to murowany kandydat na kolejny rockowy hit. Oczywiście nie cały czas jest tak dobrze, ale to wciąż muzyka ze znakiem jakości. Są tu interesujące eksperymenty – posłuchajcie choćby Rock And Roll (In A Black Hole), a także cudze kompozycje (nieźle zrobiony cover słynnego hitu We’re An American Band grupy Grand Funk Railroad). „Myślę, że na nowym albumie po raz pierwszy udało mi się połączyć przeszłość z przyszłością. Stare czasy White Zombie, z tym co robię teraz. Myślę, że fani obu tych okresów zgodzą się, ze jest to perfekcyjne połączenie tych dwóch światów”, tak o swoim nowym dziele mówił sam artysta. I trudno się z nim nie zgodzić skoro właśnie wydał swój najlepszy krążek.