HEAVEN SHALL BURN Veto

Heaven Shall Burn Veto recenzjaHEAVEN SHALL BURN
Veto
2013

Nie lubię death metalu. Za mało w nim melodii, a za dużo bezsensownych szarży gitarowych, jakby jakość grania zależała od szybkości. Za mało śpiewu (raczej w ogóle go nie ma) a za dużo darcia ryja i charakterystycznego dla tego gatunku growlingu. Unikam jak ognia płyt z taką muzyką, czasami jednak robię wyjątek. Głównie wtedy, gdy dany zespół, sam widocznie znudzony bezbarwną muzyką, idzie na lekki kompromis i dokłada trochę melodii. Tak właśnie zrobił niemiecki Heaven Shall Burn, którego najnowsze dokonania określane są mianem melodic death metal. Próbowałem wysłuchać starszych płyt grupy, tych z poprzedniej dekady, ale nie znalazłem w tej muzyce niczego, co byłoby warte wspomnienia i o czym chciałbym pisać. Typowy thrashowy łomot z wrzeszczącym frontmanem. Na najnowszym wydawnictwie pozornie niewiele się zmieniło – to nadal death metal z podobnym jak wcześniej wokalem i gitarowymi galopadami, lecz trudno nie zauważyć złagodzenia brzmienia. Panowie grają szybko i treściwie, ale da się tego wysłuchać, a nawet rozróżnić niektóre utwory. Zamykająca płytę pościelówa Beyond Redemption to już całkowita nowość w repertuarze HSB. Łagodna kompozycja potem się nieco rozkręca, ale i tak pozostaje najwolniejszym numerem zespołu. „Wyszedł nam bardzo zróżnicowany, melodyjny, emocjonalny i jednocześnie brutalny album”, mówił gitarzysta Maik Weichert, i trudno się z nim nie zgodzić.
   W twórczości HSB poza muzyką zawsze ważny był przekaz. Nie dotyczył szatana czy demonów – stałych tematów kapel thrashowych, lecz nierówności społecznych, przeciwko którym zespół protestuje – stąd tytuł Veto. Tekstowo płyta przepełniona jest nawiązaniami do polityki, a najlepszym dowodem jest symboliczna okładka, będąca reprodukcją obrazu Johna Colliera Lady Godiva (notabene Godiva to także czadowy utwór otwierający album, opowiadający o kobiecie, która w XI wieku zgodziła się przejechać nago przez miasto, by wymóc na mężu zgodę na obniżenie podatków i według Weicherta jest „ikoną walki o sprawiedliwość społeczną”).
   HSB nie przekonali mnie do death metalu i nadal nie są moimi faworytami, ale zrobili krok we właściwą stronę. Grają nadal brutalnie i nie da rady tego zanucić, jednak można wysłuchać bez znużenia. Veto to ich najlepszy album, którym zadowolili starych fanów, a mają szansę pozyskać też nowych. To nadal nie moja muzyka, ale mogę ją śmiało polecić wielbicielom ostrego łojenia.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: