DARKNESS Hot Cakes

Darkness Hot Cakes recenzja Justin HawkinsDARKNESS
Hot Cakes
2012

altaltaltaltalt

Brytyjski zespół Darkness, czy jak się niektórzy upierają The Darkness, nieźle namieszał na rynku 10 lat temu. Śpiewający falsetem Justin Hawkins, reinkarnacja niezapomnianego Freddiego Mercury, podobnie jak on eksponujący swą gołą klatę, wszystko to w formie żartobliwej i nieco kabaretowej na tle muzyki będącej swoistym kolażem riffów AC/DC, glam rocka i oczywiście stylu Queen. Coś pominąłem? Pewnie można by tu jeszcze wiele kapel wymienić, ale obraz jest już wystarczająco czytelny dla tych, co nie pamiętają. Był wielki szum i wielki sukces, prorokowano narodziny wielkiej gwiazdy. Pary starczyło na drugi album, potem kapela rozleciała się. Hawkins uciekł w narkotyki i tyle z wielkiej kariery. W ciągu kilku lat reanimowano gościa i w 2012 roku odtrąbiono wielki powrót. Nowy album nazwano Gorące ciasteczka, na okładce gorące laski, a w środku… niezbyt gorąca muzyka. Zamiast ciasteczek odgrzewane kotlety. Czy tylko ja mam takie wrażenie?
   Być może jestem uprzedzony, bo jako jeden z nielicznych nie byłem pod wrażeniem debiutu. Uważałem Darkness za ciekawostkę i kapelę, której nie należy traktować serio. Po kilku latach ich image pozostał bez zmian, muzyka także, chociaż momentami wydaje się jakby poważniejsza. Śpiew Hawkinsa irytuje mnie tak samo jak dekadę temu i przez to trudno mi wykrzesać entuzjazm do tej muzyki. Panowie grają naprawdę nieźle, widać, że Everybody Have A Good Time, jak śpiewają w jednej z piosenek. W dawce długogrającej ta muzyka nudzi, ale z pewnością rozkręci niejedną imprezę. I chyba tylko o to chodzi i nie ma sensu doszukiwać się głębszych treści w reaktywowaniu zespołu. Show must go on. Utwory są podobne, ale warto wyróżnić otwierający album, hitowy Every Inch Of You, oraz dobrze zrobiony cover przeboju Radiohead Street Spirit (Fade Out). Może jeszcze dołożony jako bonus Cannonball, ale to naprawdę tyle. Reszta nijaka. Taka parodia hard rocka z wygłupiającym się i piszczącym niczym eunuch wokalistą. Pasuje jak pięść do oka. Mnie to nadal nie rusza, ale muszę uczciwie przyznać, że Darkness jest poza konkurencją – po prostu nikt inny dzisiaj tak nie gra. I to jest niezaprzeczalny atut.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: