PRETTY MAIDS Motherland

Pretty Maids Motherland recenzjaPRETTY MAIDS
Motherland
2013

Zaglądaliśmy do Niemiec, Włoch i nawet do Belgii, często też przybliżam rockowe dokonania ze Skandynawii (głównie ze Szwecji) – nadeszła pora na… Duńczyków. Jednym z najbardziej znanych metalowych zespołów z tego niewielkiego kraju jest istniejący od 1981 roku Pretty Maids, który po 30 latach od płytowego debiutu wydał właśnie nowy, a zarazem swój najlepszy album. Gdy po niezłych krążkach z lat 80. muzycy spuścili z tonu i poszli w nieco lżejszym kierunku, myślałem, że już niczym nie potrafią zaskoczyć. Jednak prawdziwi weterani nigdy się nie poddają. I to właśnie jest najfajniejsze w muzyce rockowej – muzycy są niczym wino, po latach grania potrafią nagle przywalić z grubej rury i zamknąć usta krytykom. Zwyżkę formy Pretty Maids było słychać już na poprzednich wydawnictwach: Wake Up To The Real World i przede wszystkim Pandemonium, ale chyba nikt nie oczekiwał tak udanej płyty jak Motherland. Starsi panowie wywijają lepiej niż za młodych lat. Jest i czadowo, i melodyjnie, i nieco podniośle wtedy, kiedy trzeba. Najważniejsze, że są zachowane odpowiednie proporcje. Płyta jest równa, praktycznie bez ewidentnie słabych momentów i moim zdaniem każdy może tu znaleźć coś dla siebie.
Zwolennicy melodyjnych rockowych hitów mają wydany na drugim singlu Sad To See You Suffer, oparty na mocnym riffie, dostojny To Fool A Nation i rewelacyjny I See Ghosts. Miłośnicy ballad, które zawsze były mocną stroną Duńczyków, znajdą tu prawdziwe perły: zaśpiewaną z uczuciem, ozdobioną zmysłowymi klawiszami Infinity i prawdziwe apogeum albumu, piękny utwór Wasted. Kto wie, czy to nie najładniejsza piosenka w całej dyskografii grupy? No i to, co jest esencją stylu Pretty Maids, czyli czadowe, ostre numery z lekką nutką końca XX wieku – tych jest tutaj bez liku. Niezbyt odkrywczy, ale pełen energii Hooligan, pachnący trochę Metalliką Why So Serious, ostry jak brzytwa tytułowy Motherland czy mój ulubiony, nieco rammsteinowaty Who What Where When Why.
Wymieniłem kilka nagrań, a równie dobrze mógłbym uhonorować i pozostałe (przede wszystkim świetny opener Mother Of All Lies, który pilotował wydawnictwo). Wszystkie są dobre, choć każde inaczej. Po kilku bezbarwnych płytach z lat 90. Pretty Maids absolutnie zaskoczyli formą, świeżością, radością z grania. Pełen emocji Motherland aż kipi od energii, rzadko spotykanej u ludzi grających ze sobą ponad 30 lat. Ronnie Atkins śpiewa jak nawiedzony, a dialogi gitar z klawiszami rozgrzeją każdego fana prawdziwego rocka. Największą siłą albumu są jednak dobre melodie, jakich często brakowało na płytach zespołu. Motherland to nie tylko najlepszy krążek Pretty Maids, ale poważny kandydat do miejsca w Top10 2013.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: