OTIS TAYLOR My World Is Gone

Otis Taylor World Gone recenzjaOTIS TAYLOR
My World Is Gone
2013

Wielokrotnie mówiłem, że lubię muzykę bluesową, bo przecież z niej właśnie ewoluował rock. Dlatego często sięgam po albumy klasyków, nawet tych mniej znanych, jak choćby urodzony w Chicago i wyrosły w Denver 65-letni Otis Taylor. Jak przystało na prawdziwego bluesmana – jest czarnoskóry, poza tym gra na gitarze (co oczywiste), także na harmonijce, banjo i mandolinie. Należy do nurtu artystów zaangażowanych – w swoich piosenkach porusza ważne tematy społeczne i problemy dotyczące zwykłych ludzi. Swój 13 album My World Is Gone poświęcił rdzennym mieszkańcom Ameryki (jeden z nich nawet gra tu na gitarze elektrycznej i śpiewa w kilku kawałkach), zresztą sama okładka płyty przybliża jej tematykę. Artysta opowiada o prześladowaniach, pacyfikowaniu Indian, zamykaniu ich w rezerwatach, itd. Ich świat rzeczywiście przeminął.
   Jednak historia historią, oceniam zaś przede wszystkim muzykę, a ta nieco trąci myszką. Taylor dość późno rozpoczął swą drogę na szczyty i choć dzisiaj jest cenionym muzykiem (zwłaszcza za Oceanem), trudno zachwycić się tym, co prezentuje. Oczywiście jego piosenki są nienaganne technicznie, sam Taylor śpiewa teź całkiem nieźle jak na starszego pana, jednak kompletnie brak im wyrazistości. Album sączy się leniwie, nie przeszkadza, ale nie ma tu ani jednego momentu, który potrafi zwrócić uwagę, zaintrygować, poderwać z fotela. Jego klimat dobrze odzwierciedla już pierwszy utwór – tytułowy My World Is Gone, jeden z najlepszych w zestawie. Ładny, delikatny, melodyjny blues z wokalnym udziałem wspomnianego Mato Nanji. Potem jednak nie jest już tak miło. Są dęciaki, skrzypce i dużo świetnych gitar, ale nie sposób żadnej kompozycji wyróżnić. Może ewnetualnie długi, transowy The Wind Comes In albo Huckleberry Blues z ciekawą partią na kornecie. I tyle. Najdziwniejsze jest to, że w sumie dobrze się tego słucha – bo też Otis Taylor to nie lada fachowiec. Może czasem nie potrzeba żadnych wybitnych nagrań, a wystarczy kilka kompozycji na niezłym poziomie? Takich tu nie brakuje. Wielbicielom tradycyjnego bluesa polecam ten krążek. Pozostałym niekoniecznie, bo padną z nudów.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: