GALATASARAY-REAL 3-2 Miłe złego początki – zwycięska porażka i awans do półfinału

   Nie obyło się bez emocji w rewanżowym spotkaniu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów. Na gorącym terenie w Turcji, gdzie Realowi jeszcze nigdy nie udało się wygrać, Madrytczycy podtrzymali tę niechlubna tradycję. Jednak rozpoczęli mecz w świetnym stylu. W 7 minucie Khedira podał do Cristiano Ronaldo, a ten strzelił swoją 10 bramkę w tej edycji Champions League. Uwzględniając wysoką zaliczkę z Bernabéu, gdzie Real gładko wygrał 3-0, można było śmiało założyć, że losy dwumeczu są rozstrzygnięte. Utwierdzała w tym przekonaniu niemrawa gra Galaty, która w pierwszej połowie poważnie nie zagroziła bramce Realu. Jednak po przerwie ekipa gospodarzy zmieniła się nie do poznania. Grała szybko i dynamicznie, z kolei Królewscy na taką grę pozwalali licząc na swoje kontrataki. Gdy Emmanuel Eboué fantastycznym strzałem wyrównał stan meczu, jeszcze nie było powodów do niepokoju. W 70 minucie Wesley Sneijder po raz drugi pokonał Diego Lópeza dając gospodarzom skromne prowadzenie. Gdy jednak 2 minuty później Didier Drogba piętą strzelił na 3-1 (jedna z najpiękniejszych bramek tegorocznych rozgrywek), w szeregi Realu wkradł się lekki niepokój. Nie tak miało być. Mourinho wyraźnie mówił, że interesuje go zwycięstwo, bo Real Madryt zawsze walczy o wygraną. Niestety, nie tym razem. Niesieni głośnym dopingiem piłkarze Galatasaray nie strzelili więcej bramek i nie zdołali awansować, ale swoją postawą zasłużyli na szacunek i ogromne brawa widowni. Real może nie zagrał wielkiego meczu i pozwolił rywalowi na zbyt wiele, jednak walczył do końca i w ostatniej akcji spotkania Cristiano Ronaldo po raz drugi pokonał bramkarza rywali ustalając wynik na 3-2. To jego 11 bramka w tegorocznych rozgrywkach. Real Madryt po raz trzeci z rzędu awansował do półfinału najważniejszych rozgrywek w Europie. Szacunek, panie Mourinho. Dziękujemy. Teraz czekamy na losowanie i półfinałowego rywala. Wiadomo, że będzie bardzo silny – Borussia Dortmund (z którą Real przegrał w fazie grupowej), Bayern Monachium (świeżo upieczony mistrz Niemiec i finalista poprzedniej edycji LM) lub Bracelona, z którą zawsze gra się niezwykle trudno. Każda z tych drużyn (może poza Borussią) to faworyt rozgrywek. Ale ja wiem, że i tak wygra Real.

Z kronikarskiego obowiązku podam wyniki wszystkich meczów 1/4 finału Ligi Mistrzów:
REAL – Galatasaray 3-0, 2-3
BARCELONA – Paris Saint Germain 1-1, 2-2

Barcelona nie grała na swoim poziomie i jej awans był niepewny do samego końca. Na tle słabo dysponowanego rywala Paryżanie prezentowali sie całkiem nieźle, jak na to, co prezentują w lidze. Mogli awansować, prowadzili w rewanżu na Camp Nou, ale zabrakło im determinacji. Grali, jakby nie wierzyli, że z Barceloną można wygrać.
BAYERN – Juventus 2-0, 2-0
Pewny awans wielkiego Bayernu, który w tym sezonie jest bardzo silny i skuteczny. Juventus nie miał nic do powiedzenia i praktycznie nie istniał. Zresztą wyniki mówią same za siebie.
BORUSSIA – Malaga 3-2, 0-0
Mecz, który przejdzie do historii rozgrywek. Nie tylko ze względu na dramaturgię, bo Borussia do 90 mniuty przegrywała 1-2, by dwa gole strzelić w doliczonym czasie gry, ale także z powodu skandalicznych błędów sędziowskich. Dwie bramki padły ze spalonego, w tym ta decydująca z 93 minuty. W tym przypadku spalony był nawet podwójny. Sędziowie liniowi powinni raz na zawsze pożegnać się z pracą.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: