MINDMAZE
Mask Of Lies
2013





Wypada odnotować kolejny debiut na rockowej scenie USA. Debiut dziwny i nietuzinkowy. Po pierwsze zespół MindMaze gra raczej w europejskim stylu, co już jest godne uwagi, bo to rzadkość na tamtejszym rynku. Po drugie istnieje już 9 lat, więc co to właściwie za debiutant? Grupa koncertowała grając covery Black Sabbath i Iron Maiden, lecz dopiero teraz zdecydowała się zarejestrować własny materiał. Lepiej późno niż wcale. Po wysłuchaniu Mask Of Lies krok ten wydaje mi się bardziej zrozumiały. Płyta jest po prostu słaba. Myślę, że nawet w Europie miałaby trudności z przebiciem się, a co dopiero w zblazowanej Ameryce. Kompozycjom MindMaze kompletnie brak wyrazistości. Nie sposób ich zapamiętać, żadna nie porywa ciekawą melodią, intrygującą solówką czy choćby oryginalnym śpiewem. Wszystko jest do bólu przeciętne, wokalistka bardziej pasuje do popu niż rocka, a pozostali muzycy też nie są wirtuozami. Jak na power-metalowy zespół odwołujący się do wielkich klasyków MindMaze gra zbyt komercyjnie, a jeśli już wybrał taką drogę – powinien zaproponować jakieś przeboje, które ożywiłyby ten mdły krążek. Bez nich jest tylko poprawnie, ale to za mało, by dać dobrą ocenę. Można śmiało odpuścić – strata niewielka.