BAD RELIGION True North

Bad Religion True North recenzjaBAD RELIGION
True North
2013
altaltaltaltalt

Od debiutu Bad Religion minęło niedawno 30 lat, ale amerykańska legenda melodyjnego punk rocka (niektórzy nawet nazywają ich twórczość pop punkiem) ciągle pełna energii, niemal w młodzieńczej formie. Kalifornijczycy ostatnio wydają albumy regularnie co 3 lata, ten najnowszy nosi tytuł True North. Promuje go na singlu piosenka Fuck You. Jak mówi wokalista Greg Graffin: „Jeśli jakikolwiek zespół powinien mieć utwór o takim tytule, to powinniśmy to być my. Brzmi to jak idealny utwór Bad Religion”. Grupy, której nazwa oznacza sprzeciw wobec wszelkiej zorganizowanej religii. Utwór wybrano bardzo trafnie – rozpędzony rytm obiecuje mocne wrażenia i dokładnie taki jest cały album. Dynamiczny, przebojowy, pełen krótkich (średnio trwających 2 minuty), melodyjnych utworów poruszających ważne tematy. Równo pracująca sekcja, dominujący wokal Graffina i duża dawka pozytywnej energii bijąca niemal z każdej piosenki. „Powróciliśmy do naszej pierwotnej misji, krótkich, zwięzłych melodii i myśli. Chcieliśmy nagrać płytę złożoną z prostych punkowych piosenek, bez utraty koncepcyjnej gęstości”, mówi gitarzysta Brett Gurewitz. Udało się znakomicie. Właściwie Bad Religion zawsze tak grali, niektórzy zarzucali grupie zjadanie własnego ogona, ale prawdę mówiąć czego innego można oczekiwać? Punk rock, nawet skręcony w kierunku popu, jest stylem jasno określonym i nie pozwala na zbyt wiele swodoby czy inowacji. Liczy się, czy piosenki dają kopa i czy melodie są dobre. True North dupy nie urywa, ale w sumie spełnia obydwa warunki. I wystarczy.
   Poza singlowym numerem warto wyróżnić tytułową petardę True North i zaczynający się delikatnie Past Is Dead. To kompozycje otwierające album, a spokojny wstęp to oczywiście zmyłka. Ballad tutaj nie ma. Jedyne zwolnienie następuje w rockowym, pełnym gitarowych harmonii Hello Cruel World, który jednak muzycznie nieco odstaje od reszty. Niezły numer z fajną solówką pod koniec, ale to nie Bad Religion. Po chwilowej zadyszce tempo wraca, chociaż muszę przyznać, że kilkanaście podobnych numerów w jednostajnym rytmie może nieco znużyć.
   Chodzą słuchy, że to ma być ostatni album kapeli. Szkoda by było.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: