DAVID BOWIE The Next Day

David Bowie Next Day recenzjaDAVID BOWIE
The Next Day
2013

altaltaltaltalt

David Bowie ma znaczny i niekwestionowany wkład w rozwój i stałe miejsce w historii muzyki rockowej. Osiągnął taki status, że wielu krytyków klęka przed każdym jego dokonaniem. Coś w rodzaju filmowego Woody’ego Allena – krytykować nie wypada. Przez ostatnie lata wszyscy mogli podreperować kolana bowiem artysta milczał przez całą dekadę. To był dobry czas na retrospekcję. Być może sam Bowie jej dokonał bo na nowym singlu zadał pytanie Where Are We Now?, zaś okładką wydawnictwa jednoznacznie nawiązał do albumu Heroes z 1977 roku. Można więc było oczekiwać, że muzycznie też zaproponuje powtórkę. W pewnym sensie tak zrobił. Są tu stare, dobre patenty, ale w nowym, współczesnym opakowaniu.
   Ja nie klękam przed Davidem Bowie. Miał w swojej dyskografii naprawdę fascynujące momenty, ale także wiele nijakich i miernych. Ponieważ nigdy nie kazał tak długo czekać na swoje nowe nagrania, było więc dla mnie oczywiste, że znów pochwałom nie będzie końca. Czy wytęsknieni dziennikarze mogą być obiektywni? Chyba nie bardzo…. Nazywanie The Next Day „muzycznym powrotem wszech czasów” świadczy tylko o tym, że autor postradał słuch. Płyta jest bowiem co najwyżej średnia. Pół na pół – kilka niezłych utworów i kilka nijakich, czyli w zasadzie norma dla tego artysty. Wydaje mi się, że po 10 latach przerwy od kogoś takiego można oczekiwać więcej. Mdły singel nie zachwycił, dopiero drugi The Stars (Are Out Tonight) pokazał Bowiego takim, jakim chcemy go pamiętać. Potencjał mają też Valentine’s Day (jakby z czasów Zigggy’ego) i cięższy (You Will) Set The World On Fire. Podobać się może surowa kompozycja tytułowa i ewentualnie Love Is Lost, mająca w sobie coś z klimatu Joy Division. Co jeszcze? To by było na tyle. Reszta jest mierna albo co najwyżej poprawna. A i tym najlepszym utworom daleko do wielkich klasyków Davida. Tak jak pisałem – stać go na więcej, nawet jeśli już nie musi niczego nikomu udowadniać. Bowie wie doskonale, że co by nie zrobił – ludzie i tak będą go wychwalać na klęczkach. Jest legendą, to się nie zmieni. Tym więcej powinniśmy od niego wymagać i nie zadowalać się przeciętnymi piosenkami. A już na pewno nie wychwalać ich pod niebiosa. Ja wierzę, że David nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i pożegna się z fanami w lepszym stylu (na razie zapowiedział rezygnację z występów na żywo). The Next Day to zbyt słaby album na koniec kariery. Może potrzebuje więcej czasu….
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: