JUSTIN HAYWARD Spirits Of The Western Sky

Justin Hayward Spirits Western Sky recenzjaJUSTIN HAYWARD
Spirits Of The Western Sky
2013

altaltaltaltalt

„Justin Hayward? A któż to taki?”, zapytała mnie niedawno córka, gdy słuchałem nowej płyty legendarnego wokalisty Moody Blues. Mało kto kojarzy to nazwisko, ale czy to może dziwić, skoro facet od dawna nie nagrywa, a jego grupa to prehistoryczny dinozaur? Sam nigdy nie byłem jej wielkim fanem, chociaż podpisuję się pod stwierdzeniem, że Nights In White Satin to jedna z najładniejszych piosenek lat 60., i nie tylko. Lecz to już historia. Co dzisiaj, po kilkunastoletniej przerwie w nagrywaniu, ma do zaproponowania 67-letni muzyk? Dokładnie to samo. Proste, gitarowe piosenki, ładne, miłe, sympatyczne, i… niemiłosiernie nudne. Charakterystyczny głos Haywarda, ciepły i stonowany, doskonale pasuje do takiej słodkiej muzyki, ale ile można słuchać jednej kompozycji podzielonej na kilkanaście części? Takie smętne country, doskonałe do błogiego zasypiania. Tylko na chwilę wybudził mnie żywszy numer On The Road To Love, reszta jest dokładnie taka sama – leniwa i cukierkowa. Jeśli płyta ma swój pogodny klimat, to pod koniec burzy go rąbana, dyskotekowa wersja klasyka Moody Blues Out There Somewhere – nie wiadomo po co tu umieszczona. To chyba taki kaprys starego pryka, który chciał iść z duchem czasu. Nie poszedł. Zepsuł konsekwentnie budowany nastrój i nic więcej. Jednak pominąwszy tę wpadkę i tak jestem daleki od zachwytów. Nawet jeśli piosenki są ładne i nie przeszkadzają, to również nie porywają. Zwyczajnie nudzą. Gdy ktoś powie, że przecież Moody Blues był bardzo podobny – przesłodzony do bólu, to odpowiem, że w większości tak, ale tam zdarzały się prawdziwe perełki, nawet na tych późniejszych płytach. W jednej piosence The Other Side Of Life działo się więcej, niż w całej solowej dyskografii Haywarda. Dlatego jego nowy album mogę z czystym sumieniem polecić tylko najwytrwalszym fanom Moody Blues. Ja się zdecydowanie przesłodziłem, a na końcu zniesmaczyłem.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: