KROKUS Dirty Dynamite

Krokus Dirty Dynamite recenzjaKROKUS
Dirty Dynamite
2013

Szwajcarska wersja australijskiego AC/DC – zespół Krokus, po trzech latach od wydania przebojowego albumu Hoodoo, powraca z jego wierną kopią. „Nie spędziliśmy tego czasu na polach golfowych i kortach tenisowych. Chcieliśmy stworzyć nasz najlepszy album – magnum opus nowej ery Krokusa. Naszym zdaniem ta płyta to nasz kolejny kamień milowy”, czytamy w oficjalnym komunikacie. I co można powiedzieć po takiej deklaracji? Chyba komuś po prostu zabrakło dystansu do twórczości Szwajcarów. Nie dlatego, że Dirty Dynamite to słaba płyta, bo to całkiem przyzwoity krążek, ale mówienie o kamieniu milowym to jakieś wolne żarty. Krokus gra dokładnie to samo, co na debiutanckim albumie 37 lat temu – oparty na bluesowym podłożu prosty, melodyjny hard rock. Nie ma w tym niczego odkrywczego, a wręcz przeciwnie – zarzuty o kopiowanie AC/DC są więcej niż uzasadnione. To jednak nic nowego więc trudno czynić z tego zarzut – przynajmniej z góry wiemy, czego się spodziewać i w tym aspekcie Krokus nie zawodzi. Skoro Australijczycy już dawno abdykowali, dobrze że ktoś kontynuuje ich styl i dostarcza nowych kompozycji. Szkoda, że prawie wszystkie brzmią identycznie, ale taka konwencja i nie ma rady. Jeśli komuś odpowiadał Hoodoo (mnie się podobał), polubi i Dirty Dynamite, bo obydwa krążki są bliźniaczo podobne. Akurat kompozycja tytułowa jest nieco nudnawa, ale większość pozostałych to mocne, przebojowe granie, z ciężkimi riffami, rytmiczną perkusją i chwytliwymi refrenami. Przy Hallelujah Rock N’ Roll, Dög Song, Rattlesnake Rumble czy Hardrocking Man nogi dosłownie same chodzą. Z kolei Better Than Sex ma klimat pierwszych płyt AC/DC, tych bardziej bluesowych, z typowym zwolnieniem w środku utworu.
   Dirty Dynamite powstawał w legendarnych, londyńskich Abbey Road Studios, wśród utworów nie powinien więc dziwić cover beatlesowskiego Help!, notabene bardzo ciekawie zrobiony – to jedyna spokojna piosenka na płycie, daleko odbiegająca od oryginału (w przeciwieństwie do coveru innego rockowego klasyka, Born To Be Wild Steppenwolf, zawartego na Hoodoo).
   Podsumuję krótko: prostota kompozycji nie jest wadą tylko atutem Szwajcarów. Krokus nagrał solidny rockowy album, który nie jest wprawdzie żadnym kamieniem milowym i Ameryki nie odkrywa, ale wywołał szeroki uśmiech na mojej twarzy. Trzy mocne gwiazdki.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: