TINDERSTICKS Something Rain

Tindersticks Something Rain recenzjaTINDERSTICKS
The Something Rain
2012

Tindersticks to jedna z najsmutniejszych kapel, jakie znam. Ich wczesne albumy doskonale nadają się na ostatnią drogę skazańca. Nigdy nie byłem w stanie polubić Brytyjczyków i niespecjalnie poruszyła mnie wiadomość o reaktywacji grupy w 2007 roku po kilkuletniej przerwie w działalności. Czy coś się zmieniło w ich muzyce? Niewiele. Nadal dominuje nastrój melancholii, ale muzycy częściej zaczęli sięgać po elementy soulu czy lekkiego jazzu. Dzięki temu tych albumów da się słuchać i człowiek od razu nie uśnie. Ale oto w 2012 roku stał się cud – Tindersticks nagrali swój najlepszy album. Totalnie odjechali w kosmos. Celowo wróciłem do ich wczesnych płyt, przesłuchałem wszystkie i jestem niemal w szoku, jak wielka jest różnica. Niby to wciąż ta sama nastrojowa muzyka, ale już nie tak bezpłciowa jak w latach 90. Zastanawiałem się, czy opisywać poszczególne utwory, ale doszedłem do wniosku, że to się mija z celem. Siłą płyty jest jedyny w swoim rodzaju klimat, wytworzony nie na zasadzie akustycznej gitary i depresyjnego wokalu, jak to dawniej bywało. Something Rain aż kipi od dźwięków, które układają się w pełną emocji, perfekcyjnie zaaranżowaną, elegancką i zmysłową całość. Elementy soft-rocka z domieszką subtelnego jazzu i lekką nutką psychodelii. Rozmyte, wręcz baśniowe gitary, odrobina brudu, delikatne syntezatory, czasami tęskna wiolonczela i czarujący głos Stuarta Staplesa. Prawdziwy majstersztyk. Można darować grupie dwa szybsze numery, bo pozostałe siedem urzeka swym pięknem. Każdy jeden. Z Show Me EverythingMedicine na czele.
Something Rain to pierwszy album nagrany dla własnej wytwórni Lucky Dog. Panowie z impetem rozpoczęli działalność wydawniczą, a krążek zadedykowali swoim zmarłym w ostatnich latach przyjaciołom. Może dlatego jest tak pełen tęsknoty i przepojony melancholią. Pierwszy raz od 20 lat będę wyczekiwał kolejnej płyty Tindersticks. Gdyby ktoś mi to przepowiedział rok temu, chyba zabiłbym go śmiechem. A jednak cuda się zdarzają.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: