JOHN MAYER
Born And Raised
2012





To jest cała Ameryka. Wystraczy kilka folkowo-countrowych piosenek, takie pitu pitu do kotleta w knajpie, a za Oceanem sukces murowany. Jak ktoś nie wierzy, to proszę posłuchać nowego albumu Johna Mayera. Ten 35-letni gitarzysta sprzedał już ponad 17 mln płyt, a Born And Raised to dopiero jego piąty krążek! Żyć nie umierać. Do współpracy zaprosił sędziwych weteranów muzyki folk: Grahama Nasha i Davida Crosby’ego z formacji Crosby, Stills & Nash (pomagają w niezłym utworze tytułowym), a także paru innych nieźle znanych tam, a mniej znanych tu muzyków, i nagrał miły dla ucha krążek, o którego przesłuchaniu zapomniałem zaraz po wybrzmieniu ostatniej piosenki. Nie dlatego, że to nie jest ładne. To jest po prostu mdłe i kompletnie nijakie. Można lubić country, ale czy wszystko musi brzmieć identycznie i bezpłciowo? To muzyka znakomita do zasypiania przy kominku. Nie drażni ucha, snuje się, nawet nie zauważymy, że piosenki się zmieniają, bo wszystkie są takie same. A najlepsze jest to, że w Ameryce to się podoba, facet zapełnia stadiony, a każdy jego album jest wydarzeniem i ląduje na szczycie listy Billboardu. No cóż, co kraj to obyczaj. Ja czekam na płytę bliższą klimatom bluesrockowym, z gitarą elektryczną zamiast akustycznej, bo takie właśnie oblicze Johna Mayera z poprzednich albumów zdecydowanie bardziej mi odpowiada. Na Born And Raised poza kompozycją tytułową warto posłuchać A Face To Call Home. Reszta jest milczeniem, chyba że ktoś lubi smętny folk łamany przez country.