ELLIE GOULDING Halcyon

Ellie Goulding Halcyon recenzjaELLIE GOULDING
Halcyon
2012

W bogatych krajach Zachodu nie trzeba wiele wysiłku, by zyskać popularność. Królują tu Stany Zjednoczone, który rynek jest bardzo hermetyczny, a sprzedaż miliona płyt jest wręcz normą. W Wielkiej Brytanii jest podobnie, chociaż liczby są dużo mniejsze, zgodnie z potencjałem rynku. W przypadku Ellie Goulding zupełnie nie potrafię zrozumieć powodu jej sukcesu. Może nie jest to sukces oszałamiający, ale jednak. Debiutancka płyta Lights była przeciętna, niczym nie wyróżniała się spośród setek podobnych. A jednak wokalistkę zauważono, dostała dwie nominacje do Brit Awards oraz wystąpiła na weselnym przyjęciu księcia Williama – to już spora nobilitacja. Zadziwiające. Czy w takim razie nowy krążek pięknej Brytyjki wnosi coś nowego? Tak naprawdę niewiele. Halcyon jest na pewno lepszy od debiutu, ale… No właśnie. Mam dość pisania farmazonów typu: świetnie śpiewa, ma wielki talent, intrygujący głos, proponuje mieszankę różnych stylów, wyraża siebie w zmysłowych kompozycjach, bla bla bla. O prawie każdej debiutantce można tak pisać. Typowe wodolejstwo. Liczy się, czy muzyka cię rusza, czy przesłuchanie płyty powoduje, że masz ochotę do niej wrócić. Jeśli nie, to wszelkie piękne epitety nie mają sensu. Do Ellie Goulding wróciłem z obowiązku, szukając czegoś, co przeoczyłem za pierwszym razem. Niczego takiego nie znalazłem. W przeciwieństwie do debiutu Jessie Ware czy Florence Welch, do których wracam z przyjemnością. Halcyon wprawdzie może się podobać, bo piosenki są ładne, w niczym nie przeszkadzają, ale też nie zapadają w pamięć. Są trochę nijakie. Jedyne, co tak naprawdę porusza, to piękny, niezwykle ciepły głos Ellie. To jej niezaprzeczalny atut, niestety tylko momentami dobrze wyeksponowany. Gdyby jeszcze towarzyszyły temu dobre kompozycje… Ale nawet jeśli śpiew artystki musi przebijać się przez nachalną elektronikę, robi to z dużym wdziękiem. Z albumu wyróżniłbym singlowy, przebojowy numer Anything Could Happen, ładny, z nieco dziecięcym wokalem Hanging On czy kołyszący Only You. Szkoda, że Goulding przedkłada elektronikę ponad brzmienia akustyczne, bo właśnie w spokojnych piosenkach (Dead In The Water, I Know You Care) wypada najlepiej. Ale wtedy nie byłoby hitów…
    Samo ładne śpiewanie nie wystarczy, ładna buzia też. Świat jest pełen pięknych wokalistek z dobrym głosem. Ellie Goulding ma potencjał, ale dotychczas go nie wykorzystała. Może uda się na kolejnej płycie?
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: