W rewanżowym meczu 1/16 finału Pucharu Króla Real wygrał z Alcoyano 3:0. Wynik nie odzwierciedla mizerii tego spotkania, które miało być widowiskiem i formą wynagrodzenia stołecznym kibicom porażki w Sewilli. Oczywiście po zwycięstwie 4-1 w pierwszym meczu Real miał praktycznie zapewniony awans do kolejnej fazy rozgrywek, więc trener mógł sobie pozwolić na eksperymenty ze składem. Wystąpili wychowankowie i piłkarze, którzy rzadko dostają szansę w tym sezonie, m.in. Adán, Carvalho, Nacho, Rodríguez, Czeryszew i Morata. Swojej szansy nie wykorzystali. Grali słabo i rzadko potrafili zagrozić bramce trzecioligowca. Nie błyszczał Callejón, a Özil był tylko cieniem wielkiego piłkarza. Męczarnie ze słabym Alcoyano tylko potwierdziły, że problem w Realu jest naprawdę spory. Drużyna nie ma jakości, nie potrafi prowadzić gry, tworzyć szybkich i składnych akcji. Widzieliśmy to samo, co w Sewilli – podania do boku i wyczekiwanie, czy gracz z piłką minie przeciwnika. Niestety, często nie potrafił minąć. Nowoczesna gra oparta na podaniach, a nie indywidualnych dryblingach, nie jest w tym sezonie domeną Królewskich. Real ma kłopoty z kreowaniem gry, o czym już pisałem, a co jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Dzisiaj można wybaczyć, bo skład był eksperymentalny, ale to nie może być wytłumaczeniem. Od Realu wymaga się więcej. W drugiej połowie niewiele się zmieniło – było równie nudno i nijako. Dopiero zmiany przperowadzone przez trenera nieco poprawiły obraz gry. Wprowadzony za Czernyszewa Ángel Di María strzelił bramkę, a ataki Los Blancos w ostatnim kwadransie rozruszał dynamiczny Benzema. Ostatnie 10 minut Alcoyano grało w 10-tkę, co wykorzystał José Callejón, strzelając dwie bramki po podaniach Di Marii i
Özila w samej końcówce meczu. Dzięki temu
wynik wygląda znacznie lepiej niż gra. Jeśli ten mecz miał podnieść kibiców na duchu przed derbami Madrytu – to nic z tego nie wyszło. Real nadal gra źle, znacznie poniżej poziomu, do którego nas przyzwyczaił, także za kadencji Mourinho. Teraz mamy 4 dni na odnalezienie formy.