MATCHBOX TWENTY
North
2012
Matchbox Twenty, pisane wcześniej jako Matchbox 20, to amerykańska grupa rockowa, założona na Florydzie w 1995 roku. Panowie specjalnie się nie przepracowywali – wydali tylko 4 albumy, a najnowszy jest ich pierwszym od 10 lat. W międzyczasie nagrali 6 utworów na składankę, a wokalista Rob Thomas wydał dwa solowe albumy (jego głos znamy z pamiętnego hitu Santany Smooth z 1999 roku). Debiutancki krążek Matchbox Twenty osiągnął w USA nakład 12 mln egzemplarzy, następny już tylko 4 mln, trzeci nieco ponad milion. Gdyby wyciągać z tego wnioski, muzycy nie powinni dalej nagrywać. Ale ta dołująca tendencja ma szansę się odmienić. Długa przerwa zawsze dobrze wpływa na wzrost zainteresowania. Media trąbią o comebacku, a album North już w debiucie dotarł na sam szczyt amerykańskiej listy Billboardu. Ten zaszczyt nie spotkał jeszcze żadnej z wcześniejszych płyt. Nawet tej 12-milionowej.
Szczerze mówiąc, w przypadku tego typu muzyki jestem trochę bezradny. Niby to rockowe, ale nie do końca. Niby popowe, ale trochę za ostre. Ni pies ni wydra. Jak wiele produkcji w kraju kowbojów. Tam każdy artysta sprzedaje w milionach. A jak już bazuje na country i gra trochę do kotleta, to sukces murowany. North nie jest muzyką do kotleta ani muzyką country (chociaż była nagrywana w Nashville), ale trudno mi napisać coś bardzo pozytywnego, bo taka muzyka nie wzbudza emocji. Poprawnie zagrana, rytmiczna, przebojowa, dobrze się jej słucha, gdy sobie leci w tle. Nie przeszkadza. Ale nic więcej. Na Amerykę wystarczy, oni się lubują w takich klimatach. Singlowy hicior She’s So Mean, poparty wideoklipem z seksowną i bardzo złą kobietą, bardzo mi przypomina przeboje zespołu The Cars. Nie tylko brzmieniowo – Rob Thomas nawet śpiewa podobnie jak Ric Ocasek. Ale trzeba przyznać, że dobrze wybrano piosenkę na singel. Zresztą podobnych potencjalnych przebojów jest tu więcej. Niemniej ja nie zamierzam już wracać do tej muzyki. Dla mnie to zbyt nijakie. Choć nie ukrywam, że mam tu swojego faworyta – to piękna piosenka English Town. Chyba zbyt piękna, by stać się przebojem.
Szczerze mówiąc, w przypadku tego typu muzyki jestem trochę bezradny. Niby to rockowe, ale nie do końca. Niby popowe, ale trochę za ostre. Ni pies ni wydra. Jak wiele produkcji w kraju kowbojów. Tam każdy artysta sprzedaje w milionach. A jak już bazuje na country i gra trochę do kotleta, to sukces murowany. North nie jest muzyką do kotleta ani muzyką country (chociaż była nagrywana w Nashville), ale trudno mi napisać coś bardzo pozytywnego, bo taka muzyka nie wzbudza emocji. Poprawnie zagrana, rytmiczna, przebojowa, dobrze się jej słucha, gdy sobie leci w tle. Nie przeszkadza. Ale nic więcej. Na Amerykę wystarczy, oni się lubują w takich klimatach. Singlowy hicior She’s So Mean, poparty wideoklipem z seksowną i bardzo złą kobietą, bardzo mi przypomina przeboje zespołu The Cars. Nie tylko brzmieniowo – Rob Thomas nawet śpiewa podobnie jak Ric Ocasek. Ale trzeba przyznać, że dobrze wybrano piosenkę na singel. Zresztą podobnych potencjalnych przebojów jest tu więcej. Niemniej ja nie zamierzam już wracać do tej muzyki. Dla mnie to zbyt nijakie. Choć nie ukrywam, że mam tu swojego faworyta – to piękna piosenka English Town. Chyba zbyt piękna, by stać się przebojem.