
Real Madryt wygrał na Bernabéu z Celtą Vigo 2-0. Kolejne trzy punkty cieszą, zaprezentowana forma zdecydowanie nie. Real wyraźnie
oszczędzał siły przed środowym spotkaniem Ligi Mistrzów, jednak trudność w stwarzaniu sytuacji podbramkowych była zatrważająca. Real Madryt nawet grając spokojnie powinien stwarzać większe zagrożenie pod bramką tak słabego rywala. Jego ataki były schematyczne i przewidywalne, irytowała duża ilość strat, jakby zawodnicy grali ze sobą po raz pierwszy. Właściwie nie mieli żadnego pomysłu na rozerwanie obrony Celty. Szybko zdobyte prowadzenie po nieprawdopodobnym strzale Higuaína uspokoiło Królewskich, którzy nie forsowali tempa, a zagrania z pierwszej piłki można było policzyć na palcach jednej ręki. Realowi
nie wypada tak grać.
Właściwie żaden z zawodników nie wyróżniał się zbytnią chęcią do gry. Chwalony za występy w reprezentacji Brazylii Kaká nie pokazał niczego wielkiego, nie błyszczał Özil ani zbyt defensywny Modrić. Dwie dobre okazje przestrzelił Cristiano Ronaldo. To nie był jego dzień, zwykle w takich sytuacjach po strzałach głową trafia do bramki. Na szczęście trafił z rzutu karnego. Dwukrotnie nie popisał się Casillas, ale zrehabilitował się broniąc groźny strzał pod koniec meczu. Nie ma co się dłużej rozwodzić. Real potrafi grać pięknie i porywająco, jak ostatnio z Barceloną. Potrafi też
zanudzić swoich kibiców, jak dzisiaj. Ale póki wygrywa, nie można narzekać. W środę w Dortmundzie nie będzie już tak łatwo. Tam będzie potrzebna inna, ta szybka i przebojowa wersja Los Blancos.