JESSIE WARE Devotion

Jessie Ware Devotion recenzjaJESSIE WARE
Devotion
2012

Czy pop może być atrakcyjny, bez popadania w tanią tandetę? Może. Czy płyta popowa może nie nużyć po kilku minutach? Może. Przekonuje o tym debiutancki krążek 28-letniej brytyjskiej piosenkarki Jessie Ware, która była świetnie przyjęta latem na Open’erze, chociaż mało kto wtedy wiedział, kim jest. Teraz, po trzech znakomitych singlach i udanej płycie długogrającej, można oczekiwać jeszcze lepszego przyjęcia – artystka wróci do Polski w listopadzie na dwa koncerty. Pozornie nie ma w jej piosenkach niczego nowego – rytmiczna, taneczna muzyka z umiejętnie wplecionymi elementami rocka, hip-hopu, soulu czy smooth jazzu, ale jakże elegancko to jest wykonane. To pop najwyższej klasy. Nasuwają mi się skojarzenia z debiutem Sade – ona też śpiewała zwykłe piosenki, ale ile w nich było uroku, jak zmysłowo to było wykonane. Zresztą Clash, popularny brytyjski magazyn, określił Jessie Ware brakującym ogniwem między Sade i Adele. Coś w tym jest. Wbrew pozorom to duża sztuka nagrać popową płytę, która broni się jako całość. Zwykle na takich albumach poza singlowym hitem niewiele można znaleźć, zwłaszcza gdy mówimy o debiutantach.
Devotion ani przez chwilę nie nudzi. Oczywiście są tu słabsze momenty, ale w sumie słucha się tego naprawdę dobrze. Ja po prostu nie mogę się uwolnić od tej płyty. Ambitny, subtelny i nietuzinkowy pop. Jedenaście melodyjnych i po prostu ładnych piosenek. Trzy z nich wydane na singlach, już są hitami. Rewelacyjny, leniwie płynący numer Running, zakręcony, transowy 110% (tytuł chyba obrazuje wkład pracy w ten album) z delikatnym refrenem, i najnowszy, pełen tęsknoty Wildest Moments. A najlepszego – obok Running – numeru (moim zdaniem oczywiście) nie wydano na singlu. Jeszcze. To zmysłowy, przesycony soulem Night Light, jakby żywcem wyjęty z lat 80. Lekko chłodny styl utworów to zasługa użytych na płycie analogowych syntezatorów. Ale bez obaw – Devotion brzmi nowocześnie, kompozycje są zróżnicowane, a bogactwo wplecionych w tło detali robi naprawdę duże wrażenie. Podobnie jak sam śpiew Jessie Ware. To album dopieszczony w każdym calu. Jak rzadko który z muzyką pop. Ciekawe, jak dalej rozwinie się kariera tej pani. Ja trzymam kciuki.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: