
Wprawdzie wszyscy wiedzą, jak gra Barcelona (rozgrywanie piłki na krótkiej przestrzeni, niespotykana precyzja w wymianie szybkich podań i nagłe przechodzenie do błyskawicznego ataku za pomocą jednego zagrania), ale mało kto potrafi się temu przeciwstawić. Real wczoraj nie potrafił. Pierwsza połowa do zapomnienia. Barcelona atakowała bez wyrazu, a skupiony na obronie Real nawet nie oddał strzału na bramkę rywala. Wszystko się zmieniło w drugiej połowie po golu Cristiano Ronaldo na 0-1. Tą bramką przeszedł do historii Realu Madryt strzelając na Camp Nou po raz czwarty z rzędu. Nikt przed nim tego nie dokonał. Niestety radość trwała krótko, bo po chwili wyrównał Pedro, a potem Barcelona rozpoczęła koncert. Messi z karnego na 2-1 i Xavi po fantastycznej akcji na 3-1. Gdy wydawało się, że Real jest na kolanach i zaraz padnie kolejny gol dla Blaugrany, aktywny Di Maria wykorzystał błąd Valdesa i strzelił na 3-2. Dzięki temu walka o Superpuchar nie jest rozstrzygnięta i czekają nas spore emocje w rewanżu. Na własnym stadionie Real z pewnością zagra odważniej. I chociaż wiadomo, czym może skończyć się otwarta wymiana ciosów z Barceloną, to tym razem nie ma innego wyjścia.