LED ZEPPELIN
Led Zeppelin
1969
R2R
Uwielbiam Led Zeppelin. I uwielbiam właśnie ten album. Pierwszy. Moim zdaniem najlepszy. Nawet jeśli nie ma tu przebojów na miarę Whole Lotta Love z II, czy zamordowanej przez radio Stairway To Heaven z IV. Nie szkodzi. Wystarczy autentyczna żywiołowość, częste zmiany dynamiki i tempa, dialogi instrumentalne, porywający wokal. Czego trzeba więcej?
Wpływu Led Zeppelin na muzykę rockową nie da się przecenić. Właściwie trudno znaleźć kapelę, która nie szukała inspiracji w muzyce tego kwartetu. Nawet członkowie Black Sabbath i Deep Purple po latach przyznali, że byli pod wielkim wrażeniem debiutanckiej płyty Led Zeppelin. To album, który nieodwracalnie zmienił rock. Nie dlatego, że nikt wcześniej nie grał bluesa. Dlatego, że nikt tak nie grał. Led Zeppelin nadali bluesowym standardom zupełnie nowy wymiar. Poprzez charakterystyczne riffy i solówki Jimmiego Page’a oraz emocjonalną interpretację wokalną Roberta Planta przenieśli blues w rejony hard rocka, nie tracąc nic z jego oryginalnego feelingu. Właśnie ten album jest tego najlepszym przykładem. Dwa klasyki Williego Dixona – You Shook Me i I Can’t Quit You Baby, nigdy nie miały w sobie tyle siły i takiej potęgi. Osiągnięte w studio brzmienie odpowiada dzisiejszym standardom, a przecież muzycy nagrali cały materiał w zaledwie 30 godzin. Weszli, zagrali i wyszli. Koniec, kropka. Bez żadnych tricków i sztuczek technicznych. Do tego produkcją zajął się sam Jimmy Page – miał swoją wizję brzmienia Led Zeppelin i nie pozwolił, by ktoś je zepsuł.
Ekspresja wokalna Roberta Planta nie ma sobie równych. Może momentami tylko Janis Joplin potrafiła mu dorównać. On nie tylko śpiewał – on żył tą muzyką, tworzył emocje i dawał się nim ponieść. Nikt przed nim tak nie śpiewał. Mamy tu wiele przykładów jego wokalnych dialogów z gitarą Page’a. Wystarczy posłuchać utworu Dazed And Confused – swoistego magnum opus gitarzysty. Czego tu nie ma. Zmiany tempa, rytmu, pełne furii przejścia, improwizacje, psychodelia, gra smyczkiem na gitarze, dialogi z Plantem – prawdziwy wzór stylu Led Zeppelin. Klasyk nad klasykami. Jeśli chodzi o ekspresję wokalną – posłuchajcie, co Plant zrobił z folkowym klasykiem Babe I’m Gonna Leave You. Jakaż hardrockowa ekspresja w akustycznym utworze. To wokalne mistrzostwo świata. A jest jeszcze przebojowy Good Times Bad Times, jest pełen brudnych riffów Communication Breakdown, jest genialny How Many More Times…. Ale miało być krótko, więc tylko podsumuję: Debiutancki album grupy Led Zeppelin to kamień milowy w historii hard rocka. Trzeba nabyć, posłuchać i pokochać. Amen.
Wpływu Led Zeppelin na muzykę rockową nie da się przecenić. Właściwie trudno znaleźć kapelę, która nie szukała inspiracji w muzyce tego kwartetu. Nawet członkowie Black Sabbath i Deep Purple po latach przyznali, że byli pod wielkim wrażeniem debiutanckiej płyty Led Zeppelin. To album, który nieodwracalnie zmienił rock. Nie dlatego, że nikt wcześniej nie grał bluesa. Dlatego, że nikt tak nie grał. Led Zeppelin nadali bluesowym standardom zupełnie nowy wymiar. Poprzez charakterystyczne riffy i solówki Jimmiego Page’a oraz emocjonalną interpretację wokalną Roberta Planta przenieśli blues w rejony hard rocka, nie tracąc nic z jego oryginalnego feelingu. Właśnie ten album jest tego najlepszym przykładem. Dwa klasyki Williego Dixona – You Shook Me i I Can’t Quit You Baby, nigdy nie miały w sobie tyle siły i takiej potęgi. Osiągnięte w studio brzmienie odpowiada dzisiejszym standardom, a przecież muzycy nagrali cały materiał w zaledwie 30 godzin. Weszli, zagrali i wyszli. Koniec, kropka. Bez żadnych tricków i sztuczek technicznych. Do tego produkcją zajął się sam Jimmy Page – miał swoją wizję brzmienia Led Zeppelin i nie pozwolił, by ktoś je zepsuł.
Ekspresja wokalna Roberta Planta nie ma sobie równych. Może momentami tylko Janis Joplin potrafiła mu dorównać. On nie tylko śpiewał – on żył tą muzyką, tworzył emocje i dawał się nim ponieść. Nikt przed nim tak nie śpiewał. Mamy tu wiele przykładów jego wokalnych dialogów z gitarą Page’a. Wystarczy posłuchać utworu Dazed And Confused – swoistego magnum opus gitarzysty. Czego tu nie ma. Zmiany tempa, rytmu, pełne furii przejścia, improwizacje, psychodelia, gra smyczkiem na gitarze, dialogi z Plantem – prawdziwy wzór stylu Led Zeppelin. Klasyk nad klasykami. Jeśli chodzi o ekspresję wokalną – posłuchajcie, co Plant zrobił z folkowym klasykiem Babe I’m Gonna Leave You. Jakaż hardrockowa ekspresja w akustycznym utworze. To wokalne mistrzostwo świata. A jest jeszcze przebojowy Good Times Bad Times, jest pełen brudnych riffów Communication Breakdown, jest genialny How Many More Times…. Ale miało być krótko, więc tylko podsumuję: Debiutancki album grupy Led Zeppelin to kamień milowy w historii hard rocka. Trzeba nabyć, posłuchać i pokochać. Amen.