AC/DC Highway To Hell

AC/DC Highway To Hell recenzja R2RAC/DC
Highway To Hell
R2R Rock To Remeber tocokocham.com1979

altaltaltaltalt
R2R

Highway To Hell to płyta, która zdobyła mnie dla muzyki rockowej. Album, który zachwyca od pierwszego do ostatniego dźwięku. Absolutne magnus opus australijskiej grupy AC/DC. Utwory są tu nie tylko diabelnie mocne, ale i niezwykle chwytliwe. Każdy ma potencjał na przebój, a gitarowy riff z tytułowej piosenki wszedł już na stałe do kanonu rocka. Obrazoburcza okładka (Angusa zdobiły diabelskie rogi) i poruszana tematyka (seks, alkohol, rock&rollowe życie) mocno kłuły w oczy obrońców moralności. Ale to tylko nakręciło popularność grupy.
    Australijczycy nagrali już jedną świetną płytę – Let There Be Rock dwa lata wcześniej. Ostrą, dynamiczną, pełną ciężkich riffów i dzikiej energii. Lecz tamta muzyka brzmiała bardzo surowo w zestawieniu z Highway To Hell. Zmiana producenta wyszła zespołowi na dobre. Nie będę wyróżniał poszczególnych utworów, bo każdy jest świetny (może tylko Love Hungry Man nieco odstaje). Mamy tu wszystko to, za co kochamy ten zespół, tylko zrobione lepiej niż dotychczas: bluesowe podłoże, mocne rockowe granie, chwytliwe refreny, wspaniałe solówki Angusa Younga i wreszcie genialny, zadziorny śpiew Bona Scotta. To on koncentruje na sobie uwagę, a w formie jest wybornej.
    Paradoksalnie Scott sam sobie wywróżył przyszłość, śpiewając „jestem na drodze do ziemi obiecanej, jestem na autostradzie do piekła”. W lutym 1980 znaleziono go martwego w aucie kolegi. Po nocy mocno zakrapianej alkoholem zasnął i udusił się własnymi wymiocinami. Głupia, bezsensowna śmierć. Ale Bon żył bardzo intensywnie, często balansował na granicy. I raz ją przekroczył. Był jednym z najlepszych wokalistów rockowych. Pozostał legendą.
    Ta rock&rollowa śmierć tak nakręciła atmosferę wokół zespołu, że następna płyta Back In Black stała się największym komercyjnym sukcesem AC/DC, chociaż muzycznie nie umywała się do Highway To Hell. Ale to już zupełnie inna historia.
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: