Wieczne Lato w PZPN

   altNadszedł dzień 5 lipca 2012 i zgodnie z obietnicą (bo to człowiek, na którego słowie i obietnicach można polegać!) prezes PZPN Grzegorz Lato ogłosił, że będzie kandydował ponownie w październikowych wyborach. Właściwie to nie on ogłosił (nie miał odwagi osobiście? czy też za bardzo gardzi dziennikarzami, co wielokrotnie demonstrował na swoich konferencjach?) – wysłał do tego rzeczniczkę PZPN Agnieszkę Olejkowską, która przeczytała oświadczenie. No pełna kultura. Ale czy ktokolwiek spodziewał się innej decyzji prezesa? Myślę, że to dobry moment, aby krótko przypomnieć, zwłaszcza młodym ludziom, kto to jest Grzegorz Lato, i o co tyle szumu.

         Grzegorz Lato to wielki mały człowiek.
Wielki – bo był wspaniałym piłkarzem, jednym z najwybitniejszych w historii polskiego futbolu. W 100 meczach reprezentacji zdobył 45 goli (ustępuje tylko Włodzimierzowi Lubańskiemu), trzykrotnie grał w finałach Mistrzostw Świata, dwukrotnie zdobywając 3 miejsce, a w 1974 roku był królem strzelców tej imprezy.
Mały – bo tę wspaniałą piłkarską kartę rozmienił na drobne późniejszym życiem i karierą pozasportową. Jego konszachtów z komunistami nie będę wypominał, bo to dawne dzieje, ale w 2001 roku został senatorem z ramienia – jakżeby inaczej – SLD. Tak się zasłużył w polityce, że w kolejnych wyborach w 2005 i 2007 roku już go nie wybrano. Nie szkodzi, znalazł lepszą fuchę. W 2008 wystartował w wyborach na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, obiecując reformy i gruntowne zmiany. Te akurat były bardzo potrzebne, bo niski poziom rozgrywek i afery korupcyjne zagęściły atmosferę wokół futbolu i samego związku. Lato został wybrany, po czym całkowicie odstąpił od reform, jeszcze bardziej betonując i ugruntowując zastane układy. Okazał się znacznie gorszym prezesem od poprzedniego – Michał Listkiewicz przynajmniej umiał się zachować, wypowiedzieć, jako były sędzia piłkarski był doskonale znany i szanowany w międzynarodowych kręgach. Lato jest typem prostaka, nie zadał sobie trudu opanowania języka angielskiego chociażby w stopniu podstawowym (zresztą i z polskim ma problemy), jego maniery pozostawiają wiele do życzenia, w kontaktach z mediami jest arogancki i opryskliwy. Trudne pytania zbywa milczeniem bądź kwituje pogardliwym uśmieszkiem. Do tego oszukał wszystkich bo nie zrealizował swojego programu wyborczego (choć to w Polsce norma).
Kazimierz Greń, kiedyś bardzo bliski współpracownik i szef kampanii wyborczej Grzegorza Laty na prezesa PZPN w 2008 roku, przez wielu uważany za człowieka spoza starego układu, dzisiaj jest zagorzałym przeciwnikiem prezesa. Czuje się oszukany i zdradzony, a jego słowa mówiące o nieprzynależności Laty do związkowego „betonu” dawno przestały być aktualne. Kazimierz Greń przyznał, że nie może godzić się na tolerowanie zachowań prezesa i ośmieszania wizerunku PZPN. Związek, który przecież odpowiada za organizację struktury piłkarskiej w całej Polsce, ma przestarzałe struktury i wymaga natychmiastowej reorganizacji, gruntownego planu naprawczego. Potrzebuje nowoczesnego, sprawnego menedżera, który jest w stanie intelektualnie sprostać wyzwaniom za tym idącym, a nie drobnego cwaniaczka, jakim jest pan Lato.
   Co dalej będzie z PZPN? Lato doskonale wie, że politycy niewiele mu mogą zrobić, tak jak nie byli w stanie usunąć jego poprzedników. Nie można w państwie prawa odwołać prezesa legalnie działającego stowarzyszenia. Gdyby nawet było można, to UEFA nigdy się nie zgodzi na tego typu ingerencję w jej struktury. Można jedynie mieć nadzieję, że Lato nie zostanie ponownie wybrany – ale na to nie stawiałbym pieniędzy. Lato ma sie dobrze. Okopał się na swojej pozycji i trwa – bo to jedyne zadanie, jakie realizuje. Trwa i ma trwać. Jego pozycją nie zachwiała nawet afera taśmowa, gdy rok temu został oskarżony na łamach prasy przez swojego byłego współpracownika Grzegorza Kulikowskiego o wzięcie łapówki. Kulikowski ujawnił taśmy świadczące o możliwej korupcji przy budowie nowej siedziby związku. Jednak Lato znalazł kozła ofiarnego – ze stanowiska został odwołany sekretarz generalny PZPN Zdzisław Kręcina, i sprawa ucichła. Notabene pochłaniająca grube miliony budowa nowej siedziby w Wilanowie to też jawny skok na kasę. PZPN powinien mieć swoje miejsce na Stadionie Narodowym, chyba nikomu myślącemu nie trzeba tłumaczyć dlaczego. Tylko że wtedy nikt nie byłby w stanie kręcić lodów na boku.
   Lato jest mocny bo trzyma w ręku kasę. On dzieli i rządzi. Nikt mu tutaj nie podskoczy. Po finałach EURO do podziału są ogromne pieniądze, które spłyną w postaci nagród i bonusów. Nie wierzę, że kolesie Grzegorza Laty nie wybiorą go ponownie. Te tzw. „leśne dziadki” wiedzą doskonale, że Lato coś im tam sypnie. W końcu PZPN nie łoży na Orliki, nie daje pieniędzy na rozwój polskiej piłki w młodszych kategoriach wiekowych – za to bez problemu wspomaga starych zramolałych działaczy w okręgach i tym razem na pewno będzie bardzo hojny. Oni wiedzą, że nie dostaliby nic, gdyby przyszedł prawdziwy reformator (taki Zbigniew Boniek na przykład), człowiek z wizją i przede wszystkim chęcią zrobienia czegoś dla polskiej piłki, a nie tylko dla siebie. Tutaj jest wspaniała analogia do polityki – bo też podobnie bezczelny i arogancki jest pan prezes, tak samo jak wielu naszych polityków, zwłaszcza z jednej partii opozycyjnej. Gęby pełne frazesów, pustych obietnic, udawanie zatroskania jakąś sprawą, a tak naprawdę mają to wszystko w nosie. Przypomnę jak niedawno prezes Kaczyński chciał porozmawiać z prezydentem o ważnej dla Polaków ustawie emerytalnej. Umówił się na spotkanie, ale gdy się dowiedział, że będą tam też szefowie innych partii, to się obraził i nie przyszedł. Już sprawa przestała być ważna, los Polaków nagle przestał go obchodzić – ważniejsza jest własna pycha i duma. No bo przecież pan Jarosław jest ponad wszystkich i nie zasiądzie do stołu z byle kim.
   Na razie nie znamy innych kandydatów na stanowisko prezesa PZPN. A przepraszam, podobno jeden się zgłosił – Ryszard Czarnecki z PIS. To dopiero byśmy mieli cyrk. Latę trudno zrozumieć jak mówi, ale Czarneckiego to już w ogóle się nie da. I dobrze, bo rzadko mówi z sensem. Nie mogę traktować tej kandydatury poważnie. Mam nadzieję, że zdecyduje się wystartować Zbigniew Boniek, bo jest nie tylko najbardziej znanym w Europie polskim piłkarzem, ale też uznanym biznesmenem, zna języki, umie się zachować w towarzystwie, potrafi mówić długo i z sensem (to rzadkość), ma znajomości w całej Europie, jest przyjacielem Michela Platiniego, obecnego szefa UEFA. Jednym słowem – całkowite przeciwieństwo Laty. Właściwy człowiek do reprezentowania polskiej piłki. Oczywiście Boniek zupełnie nie potrzebuje tej prezesury – i bez tego jest kimś. Nie wiem, czy naprawi polską piłkę, ale wiem jedno – jeśli się zdecyduje, to nie zrobi tego dla kasy (jak Lato), tylko będzie chciał dokonać zmian. A to już coś. Oby tylko mu się chciało…..
Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: