Zakończył się kolejny niestandardowy sezon ligowy – sezon naznaczony pandemią COVID-19, na szczęście to już jej schyłkowy okres i kibice stopniowo zaczęli wracać na stadiony, a koniec rozgrywek odbywał się już przy pełnych trybunach. To ważne, bo sport bez kibiców nieco traci sens. Wczoraj zapadły ostatnie rozstrzygnięcia w Europie, pora więc to wszystko krótko podsumować i zarchiwizować. Tradycyjnie opiszę rozgrywki w 5 najmocniejszych ligach Starego Kontynentu oraz w naszej skromnej Ekstraklasie, która z pewnością do mocnych nie należy, ale jest nasza i choćby dlatego wypada o niej wspomnieć. Zwłaszcza, że działy się rzeczy dziwne i niespotykane. Oto kilka słów komentarza o tym, jak przebiegała ligowa rywalizacja w 6 krajach Europy – w Anglii, Hiszpanii, Niemczech, Włoszech, Francji i w Polsce. Lecimy po kolei, według poziomu i znaczenia poszczególnych rozgrywek.
ANGLIA Premier League
Mistrz: Manchester City, 93 pkt., bramki 99-26, trener Pep Guardiola
Puchar: Liverpool – Chelsea 0-0, k.6-5, trener Jürgen Klopp
Król strzelców: Mohamed Salah (Liverpool) i Heung-Min Son (Tottenham) – 23 gole
Byliśmy świadkami bardzo interesującej walki o tytuł w Premier League. Walki dwóch gigantów, którzy dopiero w ostatniej kolejce rozstrzygnęli sprawę mistrzostwa. Prowadzący w tabeli Manchester City w 75 minucie przegrywał 0-2 z Aston Villą prowadzoną przez Stevena Gerrarda, legendę Liverpoolu. I przy takim wyniku to The Reds byliby mistrzami. Jednak Obywatele mieli piorunujący finał i ostatecznie wygrali 3-2, tym samym Guardiola przyklepał swoje czwarte mistrzostwo w szóstym sezonie w roli menedżera City. To ich jedyny puchar w tym roku. Jedyny, ale bardzo istotny, bo w Anglii do mistrzostwa przykłada się wyjątkowo wielką wagę. Nie zmienia to faktu, że Puchar Anglii oraz Puchar Ligi Angielskiej wygrał Liverpool, a w sobotę podopieczni Jürgena Kloppa bronią honoru Anglii w finale Ligi Mistrzów z Realem Madryt, więc ich sezon może być jeszcze lepszy. Ale tu podsumowujemy ligi, a ligę wygrał Manchester City. O jeden punkt, jak w 2019 roku. Reszta stawki nie dojechała. Trzecia Chelsea była 18 punktów za Liverpoolem, a Manchester United z Cristiano Ronaldo, Jadonem Sancho i Bruno Fernandesem miał 35 punktów straty do lidera i mimo 18 goli Portugalczyka (trzeci strzelec Premier League) nie załapał się nawet do Ligi Mistrzów. Co teraz zrobi Ronaldo?
HISZPANIA La Liga
Mistrz: Real Madryt, 86 pkt., bramki 80-31, trener Carlo Ancelotti
Puchar: Betis – Valencia 1-1, k. 5-4, trener Manuel Pellegrini
Król strzelców: Karim Benzema (Real Madryt) – 27 goli
Hiszpańska La Liga w sezonie 2021/2022 to one man show, lub raczej one club show. Wobec mocnej niedyspozycji Barcelony i Atlético liczył się tylko Real Madryt, który prowadził niemal od początku i z każdą kolejką tylko oddalał się od rywali. Na początku kroku dotrzymywała mu Sevilla, ale wiosnę miała fatalną i ostatecznie wylądowała na 4 miejscu. Pod wodzą nowego/starego trenera Carlo Ancelottiego Królewscy zanotowali mocny początek (21 goli w 6 meczach) i chociaż potem wyhamowali tempo, to punktowali regularnie i mistrzostwo wygrali na 4 kolejki przed końcem, 13 punktów nad Barceloną i 15 nad ustępującym mistrzem zza miedzy. Zadyszka Atlético jest kompletnie niezrozumiała, bo drużynę latem mądrze wzmocniono, a na boisku nic nie wychodziło. Barcelona zimą zwolniła Koemana i zatrudniła Xaviego, efekt nowej miotły i sensowne wzmocnienia (Aubameyang, Torres, Traore) na krótką metę poprawiły sytuację, ale jeszcze daleko do tego stanu, do jakiego Blaugrana aspiruje. Ich jedyny sukces to wygrana 4-0 na Bernabéu z Realem, który tego dnia chyba był na wakacjach. Ale za to pucharów nie przyznają. Liderem drużyny i pichichi został Karim Benzema, warto tez zauważyć niesamowity progres Viníciusa, który wreszcie przestał strącać gołębie z dachu – grał świetnie, mijał rywali jak tyczki, i dał niesamowite liczby (17 goli i 10 asyst w samej La Lidze, a w sumie we wszystkich rozgrywkach obie te liczby przekroczyły 20).
NIEMCY Bundesliga
Mistrz: Bayern, 77 pkt., bramki 97-37, trener Julian Nagelsmann
Puchar: Lipsk – Freiburg, 1-1, k.4-2, trener Jesse Marsch/Domenico Tedesco
Król strzelców: Robert Lewandowski (Bayern) – 35 goli
Analizując sytuację w Niemczech spokojnie mógłbym przepisać to, co pisałem rok temu. Bayern wyprzedza swoich rywali o dwie długości i nie ma tematu, kto zdobędzie mistrzostwo, tylko w której kolejce i z jaką przewagą. Monachijski gigant na 4 kolejki przed końcem rozgrywek zdobył swój 10. tytuł z rzędu, więc to dominacja bezwzględna. Miał niby tylko 8 punktów przewagi nad Borussią Dortmund, 13 nad Bayerem Leverkusen i 19 nad Lipskiem, ale to tylko dlatego, że po wygraniu ligi podopieczni Nagelsmanna mocno odpuścili i przestali wygrywać. Bo już nie musieli. Ale jest pewien haczyk – nie, nie w Bundeslidze, bo tu sprawa jest jasna, ale w innych rozgrywkach. Każda ekipa ma swoje słabości, nie da się trzymać równej formy przez cały rok i Bayern zupełnie nie umie tym zarządzać. Jak już przegrywa, to niespodziewanie i z wielkim hukiem. W krajowym pucharze Bayern odpadł już w 1/16 finału z Borussią Mönchengladbach, co mogło się zdarzyć, ale monachijczycy przegrali 0-5, a i tak był to najniższy wymiar kary. Z kolei w Lidze Mistrzów monachijczycy zlekceważyli rywala, bo w 1/4 finału grali z Villarrealem i odpadli w konfrontacji z 7. drużyną hiszpańskiej La Ligi (prowadzonej przez Unaia Emery’ego, specjalistę od potyczek pucharowych, ale to nie zmienia faktu, że to mocno wstydliwa porażka). Myślami chyba byli już przy półfinale z Liverpoolem. Więc sezon Bayernu średnio udany, bo mistrzostwo traktuje się tam jako oczywistość, i wymaga się czegoś więcej. Królem strzelców z najlepszym wynikiem w Europie znów był oczywiście Robert Lewandowski. Być może po raz ostatni, bo kończy mu się kontrakt, a Niemcy zapomnieli zadbać o swą największą gwiazdę i nie przedstawili na czas satysfakcjonującej oferty przedłużenia.
WŁOCHY Serie A
Mistrz: Milan, 86 pkt., bramki 69-31, trener Stefano Pioli
Puchar: Inter – Juventus 4-2, trener Simone Inzaghi
Król strzelców: Ciro Immobile (Lazio) – 27 goli
Zmiany, zmiany, zmiany. Od kiedy Juventus przestał seryjnie wygrywać scudetto, w Serie A zrobiło się ciekawiej. Bianconeri dostali zadyszki rok temu, zmieniono więc trenera, na ławkę powrócił Massimiliano Allegri, autor największych sukcesów w ostatnich latach, ale z drużyny odszedł Cristiano Ronaldo, który rok w rok był najlepszym strzelcem ekipy. Kibice mówili, że nie potrzebują jego goli, ale gdy po kilku meczach obudzili się w dolnej części tabeli, już nie było tak różowo. Ostatecznie udało im się zająć 4 miejsce (ze stratą 16 punktów do mistrza) i zagrają w Lidze Mistrzów, ale długo były obawy, że się nie uda. Od początku obserwowaliśmy wyścig trzech drużyn po mistrzostwo: Napoli, Interu i Milanu. Neapol trzymał się do zimy, potem grał zbyt nierówno. Długo prowadził Milan, ale wiosną odrodził się Inter, i gdy wydawało się, że podopieczni Inzaghiego obronią tytuł, na ostatniej prostej zaczęli gubić punkty i skończyli 2 punkty za Milanem. Tak, proszę Państwa, Milan powrócił. Po 11 latach znów zdobył scudetto. Choć trudno tu szukać wielkich nazwisk (najlepsi strzelcy to Rafael Leao i Oliver Giroud z 11 bramkami), Milan był najlepiej poukładaną i najrówniej grającą ekipą. Rozczarował w Europie, poległ w krajowym pucharze, ale jest mistrzem Włoch.
FRANCJA Ligue 1
Mistrz: PSG, 86 pkt., bramki 90-36, trener Mauricio Pochettino
Puchar: Nantes – Nice 1-0, trener Antoine Kombouaré
Król strzelców: Kylian Mbappé (PSG) – 28 goli
Po zimnym prysznicu w poprzednim roku, tym razem rządzony przez arabskie pieniądze Paris Saint-Germain nie zostawił niczego przypadkowi. Prowadził praktycznie cały czas i wygrał mistrzostwo z 15-punktową przewagą nad Marsylią. To jednak nie osłodzi porażki w Lidze Mistrzów z Realem Madryt, bo to był prawdziwy cel paryżan, którzy przecież zorganizowali u siebie finał. Rok temu pisałem, że po tak frajerskim sezonie szejk musi kupić kilka nowych zabawek. I kupił. Jednak nie po to do Neymara i Mbappé dokupiono Messiego i Ramosa, tworząc prawdziwy dream team, by wygrywać ogórkową ligę we Francji. Tym bardziej, że mistrzostwo było jedynym istotnym trofeum, bo PSG przegrał też Superpuchar z Lille, a w Pucharze Francji odpadł już w 1/8 z Nice. Trochę mało jak na tak ambitny projekt. Katarski kolos na glinianych nogach odniósł tylko jedno istotne zwycięstwo, i to poza boiskiem – łamiąc wszelkie zasady fair play zaoferował Kylianowi Mbappé setki milionów € za kolejne trzy lata gry i tym samym Francuz, który był praktycznie poza klubem, ostatecznie przedłużył umowę z PSG i będzie twarzą nowego projektu. To najważniejsza wiadomość dla ligi francuskiej, ważniejsza od tej, kto wygrał i z jaką przewagą. Bo wiadomo, że za rok też wygra PSG, za dwa lata również, a UEFA w ramach romantyzmu i równości w futbolu dalej będzie przymykała oko na finansowe machlojki szejków. Ważne, że u Čeferina kasa się zgadza.
POLSKA Ekstraklasa
Mistrz: Lech, 74 pkt., bramki 67-24, trener Maciej Skorża
Puchar: Raków – Lech 3-1, trener Marek Papszun
Król strzelców: Ivi Lopez (Raków) – 20 goli
W Polsce doczekaliśmy się sezonu, w którym działy się rzeczy dziwne i niespotykane, a bardziej niż walka o mistrzostwo ekscytował kibiców marsz ku drugiej lidze dwóch zasłużonych klubów – warszawskiej Legii oraz krakowskiej Wisły. Legia, najbogatszy klub w kraju i prawdziwy hegemon rozgrywek (7 mistrzostw w ostatniej dekadzie) nagle dostała zadyszki i zaczęła przegrywać mecz za meczem. Nie pomogła zmiana trenera – Czesława Michniewicza zastąpił Marek Gołębiewski, a w grudniu na stanowisko wrócił Aleksandar Vuković. Legia na półmetku była poza ligą, ale wiosną się pozbierała, wygrała kilka spotkań, uniknęła spadku i ostatecznie zajęła 10 miejsce. Z kolei pogrążoną w aferach krakowską Wisłę z niebytu miał wydobyć Jakub Błaszczykowski, ale zamiast zatrudnić fachowców oddał zarząd w ręce brata i znajomych, w efekcie spadku nie udało się uniknąć. W meczu o byt krakowianie prowadzili w Zabrzu 2-0, by dać sobie potem wbić 4 bramki. Spadli przy akompaniamencie przekleństw i wyzwisk własnych kibiców. A na szczycie walka rozegrała się między Pogonią, Lechem i Rakowem. Ostatecznie wygrali poznaniacy, którzy lepiej finiszowali, ale Raków zrewanżował się w Pucharze Polski, który lechici regularnie przegrywają. Poziom ligi nadal słabiutki, ale rozstrzygnięcia interesujące. I to by było na tyle.