Podsumowanie sezonu ligowego 2019/2020

Piłka nożna podsumowanie ligowe sezon 2019/2020Perypetie związane z pandemią COVID-19 i przymusową przerwą w rozgrywkach piłkarskich znacznie opóźniły lub wręcz uniemożliwiły zakończenie rozgrywek ligowych, ale oto ten wyjątkowy i pamiętny sezon dobiegł końca i wreszcie mamy jasną sytuację we wszystkich najważniejszych ligach europejskich. Pora więc na moje tradycyjne podsumowanie sezonu w 5 najmocniejszych ligach Starego Kontynentu i w naszej skromnej Ekstraklasie, która z pewnością do mocnych nie należy, ale jest nasza i choćby dlatego wypada o niej wspomnieć. Oto kilka słów komentarza o tym, co się działo i jak przebiegała ligowa rywalizacja w 6 krajach Europy – w Anglii, Hiszpanii, Niemczech, Włoszech, Francji i w Polsce. Ale idźmy po kolei, według rangi i znaczenia poszczególnych lig w Europie.


ANGLIA Premier League
Mistrz: Liverpool, 99 pkt., bramki 85-33, trener Jürgen Klopp
Puchar: Arsenal – Chelsea 2-1, trener Unai Emery / Mikel Arteta
Król strzelców: Jamie Vardy (Leicester) – 23 gole

Już w poprzednim sezonie Liverpool Jürgena Kloppa dotrzymywał kroku Manchesterowi City i dopiero fenomenalna końcówka ekipy Guradioli (14 kolejnych zwycięstw) pozwoliła jej zdobyć mistrzostwo o 1 punkt przed The Reds. W sezonie 2019/20 nie było już żadnych wątpliwości. Liverpool od samego początku narzucił tempo dotychczas nieznane w historii żadnej z topowych lig europejskich. Rządził niepodzielnie i wygrywał absolutnie wszystko. Po 26 kolejkach miał na koncie 25 zwycięstw i tylko 1 remis. Zdystansował City na ponad 20 punktów. Zaraz po wznowieniu rozgrywek, na 7 kolejek przed końcem Liverpool przyklepał mistrzostwo – pierwsze od 30 lat. Podopieczni Kloppa odpadli z pozostałych rozgrywek (nawet z Ligi Mistrzów, gdzie w 1/8 nieoczekiwanie ulegli madryckiemu Atlético), ale to wszystko nie miało znaczenia wobec spektakularnej gry w Premier League. Szkoda, że na finiszu The Reds wyraźnie się rozluźnili i potracili wiele punktów, przez co nie pobili rekordu 100 punktów City sprzed dwóch lat (ostatecznie zdobyli ich 99), ale to i tak najlepszy wynik w historii klubu z Anfield. City było drugie z dorobkiem 81 punktów, a podium uzupełnił Manchester United (zaledwie 66 punktów). Puchar Anglii wpadł w ręce Arsenalu, który po zwolnieniu Unaia Emery’ego pod wodzą Mikela Artety zajął dopiero 7. miejsce w lidze i tylko poprzez F.A. Cup mógł wejść do rozgrywek europejskich. Ta misja się powiodła dzięki dwóm golom jak zwykle niezawodnego Aubameyanga.


HISZPANIA La Liga
Mistrz: Real Madryt, 87 pkt., bramki 70-25, trener Zinédine Zidane
Puchar: Real Sociedad – Athletic 1-0, trener Imanol Alguacil
Król strzelców: Leo Messi (Barcelona) – 25 goli

W Hiszpanii od kilkunastu lat liga rozstrzyga się między dwoma największymi rywalami – Realem i Barceloną (tylko raz pogodziło ich Atlético). Tym razem górą był Real Madryt, który pod wodzą Zinédine’a Zidane’a znów wrócił do wygrywania tytułów. Zimą Królewscy zdobyli Superpuchar Hiszpanii, a latem dołożyli mistrzostwo, i tak oto Zizou po trzech pełnych sezonach na stanowisku trenera ma już na koncie 11 pucharów. W tym okresie to najlepszy wynik ze wszystkich obecnie pracujących szkoleniowców. Rok temu Real Madryt był kompletnie rozbity, ale „magic touch” Zidane’a znów zadziałał. Królewscy nie grali pięknie, ale byli zabójczo efektywni. Tracili mało bramek i skromnie bo skromnie, ale wygrywali swoje mecze. Najważniejsza okazała się znakomita seria 10 zwycięstw po przerwie spowodowanej koronawirusem (bo przed pandemią wyniki były kiepskie). Rozpędzony Madryt odhaczał kolejnych rywali, a fatalnie zarządzana i pogrążona w kryzysie Barcelona regularnie gubiła punkty, jak zwykle szukając winnych wszędzie, tylko nie u siebie. W efekcie wylądowała 5 punktów za Los Blancos, a podium tradycyjnie uzupełniło madryckie Atlético (70 punktów).

Interesująca sytuacja zdarzyła się w Pucharze Króla. Obaj wielcy rywale odpadli wcześniej, a do finału awansowały dwa kluby z Kraju Basków – Real Sociedad z San Sebastian i Athletic z Bilbao. Ponieważ jest to wielkie święto tamtego regionu, zgodnie zadecydowano, że finał zostanie rozegrany dopiero wtedy, gdy na stadionie będą mogli zasiadać kibice. Czyli nieprędko… Na tę chwilę nie ma więc zdobywcy krajowego pucharu.


NIEMCY Bundesliga
Mistrz: Bayern, 82 pkt., bramki 100-32, trener Niko Kovač/Hansi Flick
Puchar: Bayern – Bayer Leverkusen 4-2, trener Niko Kovač/Hansi Flick
Król strzelców: Robert Lewandowski (Bayern) – 34 gole

In Deutschland nichts Neues. Pamiętacie słynne słowa Gary’ego Linekera „to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy”? Można je nieco zmodyfikować mówiąc, że Bundesliga to takie rozgrywki, gdzie rywalizuje 18 drużyn, a na końcu i tak wygrywa Bayern. Rok temu Bawarczykom kroku dotrzymywała Borussia Dortmund i na rozstrzygnięcie trzeba było czekać do ostatniej kolejki. Drużyna Luciena Favre’a dokonała znaczących wzmocnień i wydawała się mocna jak nigdy (nieśmiało mówiono nawet, że jest faworytem rozgrywek), jednak latem nie wytrzymała tempa Bayernu. Jednak jesienią to mistrz zawodził i notował wstydliwe rezultaty, ale w takich sytuacjach Rummenigge się nie patyczkuje – Niko Kovač został zwolniony, funkcję trenera przejął jego asystent Hansi Flick i odmienił drużynę jak za dotknięciem magicznej różdżki. Robert Lewandowski ładował gola za golem, Bayern wygrywał niemal wszystko (po przerwie – dosłownie wszystko), strzelił 100 bramek i zakończył sezon aż 13 punktów nad rywalem z Dortmundu. Oczywiście Bawarczycy zdobyli też Puchar Niemiec. Słowem: in Deutschland nichts Neues.


WŁOCHY Serie A
Mistrz: Juventus, 83 pkt., bramki 76-43, trener Maurizio Sarri
Puchar: Napoli – Juventus 0-0, k.4-2, trener ‎Gennaro Gattuso
Król strzelców: Ciro Immobile (Lazio) – 36 goli

Serie A (tak samo jak Bundesliga czy Ligue 1) od wielu lat jest zabetonowana – co by się nie działo, na końcu scudetto i tak wygrywa Juventus. Na turyńczyków nie ma mocnych. Nie pomogły wielkie zmiany w składach i na ławce trenerskiej rywali – Bianconeri wygrali ostatnie 8 mistrzostw, więc oczywiste było, że wygrają i po raz dziewiąty. Nie ma tu się nad czym rozpisywać, bo Juventus nie gra ładnie, ale gra skutecznie, a jego siłą jest też słabość rywali, i tu jest pies pogrzebany. Nikt nie ma tyle solidności, by regularnie punktować przez cały rok. Napoli się kompletnie rozleciało (zaledwie 7. miejsce – ale na pocieszenie wygrało Puchar Włoch po nudnym 0-0 z Juve i lepiej strzelanych karnych), Lazio i Inter były silne przed pandemią i rozczarowująco słabe po wznowieniu rozgrywek, natomiast prawdziwą rewelacją rozgrywek okazała się Atalanta. Ten skromny klub z Bergamo w Lombardii grał najładniejszy, radosny futbol, potrafił ładować rywalom po 7 goli w meczu i w sumie strzelił niemal 100 bramek (dokładnie 98), co w lidze włoskiej się nie zdarza. Piłkarzom może zabrakło turyńskiego wyrachowania, ale na pewno nie brakowało ambicji i fantazji, za co zyskali sporą sympatię kibiców. Atalanta ostatecznie domknęła podium zaraz za Interem (odpowiednio 78 i 82 punkty) i zagra w Lidze Mistrzów. Warto jeszcze zaznaczyć, że król strzelców Serie A Ciro Immobile z 36 trafieniami na koncie wyprzedził Roberta Lewandowskiego i zdobył Złoty But dla najlepszego strzelca w Europie.


FRANCJA Ligue 1
Mistrz: PSG, 68 pkt. (27 meczów), bramki 75-24, trener Thomas Tuchel
Puchar: PSG – Saint-Étienne 1-0, trener Thomas Tuchel
Król strzelców: Kylian Mbappé (PSG) i Wissam Ben Yedder (Monaco) – 18 goli

W Ligue 1 od dawna emocji tyle co kot napłakał. Rządzony przez arabskie pieniądze Paris Saint-Germain rok w rok szybko pozbawia rywali złudzeń. Jakby pędził najmocniejszym ferrari, a reszta peletonu dusiła się w peugeotach. Można się było tylko zastanawiać, czy paryżanie pobiją własne rekordy w ilości punktów czy strzelonych bramek, ale tutaj wmieszał się francuski rząd podejmując idiotyczną decyzję o niedogrywaniu sezonu do końca i przedwczesnym zakończeniu rozgrywek. Zostawiono więc tabelę w takiej postaci, w jakiej była w marcu, gdy wirus sparaliżował Europę. PSG miał rozegrane 27 meczów, o jeden mniej od rywali, a i tak wyprzedzał drugą Marsylię o 12 punktów, a trzecie Rennes o 18. Do mistrzostwa paryżanie dołożyli Puchar Francji i Puchar Ligi, a kto wie, jak zakończy się ich przygoda w Lidze Mistrzów, gdzie wreszcie awansowali do ćwierćfinału i mają dość łatwą drabinkę do wielkiego finału w Lizbonie.


POLSKA Ekstraklasa
Mistrz: Legia, 69 pkt., bramki 70-35, trener Aleksandar Vuković
Puchar: Cracovia – Lechia 3-2, trener Michał Probierz
Król strzelców: Christian Gytkjær (Legia) – 24 gole

Rok temu niespodziewanym mistrzem Polski został gliwicki Piast, a w obecnym sezonie wszystko wróciło do normy – tytuł zdobyła warszawska Legia, która ma największy budżet i najsilniejszą kadrę. Warszawianie zaczęli słabo, stracili masę punktów, ale Ekstraklasa ma to do siebie, że poziom drużyn jest wyrównany i niestety dość słaby, każdy każdemu może odebrać punkty, więc czas zawsze gra na korzyść ekipy doświadczonej, z silną ławką. Taką drużyną jest Legia. Jesienią i zimą bywało różnie, trwała wymiana ciosów i często zmieniali się liderzy tabeli. Wiosną było już inaczej – Legia punktowała regularnie, a rywale wykańczali się nawzajem. Ostateczny wynik nie jest więc żadnym zaskoczeniem, podobnie jak wicemistrzostwo poznańskiego Lecha o 3 punkty za Legią. Trzeci był Piast, co tylko dowodzi solidności tej drużyny. Dziwić może tylko, że Legia i Lech odpuściły Puchar Polski przegrywając półfinały. Skorzystała na tym Cracovia, która w Ekstraklasie była dopiero siódma, ale zdobyła Puchar i tym samym prawo reprezentowania Polski w eliminacjach Ligi Europy.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: