MOTORPSYCHO Crucible

Motorpsycho Crucible recenzjaMOTORPSYCHO
Crucible
2019

Bardzo wysokie noty wystawiłem dwóm poprzednim albumom zespołu Motorpsycho, Here Be MostersThe Tower. Odkąd skandynawscy weterani psychodelicznego rocka nieco spokornieli, a dźwiękowe szaleństwa i rockowe odjazdy wzbogacono o ładne, stonowane melodie, muzyka Norwegów stała się bardziej przystępna, nabrała mocy i szlachetności. Mnie ta przemiana bardzo odpowiada i dokładnie takiego grania oczekiwałem po nowym wydawnictwie Crucible, które ujrzało światło dzienne w połowie lutego ubiegłego roku. W rocznicę od premiery postanowiłem napisać kilka słów o tej płycie, bo szkoda ją przegapić. Dlaczego dopiero teraz? A dlaczego nie? Dobra muzyka broni się zawsze, nie trzeba jej opisywać zaraz po wydaniu. Poza tym lepiej późno niż wcale.

Już rzut oka na tracklistę obiecuje wiele – 40 minut muzyki i zaledwie 3 utwory, czyli nic nowego – kompozycje Motorpsycho do krótkich nie należą i muszą należycie wybrzmieć, ale gdy nagranie trwa np. 20 minut, traci na wyrazistości i muszą dziać się tam naprawdę rzeczy wielkie, by tak długo skupić uwagę słuchacza. W kompozycji tytułowej to się nie do końca udało. Jest pachnący Frippem motyw, są zmiany tempa, fragmenty liryczne, akustyczne wręcz, i część dynamiczna z odrobiną dźwiękowego chaosu. Żadna z tych partii nie dominuje, żadna też nie zapada w pamięć, więc chociaż słucha się tego całkiem przyjemnie, całość zostawia wrażenie pewnego niedosytu. To wszystko już było i to w ciekawszym wydaniu. Inaczej jest z krótszymi utworami. Oparty na mocarnym riffie, 9-minutowy Psychotzar otwiera płytę w imponującym stylu. Kojący wokal Benta Sæthera na tle brudnych gitar Hansa Magnusa Ryana robią wielkie wrażenie, to wszystko ubrano w dobrą melodię, a reszty dopełnia zaskakujące przełamanie w 6 minucie, gdy napięcie trzeba budować od nowa. Znakomity utwór, bardzo typowy dla formacji z Trondheim. Oferuje wszystko co należy i trwa tyle ile trzeba. Z kolei 11-minutowy Lux Aeterna jest bardziej subtelny i bardziej crimsonowski. Nie lubię tego określenia, ale to powszechny skrót myślowy i fani rocka doskonale wiedzą, o co chodzi. Delikatny wstęp, melotron, do tego saksofon i klarnet, na których gościnnie gra Lars Horntveth, a po 5 minutach przyspieszenie i gitarowa jazda bez trzymanki, w finale powrót do jesiennego klimatu z początku. Kolejna ładna i nieprzekombinowana kompozycja. Gdyby jeszcze ze dwie podobne…

Trochę narzekałem na długość i bezbarwność kompozycji tytułowej, ale nie zmienia to faktu, że The Crucible to kolejna udana płyta Motorpsycho. Dość podobna do poprzedniej, pełna rozmachu i porywającej muzyki, ale skierowana głównie do fanów zespołu. Z takim trudnym graniem panowie nie przebiją się do mainstreamu. Czy komuś to przeszkadza? Mnie na pewno nie. Norwegowie grają dla wybranych i cieszę się, że jestem w tym gronie.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: