Real Madryt – podsumowanie transferów 2019

Real Madryt transfery 2019 podsumowaniePo oficjalnym zamknięciu okienka transferowego w Hiszpanii pora krótko podsumować działania Realu Madryt. Po dwóch katastrofalnych sezonach powszechnie oczekiwano, że Królewscy wreszcie rozbiją bank. Już rok temu, gdy Los Blancos skończyli ligę 17 punktów za Barceloną (prezes powiedział wtedy, że to nie ma prawa się powtórzyć…), miało być gorąco. I było, ale nie tak jak wszyscy myśleli. Odszedł trener Zidane i sprzedano głównego goleadora drużyny Cristiano Ronaldo, nie zapewniając żadnego zastępstwa. Real mieli dźwigać na swych barkach weterani, a liderem z przodu miał być spędzający połowę czasu w gabinetach lekarskich Gareth Bale. Zarządowi ewidentnie zabrakło wyobraźni, w efekcie Los Blancos zanotowali jeszcze gorszy sezon, najgorszy w XXI wieku, nie tylko bez żadnego trofeum, ale z finiszem 19 punktów za plecami wcale nie grającej koncertowo Barcelony. Sezon bez bramek, bez ambicji, bez podjęcia walki, bez wiary i chęci, w którym zblazowane madryckie gwiazdeczki wypięły się na publiczność. Tym razem reakcja musiała nastąpić. I nadeszła, ale nie w takiej formie, na jaką liczyłem. Gdy po zwolnieniu Lopeteguiego i Solariego na stanowisko trenera powrócił dobry papcio Zidane, ulubieniec prezesa i madridismo (co miało uspokoić nastroje wśród fanów), poddawałem w wątpliwość, czy jest on odpowiednią osobą do przeprowadzenia kadrowej rewolucji. Francuz jest zbyt przywiązany do starej gwardii, by ją teraz hurtowo odstrzelić, a taka operacja jest niezbędna, by Real znów był królewski, by zamiast irytować radował kibiców swą grą i osiągał dobre wyniki. Obawiałem się, że główni winowajcy porażek mogą być pewni rozgrzeszenia i dalszego głaskania po główkach za grę niegodną królewskiego herbu. I tak się niestety stało – klub dokonał zakupów, ale wymienił głównie piłkarzy rezerwowych, zostawiając w składzie tych, którym już dawno nic się nie chce.

Zaczęło się obiecująco – Real jeszcze w czasie trwania sezonu podpisał obrońcę Porto Militão, a potem sfinalizował zaklepany wcześniej transfer młodej brazylijskiej perełki Rodrygo z Santosu (zarejestrowany oficjalnie jako gracz Castilli). Później przybył wychwalany w Bundeslidze snajper Luka Jović oraz wyczekiwany przez wszystkich Eden Hazard. Czerwcowe zakupy skompletował Mendy z Lyonu, obrońca mający stanowić alternatywę dla Marcelo. Real wydał więc rekordowe 300 milionów €, ale tak naprawdę tylko Hazard jest topowym piłkarzem do pierwszego składu, reszta to tzw. koty w worku, głównie na ławkę. Liczyłem, że to dopiero początek operacji zakup, a Królewscy ostro ruszą z operacją sprzedaż, by zrównoważyć budżet. Tymczasem w lipcu wypożyczono tylko kilku rezerwowych, a trzon kadry pozostał niezmieniony, czego efektem były katastrofalne występy w USA, ze wstydliwym i upokarzającym 3-7 w derbach z Atlético. To tylko mecz sparingowy, lecz wynik poszedł w świat, a strata 7 goli z lokalnym rywalem (który też jest w przebudowie i stracił kilku ważnych graczy) mówi bardzo wiele o podejściu wypalonych piłkarzy do swoich obowiązków. Zidane jest tu od marca, ale niczego nie poprawił i niewiele zmienił, nie próbował nowych rozwiązań (znów taktyka tysiąca wrzutek do nikogo), ponownie stawiał na zgrzybiałą kadrę, która zawaliła dwa ostatnie sezony, a pozbywał się młodych talentów pozyskanych przez klub. Jego drużyna prezentowała się fatalnie, a kontuzje Asensio (zerwanie więzadeł), Brahima, Jovicia i Mendy’ego nie są tu żadnym usprawiedliwieniem. Real to teraz zbieranina piłkarzy młodych i niedoświadczonych, niedających jeszcze odpowiedniej jakości, oraz piłkarzy wypalonych, znudzonych, których forma dawno minęła, a ich statyczna gra nikogo nie zaskoczy. Może dałoby to efekt gdyby umiejętnie wymieszać jedno z drugim, ale Zidane tego nie robi. Wydaje się, że nic nie robi. Po 5 miesiącach jego pracy Królewscy są w tym samym miejscu co wtedy – nie grają dobrze, nie grają ładnie, tracą dużo bramek, strzelają niewiele, nie potrafią kreować sytuacji ani zdominować rywala. Dalej wyglądają na zmęczonych i grających za karę, a nie dla przyjemności. Efekty widzieliśmy już w 2. kolejce, gdy na Bernabéu madrytczycy zgubili punkty z jedną z najsłabszych drużyn La Ligi (Valladolid, 16. miejsce), i w niedzielę, gdy nie umieli pokonać Villarrealu (14. miejsce). Paradoksalnie w tych meczach najlepszymi piłkarzami na boisku byli niechciani przez trenera James i Bale, którzy praktycznie nie uczestniczyli w pretemporadzie. Innymi słowy – Zidane jeszcze nie zdążył ich zepsuć swoimi pomysłami, grą do tyłu i na czas. Remis z Realem Valladolid skomentował stwierdzeniem, że po strzeleniu bramki „po prostu trzeba było wywalić piłkę”. Nie, to nie żart – to jest ta światła myśl trenerska i rewolucja francuska: trener Realu Madryt, kiedyś (nie tak dawno) najbardziej bramkostrzelnej ekipy w Europie, mówi, że przy 1-0 trzeba wywalać piłkę, a nie iść po następne bramki…

Na początku sierpnia, na dwa tygodnie przed startem rozgrywek, sytuacja była następująca. Bramkarze – pozostała nadal dwójka Courtois i Navas (tuż przed końcem okienka Keylor jednak zdecydował się odejść do PSG – w jego miejsce z Paryża przyszedł Areola). Obrona niby wzmocniona, ale nadal dziurawa jak sito. Kontuzje bądź urlopy nie pozwoliły przetestować nowych graczy, a starzy skompromitowali się tracąc 16 goli w 5 meczach! Pomoc nudna i szara jak papier toaletowy. Stagnacja w środku pola, gdzie wciąż króluje bezpłciowe i bezproduktywne trio CKM (Casemiro-Modrić-Kroos), a każdy z tej trójki jest marnym cieniem samego siebie, podobnie jak kręcący kółeczka i spowalniający grę Isco. Wzmocnień żadnych, koło nosa przeszli Ndombele (wziął go Tottenham), oferujący się po promocyjnej cenie Eriksen i Van de Beek z Ajaxu (obaj wstępnie dogadani z Realem), bo Zidane uparł się tylko na Pogbę, którego z kolei nie chciał puścić United. Atak zdecydowanie wzmocniony transferem Hazarda, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni, bo z przodu nadal rządzi nieporadny Benzema, Jović jest tylko rezerwowym, Asensio wypadł na kilka miesięcy przez kontuzję, Lucas to od dawna totalne nieporozumienie, Bale wiecznie się leczy i ogólnie woli golfa, zaś wychwalany pod niebiosa Vinícius po wakacjach zatracił swoje atuty i prezentuje się fatalnie. Spodziewana rewolucja kadrowa okazała się niesmacznym żartem, najgorsza formacja Realu pozostała bez zmian, a cały lipcowy entuzjazm związany z przebudową drużyny bezpowrotnie wyparował wobec braku kolejnych ruchów. Zaczęło to coraz bardziej przypominać jakiś prywatny cyrk i kółko wzajemnej adoracji, niż profesjonalny klub piłkarski. Do tego dochodzi rekordowa liczba kontuzji – sezon ledwie się zaczął, a odnotowano już 10 urazów (!), w tym aż 7 kontuzji mięśniowych.

Po zamknięciu okienka transferowego w Anglii 8 sierpnia gruchnęła wieść, że Real rusza po Neymara, który robi wszystko, by odejść z Paryża. Kolejna po Pogbie telenowela trwała wiele dni, ale była to jedynie plotka zwiększająca nakłady dzienników, bo Brazylijczyk ostatecznie pozostał w Paryżu. Nawet gdyby miał odejść, to chce wrócić do Barcelony, a nie Realu. Tak na marginesie po zakupach Griezmanna i De Jonga Katalończycy skompletowali naprawdę dobrą kadrę, a z Neymarem mieliby prawdziwy dream team. Wzmocnili pierwszy skład, a przecież i bez tych nowych graczy potrafili odjechać Realowi na 19 punktów. Nie chcę być czarnowidzem ale…

Podsumowanie nie jest krzepiące. To kolejne źle rozegrane okienko transferowe. To pogrążony w kryzysie i nijakości Real Madryt miał się wzmacniać, a nie bijąca go na głowę Barcelona, która zrobiła dwa konkretne transfery gwiazd do pierwszego składu. Wydaje się, że ponowne zatrudnienie Zidane’a to był sentymentalny błąd Péreza, oddalający niezbędną rewolucję kadrową. Bojaźliwy i zamknięty w sobie trener nie umie odstawić od składu swoich pupilków i takim sposobem nadal grają zawodnicy, których już dawno w klubie nie powinno być – wypaleni, podstarzali, bez formy i ambicji. Niedoświadczony Francuz (który przed Realem zbierał baty w trzeciej lidze) ma takie samo pojęcie o trenerce jak większość tych, którzy skończyli kariery jako piłkarze i próbują swoich sił w roli szkoleniowca – czyli niewielkie. Miał pół roku na eksperymenty i nie poprawił nic. Jedyna jego filozofia to piłka na skrzydło i wrzutka na ślepo w pole karne (gdzie nie ma kto kończyć akcji, bo Cristiano od roku gra w Juventusie, a Benzema zwykle jest cofnięty). To działało trzy lata temu, gdy trzon zespołu był w kwiecie wieku, a z przodu biegał bramkowy potwór. Teraz nie działa, a kadra jest dobra tylko na papierze. Głupie nawyki piłkarzy się nie zmieniają i powodują, że futbol Królewskich jest toporny, nie ma za grosz polotu, fantazji, o skuteczności nie wspominając. Żeby to się zmieniło, musi wylecieć cała druga linia razem z Zidane’em na czele, bo potrzeba kogoś kreatywnego nie tylko na boisku, ale i na ławce trenerskiej. Obecnie żaden topowy klub w najsilniejszych ligach nie ma aż tylu graczy z tak długim stażem, którzy razem tyle wygrali. To powinien być atut. W tej sytuacji obrona powinna być monolitem nie do przejścia, a tymczasem byle ogórek strzela Realowi gola, nawet na Bernabéu. Pomoc powinna być zgrana i rozumieć się bez słów, a kreuje tyle co nic. Brakuje piłkarzy dynamicznych, z wizją gry, potrafiących jednym podaniem otworzyć koledze drogę do bramki. Mieliśmy takich, ale poszli na wypożyczenie, by zrobić miejsce tym bardziej zasłużonym, bo w Madrycie liczą się nazwiska i zasługi, a nie obecna forma. Kolesiostwo kwitnie, a w drużynie nadal rządzą wypalone leśne dziadki i ich kolega udający trenera, który pilnuje, by ci nie musieli się zbytnio wysilać i nie mieli dużej konkurencji. Zidane zablokował zmiany, wymienił rezerwowych, pozbył się graczy przyszłościowych, dokupił Hazarda, i dalej gra tym samym bezpłciowym składem. Tym, który ma w nosie wysiłek, walkę, pressing, ruch na boisku. Tym, który oddaje 20 strzałów, by zdobyć 1 gola. Tym, który już jesienią przegrywa ligę i potem robi tylko dobrą minę do złej gry. Nie ma nowej jakości, nie ma nowych rozwiązań, nie ma odważnego trenera – nie ma więc też wielkich nadziei, że ten sezon będzie znacząco inny niż poprzedni. Bardzo chciałbym się mylić.


Przybyli:
Éder Militão (Porto)
Rodrygo Goes (Santos)
Luka Jović (Eintracht)
Eden Hazard (Chelsea)
Ferland Mendy (Olympique Lyon)
James (Bayern, koniec wypożyczenia)
Takefusa Kubo (Tokyo)
Lucas Silva (Cruzeiro, koniec wypożyczenia)
Alphonse Areola (PSG, wypożyczenie)

Odeszli:
Marcos Llorente (Atlético)
Mateo Kovačić (Chelsea)
Raúl de Tomás (Benfica)
Theo Hernández (Milan)
Martin Ødegaard (Real Sociedad, wypożyczenie)
Sergio Reguilón (Sevilla, wypożyczenie)
Luca Zidane (Racing Santander, wypożyczenie)
Dani Ceballos (Arsenal, wypożyczenie)
Jesús Vallejo (Wolverhampton, wypożyczenie)
Borja Mayoral (Levante, wypożyczenie)
Andrij Łunin (Real Valladolid, wypożyczenie)
Takefusa Kubo (Mallorca, wypożyczenie)
Keylor Navas (PSG)


Kadra Realu Madryt na sezon 2019/2020:
BRAMKA: Thibaut Courtois, Alphonse Areola
OBRONA: Sergio Ramos, Raphaël Varane, Nacho, Marcelo, Daniel Carvajal, Álvaro Odriozola, Éder Militão, Ferland Mendy
POMOC: Casemiro, Federico Valverde, Toni Kroos, Luka Modrić, Isco, Marco Asensio, James
ATAK: Karim Benzema, Gareth Bale, Lucas Vázquez, Brahim Díaz, Vinícius Júnior, Luka Jović, Eden Hazard, Mariano Díaz

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: