Zakończono rozgrywki piłkarskie we wszystkich krajach więc pora na tradycyjne podsumowanie sezonu w 5 najważniejszych europejskich ligach i naszej skromnej Ekstraklasie, która do mocnych nie należy, ale z oczywistych powodów o niej także wypada wspomnieć. Tym bardziej, że tym razem zapewniła spore emocje i walkę do samego końca o najważniejsze rozstrzygnięcie. Oto kilka słów komentarza o tym, co się działo i jak przebiegała ligowa rywalizacja w najważniejszych krajach Europy – w Anglii, Hiszpanii, Niemczech, Włoszech, Francji, i w naszej rodzimej Polsce. Ale idźmy po kolei, według rangi i znaczenia poszczególnych lig w Europie.
ANGLIA Premier League
Mistrz: Manchester City, 98 pkt., bramki 95-23, trener Pep Guardiola
Puchar: Manchester City-Watford 6-0, trener Pep Guardiola
Król strzelców: Mohamed Salah (Liverpool), Pierre-Emerick Aubameyang (Arsenal), Sadio Mane (Liverpool) – 22 gole
Gdy rok temu Manchester City zdominowało ligę angielską w stopniu niespotykanym, było oczywiste, że podopieczni Pepa Guardioli będa głównym faworytem do obrony tytułu (co od dekady się nikomu nie udało), a także wygrania pozostałych rozgrywek. Hiszpan stworzył prawdziwego potwora, drużynę praktycznie bez słabych punktów. W efekcie niespodzianki nie było i tak się właśnie stało – Guardiola nie popisał się w Europie (w Lidze Mistrzów w dramatycznych okolicznościach przegrał dwumecz z Tottenhamem), ale w kraju zgarnął karetę: wygrał Ligę, Puchar Ligi, Puchar Anglii i Tarczę Wspólnoty. Wygrał wszystko co mógł, ale walka w Premier League trwała do ostatniej kolejki, bo tym razem pojawił się godny rywal. Liverpool Jürgena Kloppa nie tylko dotrzymywał kroku City, ale w pewnym momencie miał nad maszynką Guardioli aż 7 punktów przewagi. To nie wystarczyło. The Reds po kilku remisach dali się wyprzedzić, a Manchester wygrał 14 ostatnich spotkań i mógł świętować. Duże brawa dla Pepa, ale równie wielkie dla Kloppa, gdzie wykonał fantastyczną pracę. Jego Liverpool zdobył rekordowe 97 punktów, ale City miało 98.
HISZPANIA La Liga
Mistrz: Barcelona, 87 pkt., bramki 90-36, trener Ernesto Valverde
Puchar: Valencia – Barcelona 2-1, trener Marcelino García Toral
Król strzelców: Leo Messi (Barcelona) – 36 goli
W Hiszpanii wszystko po staremu, ale tym razem trochę inaczej. Po staremu, bo mistrzem została Barcelona (po raz ósmy w ostatnich 11 latach). Trochę inaczej, bo była to wyjątkowo słaba Barcelona. Problem w tym, że i tak nie miała z kim rywalizować, bo Real był tragiczny, a Atlético to mimo wszystko półka niżej. Gdy po odejściu Cristiano Ronaldo i kolejnym przespaniu okienka transferowego osłabiony Real z nowym trenerem przegrał kilka meczów, praktycznie było pozamiatane. Barcelona też hurtowo gubiła punkty, ale szybko się ogarnęła i potem już wszystko miała pod kontrolą. Zdobyła mało punktów i mało bramek (jak na siebie), ale to wystarczyło, by uzyskać 11 punktów przewagi nad Atlético i – uwaga! – rekordowe 19 nad Realem, który rozegrał najgorszy sezon w tej dekadzie. Leo Messi z 36 trafieniami został królem strzelców i zdobył kolejny już Złoty But. Katalończykom nie udało się jednak po raz piąty z rzędu wygrać Pucharu Króla – w finale lepsza okazała się obchodząca 100-lecie klubu Valencia.
NIEMCY Bundesliga
Mistrz: Bayern, 78 pkt., bramki 88-32, trener Niko Kovač
Puchar: Bayern – RB Lipsk 3-0, trener Niko Kovač
Król strzelców: Robert Lewandowski (Bayern) – 22 gole
W Niemczech Bayern jest taką potęgą, że już na starcie można przyznawać mu tytuł mistrzowski. Tak pisałem rok temu i byłem pewien, że swój siódmy tytuł z rzędu Bawarczycy zdobędą równie łatwo, jak te poprzednie. Jednak tym razem tak nie było. To wynik gorszej serii Bayernu pod wodzą nowego trenera, ale przede wszystkim fantastycznej postawy Borussii Dortmund, która do ostatniej kolejki walczyła o tytuł. W pewnym momencie miała aż 9 punktów przewagi, ale roztrwoniła to w rundzie wiosennej, gdy przyszło zmęczenie i ekipa Luciena Favre’a nie prezentowała się już tak okazale. To jednak dzięki postawie Borussii w Bundeslidze wreszcie mieliśmy jakieś emocje. Ostatecznie jednak niespodzianki nie było, a do mistrzostwa Bayern dorzucił krajowy puchar.
WŁOCHY Serie A
Mistrz: Juventus, 90 pkt., bramki 70-30, trener Massimiliano Allegri
Puchar: Lazio – Atalanta 2-0, trener Simone Inzaghi
Król strzelców: Fabio Quagliarella (Sampdoria) – 26 goli
Serie A od wielu lat jest zabetonowana – Juventus wygrał ostatnie 7 mistrzostw, więc oczywiste było, że wygra i po raz ósmy. Tym bardziej, że do Turynu zawitał Cristiano Ronaldo, stając się z miejsca największą gwiazdą ligi. Gwiazdą głównie medialną, bo ostatecznie jego misja nie powiodła się – przybył, by wygrać Ligę Mistrzów i to się nie udało, nie wygrał Pucharu Włoch, ani nawet nie został najlepszym strzelcem ligi – ten tytuł zdobył 36-letni Fabio Quagliarella, a Ronaldo wyprzedził nawet debiutujący w Serie A Polak Krzysztof Piątek (22 gole), który zaczął sezon w Genoi, a skończył w Milanie. Nie zdradzę wielkiej tajemnicy pisząc, że za rok znów Juventus będzie mistrzem, a reszta może co najwyżej powalczyć o drugie miejsce.
FRANCJA Ligue 1
Mistrz: PSG, 91 pkt., bramki 105-35, trener Thomas Tuchel
Puchar: Rennes – PSG 2-2, k.6-5, trener Sabri Lamouchi
Król strzelców: Kylian Mbappé (PSG) – 33 gole
W rządzonej przez arabskie pieniądze i Paris Saint-Germain Ligue 1 też jest nudno jak w Serie A. Od 2013 roku ligę regularnie wygrywają paryżanie (raz tylko ulegli Monaco, ale od razu podkupili ich największą gwiazdę Kyliana Mbappé i wszystko wróciło do normy). W zasadzie tu nie ma o czym pisać – PSG wygrywało wszystko i już na półmetku zostawiło konkurencję daleko w tyle. Piłkarze Tuchela pobiliby wszelkie rekordy, gdyby nie całkowite odpuszczenie w ostatniej fazie sezonu, gdy przegrywali bądź remisowali mecz za meczem. I tak skończyli 16 punktów nad drugim Lille strzelając ponad 100 bramek. Najlepszym strzelcem został oczywiście Mbappé i być może zgarnąłby Złoty But, gdyby Tuchel nie oszczędzał go w wielu meczach. Paryżanie mieli swój moment słabości w finale krajowego pucharu, gdzie niespodziewanie ulegli Rennes, i oczywiście w Lidze Mistrzów, gdzie skompromitowali się z Manchesterm United, ale to już inna historia. W Ligue 1 na PSG nie ma mocnych, i to się raczej długo nie zmieni.
POLSKA Ekstraklasa
Mistrz: Piast, 72 pkt., bramki 57-33, trener Waldemar Fornalik
Puchar: Lechia – Jagiellonia 1-0, trener Piotr Stokowiec
Król strzelców: Igor Angulo (Górnik Zabrze) – 24 gole
Czy ktoś pamięta, jak w Anglii broniące się przed spadkiem Leicester rok później wygrało mistrzostwo? Trzy lata później doczekaliśmy się polskiej wersji Leicester – gliwicki Piast zakpił z wielkich i został mistrzem w sezonie pełnym niespodzianek i zaskoczeń. Legia, wielki faworyt i potentat (5 tytułów ostatnich 6 latach) od początku grała słabo i dopiero, gdy Ricardo Sa Pinto zastąpił Aleksandar Vuković, zaczęła grać lepiej i gonić prowadzącą w tabeli Lechię. Ostatecznie rundę zasadniczą wygrali gdańszczanie mając tyle samo punktów co Legia i o 7 więcej niż Piast. Drużyna Piotra Stokowca wykazywała oznaki zmęczenia i raczej spodziewano się, że Legia wygra tytuł w cuglach, ale w grupie mistrzowskiej obie ekipy zawiodły. Lechia przegrywała mecz za meczem i przestała się liczyć (na pocieszenie wygrała Puchar Polski), zaś Legia, gdy wyszła na prowadzenie, kompletnie się zacięła. Zaledwie 2 punkty w ostatnich 4 meczach to nie bilans drużyny aspirującej do mistrzostwa. Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta – Piast pod wodzą Waldemara Fornalika grał najlepszy futbol i wygrywał wszystko jak leci. Pokonał Legię w Warszawie i prowadzenia już nie oddał. Gliwiczanie zdobyli 19 punktów na 21, w tym czasie Legia zaledwie 8. Sensacja stała się faktem.