U.D.O. Steelfactory

U.D.O. Steelfactory Udo Dirkschneider 2018U.D.O.
Steelfactory
2018

Pięć lat temu nieco mnie rozczarował album Steelhammer niemieckiej metalowej formacji U.D.O., którego liderem jest Udo Dirkschneider, wieloletni głos zespołu Accept. Rozczarował na tyle, że nawet przegapiłem kolejny krążek Decadent, zresztą bardzo podobny w stylistyce i brzmieniu, również pozbawiony wielkich fajerwerków. Teraz jednak, gdy ukazała się następna „stalowa” płyta (ze Stalowym młotem w ręku wizytujemy Fabrykę stali – Steelfactory), postanowiłem dać jej szansę. Bo przecież tak naprawdę rockowego weterana nigdy nie wolno skreślać. Udo wprawdzie nigdy nie był ani wielkim wokalistą, ani nie miał ambicji tworzenia wielkich dzieł, ale łoił zawsze przyzwoicie i jeśli ktoś lubi takie metalowe, rytmiczne i zarazem trochę toporne klimaty, to zawsze na każdej płycie coś tam dla siebie znalazł. W Polsce grupa nie jest zbyt popularna, wydany pod koniec wakacji album przemknie pewnie niezauważony, spieszę więc donieść, że szkoda go przegapić, bo 66-letni Dirkschneider jest w wybornej formie, a jego najnowsza propozycja jest jedną z najlepszych w całej dyskografii.

Oczywiście w samym charakterze muzyki nic się nie zmieniło. I bardzo dobrze. Chodzi o to, że kompozycje są lepsze, dynamika większa, melodie bardziej konkretne, rytm wyrazisty, co jest po części zasługą dobrych genów – za bębnami usiadł syn wokalisty, Sven Dirkschneider. Płytę promował utwór Rising High, typowa dla U.D.O. powermetalowa petarda, która pędzi na złamanie karku. Nic szczególnego, ale dobra wizytówka całości. Zresztą już na starcie albumu dynamiczny Tongue Reaper wgniata w ziemię, jest nawet lepszy od nagrania singlowego. Make The Move udanie nawiązuje do czasów Accept – pamiętacie Living For Tonite ze słynnego krążka Metal Heart? Ponad 30 lat różnicy, a nic się nie zmieniło… Keeper Of My Soul atakuje sabbathowym ciężarem, kroczy wolno i majestatycznie, miażdży gitarami i zaskakuje świetnym refrenem. Również Raise The Game to gitarowy popis Andreya Smirnova (z gitarzystów tylko on się ostał, nawet basista Fitty Wienhold po nagraniu płyty opuścił zespół) i jedna z najlepszych kompozycji w zestawie. Jest bardzo dobrze. Oczywiście nie będę analizował osobno każdego utworu, nie ma to sensu, ważne, iż więcej jest plusów niż pozycji nietrafionych. Jest coś dla ludu (One Heart, One Soul, do tego był nawet teledysk), jest akustyczna ballada, ale w takich smutasach zachrypnięty Udo mnie nigdy nie przekonywał (choć pod koniec się rozkręca), jest wreszcie kapitalny, mięsisty A Bite Of Evil, gdzie pobrzmiewa duch AC/DC (na modłę AC/DC zrobiony jest też bardziej toporny Hungry And Angry). I tak niechcący wymieniłem niemal wszystkie kawałki, co przy jednostajnej heavymetalowej łupance musi budzić zdziwienie. To tylko dowodzi, że coś tam w głowie zostaje i zespół wykonał naprawdę świetną robotę. Taką na trzy gwiazdki. Ale co tam – za ten zapał, werwę, melodie, gitary, dodam jeszcze jedną.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: