Okienko transferowe w Hiszpanii zostało zamknięte, czas więc krótko podsumować aktywność Realu Madryt. Już w czasie trwania sezonu 2017/2018 powszechnie mówiło się, że latem Królewskich czekają wielkie zmiany, a po trzech latach posuchy transferowej Florentino Pérez wreszcie sypnie kasą, ruszy na konkretne zakupy i do Madrytu przybędą światowe gwiazdy, a nie tylko juniorzy ze szkółki i okolic. Los Blancos wprawdzie na dużym farcie wygrali kolejną, trzecią z rzędu (!) Ligę Mistrzów, ale skompromitowali się na krajowym podwórku odpadając wcześnie z Pucharu Króla i kończąc rozgrywki ligowe aż 17 punktów za Barceloną. To wstyd i upokorzenie, a główną przyczyną był przestarzały i nieefektywny atak z szukającym formy Cristiano, marnującym setki Benzemą i wiecznie leczącym się Bale’em. Było oczywiste, że latem trzeba wzmocnić siłę rażenia, a obaj panowie BB stracili zaufanie madridismo. Ale na wiosnę stał się cud – Cristiano odzyskał skuteczność i strzelał jak na zawołanie, Benzema dalej kaleczył (tylko 5 goli w La Lidze!), jednak w decydujących meczach Ligi Mistrzów trafił do bramki, a Bale wszedł z ławki w finale i dwoma trafieniami wygrał Decimotercerę. Ten sukces znów przysłonił decydentom zdrowy rozsądek i trzeźwe spojrzenie na kadrę. Nastroje w Madrycie diametralnie się zmieniły – znów Real był wielki, Beznema prześwietny, a Bale nie na sprzedaż, zarząd zapomniał o ligowej błazenadzie i braku ambicji podstarzałych piłkarzy, którzy mobilizowali się tylko na kilka spotkań w sezonie, a Zidane tę absurdalną postawę akceptował.
Później wydarzenia potoczyły się lawinowo: 31 maja Zinédine Zidane niespodziewanie ogłosił, że odchodzi z Realu, gdyż drużyna potrzebuje zmian, by dalej wygrywać, a on nie jest gotowy na ich przeprowadzenie. Ledwo znaleziono następcę w osobie Julena Lopeteguiego, a na Królewskich spadł kolejny cios – zaraz po mundialu z Realem rozstał się szukający nowych wyzwań Cristiano Ronaldo, główny goleador drużyny w ostatnich 9 latach. Kibiców zatkało, bo raczej mieli odejść nieskuteczni Bale i Benzema, a nie ten, który pobił wszystkie klubowe rekordy. Tymczasem nawet to wydarzenie nie zmąciło dobrych humorów madryckich włodarzy, którzy w miejsce Portugalczyka kupili… dwóch bramkarzy (!). Uznano, że Crisa nie trzeba zastępować, że transfer topowego napastnika i skrzydłowego jest zbędny. Stwierdzono, że liderem nowego projektu będzie cudownie ozdrowiały Gareth Bale, bramki seryjnie zacznie strzelać Benzema, a jego zmiennikiem pozostanie niechciany nawet w słabiutkim Wolfsburgu Borja Mayoral. Chyba że trafi się na rynku jakaś okazja. Najlepszy klub świata szukający okazji na wyprzedażach? Brzmi jak ponury żart? Owszem, ale to się dzieje w realu. W Realu! Na szczęście okazja się trafiła – pod koniec sierpnia Pérez po okazyjnej cenie odkupił z Lyonu Mariano Díaza (którego zbyt łatwo i zbyt tanio oddał rok temu) i ławkowy z Wolfsburga odszedł na wypożyczenie. Nie kwestionując, iż Mariano jest lepszy niż Mayoral, to jednak i tak tylko zasłona dymna, bo apetyty w ofensywie były znacznie większe niż na zmiennika Benzemy. Padały wielkie nazwiska, tymczasem te są jedynie na liście opuszczających Madryt. Zizou odszedł mówiąc, ze drużyna jest wypalona i potrzebuje nowego impulsu, tymczasem pozbyto się najlepszego ofensywnego zawodnika i świetnego pomocnika (Kovačić do Chelsea). To jest ten impuls?
W minionym sezonie kadra jasno pokazała, że potrzebuje odświeżenia – nowych ludzi, nowego projektu, nowych wyzwań, nowych chęci. Drużyna musi wyjść ze strefy komfortu, w której jest miło i wygodnie, ale spełnieni gracze nie gwarantują głodu walki o trofea. Real potrzebuje mocnych transferów do pierwszego składu. Tak rozumiałem słowa Zidane’a. Tak odczytałem obietnicę Péreza, że zmian będzie niewiele, ale będą znaczące. Tymczasem po odejściu Crisa Real kupił 2 bramkarzy, obrońcę i rezerwowego napastnika. Doszedł też Vinícius Júnior, 18-letni talent z Brazylii, który jednak dopiero stawia pierwsze kroki w dojrzałym europejskim futbolu, a swą madrycką przygodę zaczął od… trzecioligowej Castilli. Czy to odpowiednie wzmocnienia, by walczyć o trofea na wszystkich frontach? Odpowiedź nie może być twierdząca. Bezbarwność działań klubu w zakresie topowych transferów z ostatnich lat została utrzymana. Braki kadrowe jedynie przypudrowano, podobnie jak rok temu. Wtedy zaowocowało to rekordową stratą do Barcelony, a Katalończycy teraz jeszcze bardziej wzmocnili i tak silny skład, który deklasował rywali. Ławka Realu kiedyś straszyła, obecnie budzi śmiech, a opieranie sezonu na napastniku, który strzelił 5 goli w lidze, oraz powierzanie funkcji lidera piłkarzowi, który więcej czasu spędza w gabinetach lekarskich i na siłowni niż na boisku, jest po prostu absurdalne. Tym bardziej, że inne filary ekipy jak Ramos, Marcelo czy Modrić też już mają swoje lata, muszą więcej odpoczywać i są bardziej podatni na kontuzje. Kto ich zastąpi? Zobaczymy za rok… Albo i nie…
W Madrycie przespano wpraszającego się Hazarda i odpuszczono topowych napastników. Żyjący we własnym świecie dziennikarze w Hiszpanii wymyślili teorię, że Pérez nie kupował, bo do ostatniej chwili czekał na Neymara lub Mbappé, których PSG mogłoby sprzedać w razie spodziewanych pod koniec sierpnia sankcji UEFA dla PSG za naruszenie FFP. Ale finansowe fair play to fikcja i żadnego wyroku nie było, bo nie mogło być. A nawet gdyby, to klub dostałby czas na odwołanie. Tajemnicą poliszynela jest, iż dzięki właścicielom z Kataru paryżanie wydają znacznie więcej niż powinni, ale bogatym wolno więcej i UEFA ich nie skrzywdzi, bo dzięki nim żyje. Tak czy inaczej wiszący nad Concha Espina cień Neymara przysłonił inne potrzebne ruchy transferowe i w efekcie Real został z niczym. Fani do ostatniej chwili łudzili się, że to cisza przed burzą, że prezes na pewno ma jakiegoś asa w rękawie, że szykuje jakąś bombę na sam koniec okienka (i tym razem faks nie nawali). Nic z tych rzeczy. To już nie ten Pérez sprzed dekady, który brał co chciał. Dalej kisi pieniądze zaoszczędzone przez ostatnie lata, rzutem na taśmę kupił jedynie za ok. 20 mln € wspomnianego Mariano do rotacji z nietykalnym Benzemą. Dobre i to, ale kadra jest gorsza niż rok temu (a rok temu była gorsza niż dwa lata wcześniej). Jak to się przełoży na wyniki – zobaczymy. Raczej trudno być optymistą. Pozostaje więc tylko wierzyć, że stanie się cud – chłopaki nabiorą ambicji, nikt nie odniesie kontuzji, a gra zespołowa zaszczepiona przez nowego trenera zastąpi indywidualne popisy gwiazdorów. Winnym ewentualnych niepowodzeń i tak będzie Julen Lopetegui. Cóż, taka praca…
Odeszli:
Cristiano Ronaldo (Juventus)
Theo Hernández (Real Sociedad, wypożyczenie)
Achraf Hakimi (Borussia Dortmund, wypożyczenie)
Mateo Kovačić (Chelsea, wypożyczenie)
Fábio Coentrão (Rio Ave)
Luca Zidane (Castilla)
Andrij Łunin (Leganés, wypożyczenie)
Borja Mayoral (Levante, wypożyczenie)
Przybyli:
Álvaro Odriozola (Real Sociedad)
Vinícius Júnior (Flamengo)
Andrij Łunin (Zoria Ługańsk)
Thibaut Courtois (Chelsea)
Sergio Reguilón (Castilla)
Federico Valverde (Castilla)
Mariano Díaz (Olympique Lyon)
Kadra Realu Madryt na sezon 2018/2019:
BRAMKA: Thibaut Courtois, Keylor Navas, Kiko Casilla
OBRONA: Sergio Ramos, Raphaël Varane, Nacho, Jesús Vallejo, Marcelo, Sergio Reguilón, Daniel Carvajal, Álvaro Odriozola
POMOC: Casemiro, Federico Valverde, Toni Kroos, Luka Modrić, Isco, Marco Asensio, Marcos Llorente, Dani Ceballos
ATAK: Karim Benzema, Gareth Bale, Lucas Vázquez, Mariano Díaz, Vinícius Júnior (zarejestrowany jako zawodnik Juvenilu A)