BAYWATCH Słoneczny patrol

Baywatch Słoneczny patrol recenzja Gordon Efron Dwayne 2017BAYWATCH
Baywatch. Słoneczny patrol
2017, USA
komedia, akcja
reż. Seth Gordon

Dobrze, że nasi tłumacze do oryginalnego Baywatch dodali słowa Słoneczny patrol, bo przecież inaczej nikt by się nie skapował… Niektórym ludziom zawsze trzeba kawę na ławę, by przypadkiem nie musieli myślenia włączać. Myślenia nie wymagał kultowy serial z poprzedniego stulecia, w którym główne role grali David Hasselhoff i Pamela Anderson. Opowieść o nadmorskich ratownikach, którzy w skąpych strojach prezentują swe piękne i wysportowane ciała (i rzecz jasna ratują tonących ludzi na kalifornijskiej plaży), postanowił wskrzesić Seth Gordon, reżyser znany właśnie z licznych seriali oraz sympatycznych komedii Szefowie wrogowie czy Złodziej tożsamości. Na szczęście podał ją w formie filmu fabularnego, bo kopiowanie starych patentów w formie dłuższej niż 2 godziny byłoby trudne do zniesienia. Tym razem na ekranie brylują panowie Dwayne „The Rock” Johnson i Zac Efron, zaś o żeńskich rolach już zapomniałem, bo Kelly Rohrbach czy Alexandra Daddario nie mają startu do Pameli Anderson, Carmen Electry czy Yasmine Bleeth. Podobnie zresztą jak obraz Gordona do oryginału sprzed lat, który reżyser odpowiednio uhonorował dając epizody i Hasselhoffowi, i Anderson. Czy potrzebne, to już inna historia.

W zasadzie znając serial wiemy, czego oczekiwać. Ale czy na pewno? Czy chodzi tylko o niewybredne żarty, głupawą i przerysowaną intrygę i sztuczne ekranowe romanse, gdzie największy ciamajda wyrywa najlepszą laskę? To wszystko nowy Baywatch zapewnia aż w nadmiarze. Chwilami wygląda jakby twórca parodiował serial, co niestety nie wychodzi filmowi na zdrowie. To przecież osobny byt, poza tym nie każdy musi znać oryginał, który w latach 90. przyciągał nie tylko falującymi biustami biegających piękności, ale także prostotą scenariusza. Było to może tandetne, ale sympatyczne, kolorowe, beztroskie, idealnie trafiające w gusty publiczności. Zresztą, wybór nie był w tamtych czasach zbyt duży. Dzisiaj wymogi są inne więc jeśli odgrzewa się stary kotlet, warto przyrządzić go na nowo. Tymczasem w wersji AD 2017 nowe jest tylko to, że tym razem panowie są bardziej sexy od pań oraz poziom dowcipów schodzi poniżej poziomu akceptowalnego przez ludzi z przeciętnym IQ. Jeśli kogoś bawią uwięzione w leżaku genitalia lub zabawa penisem nieboszczyka, to zapraszam do kina. Oprócz kloacznego humoru w pakiecie otrzyma chaotyczny, pozbawiony sensu scenariusz i aktorstwo na podobnym poziomie. Nie uratują tego nadmiernie eksponowane mięśnie Efrona czy The Rocka.

Przez cały czas seansu szukałem czegoś pozytywnego, co pozwoliłoby napisać kilka pochlebnych słów o tym filmie. Nie potrafię. Komedia ma przede wszystkim śmieszyć, ale można to robić nie tylko w wulgarny i prostacki sposób. Baywatch. Słoneczny patrol oferuje dużo drętwych, wysilonych żartów i pod tym względem niestety równa do najniższych standardów amerykańskiej komedii. Można go zaakceptować tylko jako pastisz, ale wierzę, że takowym nie jest. Nie broni się też pozbawiona logiki intryga ani efekty specjalne, które – delikatnie mówiąc, nie są zbyt specjalne. Jeśli więc jest głupkowato, nieśmiesznie i do tego nie ma gorących lasek, co zostaje? Sympatyczny jak zawsze Dwayne Johnson? Nadmorskie plenery i kilka hiciorów w tle? Trochę mało, by marnować dwie godziny życia.

Udostępnij

Post Author: Sławek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Potwierdź, że nie jesteś automatem: